Zatrzymanie posłanki PO. "Policja sama sobie szkodzi"
Posłanka PO Kinga Gajewska, podczas wiecu z udziałem Mateusza Morawieckiego, została zatrzymana i przeniesiona do radiowozu przez policjantów. Wcześniej - jak opisuje Gajewska - przez megafon mówiła o działaniach rządu w związku z aferą wizową. Nagranie incydentu zamieścił na portalu X między innymi Donald Tusk. - Panowie, co wy robicie? To posłanka - słychać na filmie.
Reporterka TOK FM Monika Mroczko rozmawiała z mężem posłanki Gajewskiej, posłem Arkadiuszem Myrchą. - Z tego, co wiem, nic się posłance nie stało. Ale już rzecznik PO Jan Grabiec zapowiedział, że na pewno zostaną wyciągnięte konsekwencje - relacjonowała w "TOK 360".
Rozmówczyni Wojciecha Muzala podkreśliła, że posłankę zatrzymano bezprawnie. - Policja absolutnie nie miała prawa zrobić tego, co zrobiła. Posłankę chroni immunitet. Z tego co widać na filmikach, posłanka nie robiła niczego naruszającego prawo. Wyrażała swoje poglądy. Mamy w Polsce wolność słowa - argumentowała Mroczko. I zastanawiała się, kto wydał rozkaz działania przekraczającego kompetencje policji. - Może to było polecenie polityków PiS-u?- stwierdziła.
Jak zauważyła reporterka TOK FM, policja jest szczególnie zmobilizowana na takich rządowych wiecach. - Jeżeli chodzi o wydarzenia z przedstawicielami PiS-u, to tak to właśnie wygląda. Przecież nawet na niedawnej konwencji PiS-u już kilka kilometrów przed miejscem, gdzie ta konwencja się odbywała, stała policja i wpuszczała wyłącznie osoby uprawnione - dziennikarzy, polityków, sympatyków partii - wskazała Mroczko. - To jest w mojej ocenie po prostu głupie zachowanie, bo policja w ten sposób sama sobie szkodzi - skwitowała dziennikarka TOK FM.