Rząd poluzował obostrzenia, bo nie miał wyjścia. "One i tak byłyby teraz fikcją"
Premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Adam Niedzielski ogłosili plan odmrażania gospodarki. 1 maja otwarte zostaną dla zorganizowanych grup dzieci i młodzieży kryte obiekty sportowe oraz baseny. 4 maja - galerie sztuki i muzea. Tego samego dnia do szkół wrócą najmłodsi uczniowie, z klas I-III.
8 maja otwarte mają zostać hotele, a 15 maja ogródki restauracyjne. Tego samego dnia zniesiony ma zostać obowiązek noszenia maseczek na świeżym powietrzu. 29 maja mają ruszyć restauracje i będzie możliwość zorganizowania wesela i komunii, choć na nie więcej niż pięćdziesiąt osób. Otwarte zostaną wtedy również kina i teatry, również wypełnione maksymalnie w połowie. Również od 29 maja ma być możliwe uprawianie sportu na siłowniach i w klubach fitness.
Jak komentowała w TOK FM zaraz po zakończeniu konferencji Maria Libura, decyzja rządu była "politycznie konieczna". – Wiadomo, że nawet w majówkę ludzie myślą o obchodzeniu obostrzeń. Cały czas pojawiają się grupy, które oficjalnie namawiają do negowania ograniczeń. Rząd tutaj nie miał wyjścia i musiał oficjalnie otworzyć pewne możliwości. Gdyby tego nie zrobił, to one (obostrzenia) i tak w duże mierze byłyby fikcyjne – oceniła ekspertka ds. zdrowia Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.
Takiej okazji, by zacząć słuchać, jeszcze nie było! Wszystkie podcasty TOK FM za 1 zł
Mikołaj Lizut przypomniał, że wiele firm,, których dotyczą pandemiczne obostrzenia, działa w podziemiu. I de facto tylko nad edukacją rząd zachował pełną kontrolę, jeśli chodzi o zasady i ich przestrzeganie.
- Dlatego dobrze przyjmuję precyzyjne regulacje dotyczące szkół. Koszty tego zamknięcia są ogromne. Do prywatnych psychologów już ustawiają się kolejki uczniów z problemami. Wykładowcy akademiccy narzekają, że ich studenci mają objawy "nerwicy platform zdalnych". U nas ładnie się mówi, że chodzi o gospodarkę, ale to bardziej chodzi o otwieranie życia społecznego – podsumowała Maria Libura.