Kosztowny lek na raka jajnika bez rekomendacji do refundacji. "Niezrozumiała dyskryminacja"

Około 40 tysięcy złotych trzeba zapłacić na rynku za jedno pudełko niraparibu - leku na raka jajnika. Beata Szepietowska właśnie miała zacząć go przyjmować. Nie może, bo preparat został usunięty z listy leków rekomendowanych. - To przykład zupełnie niezrozumiałej dyskryminacji kobiet chorujących na raka jajnika - mówiła w TOK FM konstytucjonalistka.
Zobacz wideo

Beata Szepietowska - o tym, że ma raka - dowiedziała się w 2019 roku. Wcześniej nie miała żadnych niepokojących objawów. Chorobę wykryła podczas zupełnie rutynowych badań u ginekologa. Przeszła operację, przez kilka miesięcy przyjmowała chemioterapię. Kilka miesięcy temu okazało się, że ma wznowę. Kolejnej chemioterapii organizm nie mógł już wytrzymać. Konstytucjonalistka miała zacząć przyjmować lek - niraparib (inna nazwa to Zejula). 

Prowadząca ją lekarka - jak mówiła w TOK FM Szepietowska - zaczęła przygotowywać wniosek o refundację leku do ministra zdrowia. Taka refundacja była możliwa w specjalnej procedurze Ratunkowego Dostępu do Technologii Lekowych (mowa tu o sytuacjach, kiedy można - za sprawą leku - wydłużyć życie pacjenta lub poprawić stan zdrowia). 

Szepietowska w TOK FM przyznała, że wie już, iż wniosek jej lekarki nie będzie możliwy do zrealizowania. Od maja bowiem niraparib nie jest na liście leków nieobjętych refundacją. Stało się tak po negatywnej rekomendacji, jaką dla refundacji preparatu wydał prezes Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji

- Nie potrafię powiedzieć, co się zmieniło. Czytałam opinie agencji. Jeszcze w lipcu 2020 roku ten lek został oceniony jako skuteczny, jako lek nowej generacji do terapii kobiet chorujących na raka jajnika. A już w styczniu agencja wydała opinię odwrotną, która była niestety negatywna. Zarówno ze względów merytorycznych - bo agencja uznała, że nie jest to lek, który wywołuje oczekiwane rezultaty. A druga strona oceny dotyczyła kosztów, które ponosi budżet państwa - wyjaśniała w rozmowie z Mikołajem Lizutem konstytucjonalistka. 

40 tysięcy za opakowanie

Niraparib można kupić na rynku. Cena za jedno opakowanie liczące 84 kapsułki wynosi około 40 tysięcy złotych. Szepietowska podała, że na początku leczenia powinna przyjmować trzy tabletki dziennie. Jedno opakowanie mogłoby jej starczyć mniej więcej na miesiąc. Są to zatem ogromne koszty.

Niraparib, jak tłumaczyła dalej, jest lekiem nowej generacji, który działa na komórki nowotworowe, ale - w przeciwieństwie do chemioterapii - nie niszczy tak bardzo całego organizmu i nie ma tak wielu skutków ubocznych. - Tek lek stosowany jest w Europie Zachodniej czy w Stanach Zjednoczonych - nadmieniła. 

Szepietowska zwróciła też uwagę, że w Polsce refundowany jest podobny lek - również dla chorych na raka jajnika - olaparib. O jego refundację kilka lat temu walczyła chora na ten nowotwór Kora. Problem polega na tym, że - jak tłumaczyła rozmówczyni Mikołaja Lizuta - olaparib mogą przyjmować te pacjentki, które mutację w genach (odpowiedzialną za chorobę) dziedziczą. - Z mojego punktu widzenia mogę tylko powiedzieć, że to jest przykład zupełnie niezrozumiałej dyskryminacji kobiet chorujących na raka jajnika. Te, które dziedziczą gen nowotworowy mają szansę na leczenie w trybie refundacji. A my, które chorujemy "po prostu" już takiej szansy na leczenie nie mamy. Kompletnie nie rozumiem, z czego wynika ta różnica - mówiła Szepietowska.

Konstytucjonalistka powiedziała też, że napisała list do ministra zdrowia z prośbą o informację i wyjaśnienia - na jakiej podstawie prawnej lek został wycofany z listy leków refundowanych; czy jest szansa, że na nią wróci i jeśli tak, to kiedy. - Chorujące w tej chwili są pozbawione kontynuacji leczenia, a tu liczy się przecież każdy dzień - mówiła.

W Polsce na raka jajnika każdego roku zapada około 3500 kobiet. Rak ten stanowi 5 proc. wszystkich nowotworów złośliwych u kobiet.

Odpowiedź Ministerstwa Zdrowia

O finansowanie leku niraparib zapytaliśmy resort zdrowia. Odpowiedź otrzymaliśmy po publikacji tekstu. Przedstawiciele ministerstwa podają jasno, że "lek Zejula (niraparyb) nigdy nie był objęty refundacją".

"Lek ten był finansowany w ramach procedury RDTL (czyli wspomnianego Ratunkowego Dostępu do Technologii Lekowych - red.) w ramach wskazania: nowotwór złośliwy jajnika, zgodnie z pozytywną opinią AOTMiT nr 96/2020 z dnia 27 sierpnia 2020 r." - informuje resort zdrowia.

Dalej urzędnicy wskazują, że w okresie 27 sierpnia 2020 - 26 listopada 2020 minister wydał 8 zgód na pokrycie kosztów leku Zejula, dla 7 pacjentek. Natomiast Po 26 listopada 2020 r., "gdy stało się możliwe finansowanie leczenia w ramach procedury RDTL ze środków Funduszu Medycznego, leczenie z zastosowaniem niraparibu (Zejula) zostało sfinansowane jeden raz (dane za okres styczeń – kwiecień 2021), u pacjentki z zaawansowanym rakiem jajnika bez mutacji BRCA1/2".

"Lek Zejula został wpisany na wykaz leków niefinansowanych w ramach procedury RDTL w związku z wydaniem negatywnej rekomendacji Prezesa AOTMiT. Minister Zdrowia doprecyzował, że brak finansowania leku Zejula w ramach procedury RDTL dotyczy aktualnie sytuacji leczenie dorosłych pacjentek z platynowrażliwym, nawrotowym surowiczym rakiem jajnika, jajowodu lub otrzewnej, po co najmniej dwóch liniach leczenia schematami zawierającymi pochodne platyny, z obiektywną odpowiedzią na leczenie po ostatnim schemacie leczenia, niezależnie od statusu mutacji BRCA1/2. W przuypadku, gdy dana pacjentka nie spełnia w/w kryteriów, leczenie z zastosowaniem leku Zejula (niraparibu) w ramach procedury RDTL jest nadal możliwe" - tłumaczą urzędnicy.

TOK FM PREMIUM