Zapytaliśmy Polaków o partie drugiego wyboru. "Wyniki frustrują sztabowców Prawa i Sprawiedliwości"
W badaniu Ipsos przeprowadzonym na zlecenie TOK FM i OKO.press zapytano: Gdyby nie mógł pan / pani głosować na kandydata swojej partii w wyborach, to na jaką inną partię oddałby pan / pani głos? 23 proc. respondentów odpowiedziało, że "i tak nie głosowałbym", 17 proc. zagłosowałoby na Lewicę, 16 proc. na Trzecią Drogę, 12 proc. na Koalicję Obywatelską. 11 proc. wybrało odpowiedź: "nie wiem, trudno powiedzieć". Na Konfederację oddałoby głos 5 proc. respondentów, na Bezpartyjnych Samorządowców 7 proc., głos nieważny oddałoby 5 proc., a na PiS – 2 proc. Na "inną" partię wskazał 1 proc. ankietowanych.
Prof. Mikołaj Cześnik, socjolog i politolog z Uniwersytetu SWPS zapytany przez Macieja Głogowskiego o tak niskie, 2-procentowe wskazanie dla PiS, komentował, że w porównaniu do 2019 roku Prawo i Sprawiedliwość utraciło 1,5–2 mln ludzi, którzy cztery lata głosowali na partię Kaczyńskiego, a teraz "dopytywani i dociskani" mówią, że już na PiS nie zagłosują.
– Pamiętajmy, że wśród wyborców PiS-u są ci, którzy zostali przywiązani do Prawa i Sprawiedliwości i ci, których nie udaje się przywrócić różnymi sposobami, mimo że próbują (...) Musiało się wydarzyć kilka rzeczy, których nie mamy jeszcze dobrze intelektualnie i systemowo rozpoznanych – wyjaśniał prof. Cześnik, wskazując, że jeszcze nie wiadomo, czy to wpływ pandemii, wojny w Ukrainie czy innych kryzysów. Socjolog tłumaczył, że Prawo i Sprawiedliwość próbuje w różny sposób przyciągnąć 2 miliony wyborców, którzy zagłosowali na nich cztery lata temu, ale im się to nie udaje, a przynajmniej taki wniosek można wyciągnąć z przytoczonych badań.
– Jeśli człowiek na wszelkie sposoby próbuje wyjechać z kałuży, boksuje mu się samochód, podkłada deskę, sypie piasek, a samochód dalej tam stoi, to zaczyna się irytować, denerwować i frustrować na naszą rzeczywistość polityczną. (...) Wyniki tych badań frustrują sztabowców Prawa i Sprawiedliwości, dlatego że spodziewane przebicie, dramatyczna zmiana i skok na te ponad 40 proc. nie zachodzi – podkreślił politolog. – Nie widziałem od miesiąca badania, w którym Prawo i Sprawiedliwość miałoby 40 proc. poparcia przy frekwencji mniej więcej 55-60 proc. Także z dzisiejszego sondażu wynika, że popiera ich 5 mln 800 czy 6 mln 300 Polaków – wskazywał prof. Cześnik.
To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj z oferty "taniej na zawsze". Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>
Gra toczy się o każdą duszę
Wykładowca z Uniwersytetu SWPS na pytanie Macieja Głogowskiego, czy dwa tygodnie, które zostały do wyborów, to jest dużo czy mało, wyjaśniał, że "z jednej strony dużo", ponieważ od liczby zdobytych głosów (np. 500 tys. czy 800 tys.) zależy liczba mandatów w parlamencie. – Tak naprawdę gra się toczy o to, czy to będzie 225 czy 235 mandatów. Wszystkie estymacje w tej chwili wskazują na to, że Prawo i Sprawiedliwość może zdobyć 210, 215, góra 220 mandatów. To jest o 12-14 mandatów za mało do tego, żeby samodzielnie rządzić – wyliczał gość TOK FM i dodał, że taka arytmetyka oznacza zupełnie inne działania po wyborach, a to znaczy, że zaczyna się polityka koalicyjna. – Z przyjemnością myślę o rozmowach koalicyjnych Kaczyńskiego z Mentzenem. Gdyby to się działo przy kamerach, to pewnie byłby to piękny serial - komentował politolog. Jeśli zaś nie dojdzie porozumienia w tej kwestii, "będziemy mieli albo bardzo niestabilny mniejszościowy rząd, i najprawdopodobniej biorąc pod uwagę dynamikę całego systemu politycznego, wcześniejsze wybory".