Lokalne lockdowny to kwestia 2-3 tygodni? "Nawet o tym nie rozmawiamy"
Prof. Magdalena Marczyńska z Rady Medycznej przy premierze przyznała, że członkowie rady, która ma doradzać w kwestii walki z pandemią, opowiadają się przede wszystkim za bardzo mocnym egzekwowaniem obecnie obowiązujących przepisów. A temat wprowadzania lokalnych lockdownów nawet nie pojawia się w ich dyskusjach.
- Prof. Robert Flisiak z Białegostoku nieco ostrzej wypowiada się na ten temat, bo sytuacja w województwie podlaskim jest rzeczywiście dość trudna. Nawet on jednak nie wskazywał na potrzebę lockdownu, ale postulował raczej wprowadzenie limitów w określonych miejscach - wskazała prof. Marczyńska. Takie obostrzenia miałyby chronić osoby niezaszczepione. Np. w restauracji na danym terenie (gdzie sytuacja epidemiczna jest najtrudniejsza) zajętych mogłoby być tylko połowa miejsc. Z dostępnych miejsce mogliby korzystać tylko zaszczepieni albo ci, którzy przechorowali COVID-19.
- Nie mamy jednak informacji zwrotnej z rządu w tej sprawie. Do tej pory nie było woli wprowadzania przepisów, które warunkowałyby wejście do jakiegoś miejsca tylko osób zaszczepionych - przyznała.
Lokalne lockdowny. "Kwestia 2-3 tygodni"
Doradca premiera ds. COVID-19 prof. Andrzej Horban powiedział dziś w TVN 24, że na terenach o największej liczbie zachorowań trzeba będzie wprowadzić lokalne lockdowny.
- Aby temat lokalnych lockdownów, które są niezwykle kosztowne i mają wiele skutków negatywnych, był rozważany, to sytuacja z bazą łóżkową na danych terenie musiałaby być bardzo dramatyczna. Pacjenci musieliby być przewożeni w odległe części kraju - powiedziała prof. Marczyńska.
Prof. Horban stwierdził jednak, że istnieje "pewnego rodzaju różnica pomiędzy tym, co sobie wyobrażają lekarze i epidemiolodzy, a pomiędzy tym, co robi rząd". - To są jednak inne kalkulacje - powiedział i dodał, że lekarze chcą zaostrzenia działania dotyczącego przestrzegania podstawowych zasad, takich jak noszenie maseczki i zachowanie dystansu.
Doradca premiera wspomniał też o konkretnych regionach, w których istnieje "niechęć do szczepień". - Wcześniej czy później na tych terenach, na których jest więcej zachorowań, będzie musiało dojść do zdecydowanych działań, bo inaczej się nie da. W tym momencie nawet do częściowych lockdownów - powiedział. Jak dodał, wprowadzenie lokalnych lockdownów to perspektywa dwóch, trzech tygodni.
Pytany, dlaczego politycy nie zdecydowali się jeszcze na odważniejsze ruchy ws. epidemii, odparł, że jest problem mentalności części ludzi, którzy mienią się być politykami. - Coś, co się nazywa "sanitaryzm" jest w każdej partii politycznej. Liczba osób dotkniętych tą przypadłością nie zależy od opcji politycznej. Część ludzi, która tworzy prawo, posłów, jest po drugiej stronie: mówiąc "nie szczepmy się" - dodał.
-
Nowy sondaż. Prawie wszystkim rośnie, tylko nie im. To koniec wielkiego boomu?
-
Sprawdziliśmy, co w sklepach myślą o powrocie handlu w niedzielę. Tusk rozwścieczył. "Co mu odbiło?!"
-
Katastrofa w seminariach i "ciemna noc" Kościoła. "Stworzono w nim eldorado dla przestępców"
-
Orgia księży w Dąbrowie Górniczej. Duchowny ostro o polskim Kościele: Rozpusta, rozpasanie, bezrozum
-
"To nie jest dar". Ekspert o 2 mld dla Polski. I MON-ie, który kupuje, jakby miał "kartę bez limitu"
- Hollywoodzcy scenarzyści mogą już wrócić do pracy. Wynegocjowali "niezbędne zabezpieczenia"
- Koniec strefy Schengen bliżej niż dalej? Jest jeden "bezpiecznik"
- Siedzą w szpitalnej sali, a czują się, jak w kosmosie. "Na terenie Polski to nowość"
- Co partie po wyborach zrobią z prawem do aborcji? Jedna nie ma o tym ani słowa w swoim programie
- Co dalej z kontrolami na granicy z Polską? Nieoficjalnie: Niemcy podjęły decyzję