"40 tys. głosów nie uda się policzyć". Polonia alarmuje. "Idziemy na katastrofę"

Zgodnie z prawem, które wprowadziła władza, komisje za granicą będą mieć tylko 24 godziny na policzenie głosów. Są komisje, w których już widać, że czasu może zabraknąć. Tym bardziej że trzeba policzyć nie tylko karty wyborcze, ale również referendalne.
Zobacz wideo

Ministerstwo Spraw Zagranicznych zdecydowało, że na świecie będą 402 obwody do głosowania w tegorocznych wyborach parlamentarnych. To więcej niż przy poprzednich wyborach. Tyle że jest też ograniczenie: każda komisja ma tylko 24 godziny na policzenie głosów. Z tym może być problem.

Już pół roku temu Polacy w Londynie przeprowadzili eksperyment i zbadali, ile głosów - przy obecnych zasadach - da się policzyć w ciągu 24 godzin. Wyszło, że maksymalnie dwa tysiące w jednej komisji. A gdy przeprowadzano tę próbę, nie było jeszcze mowy o referendum i dodatkowych kartach do policzenia. 

- Szacujemy, że spośród komisji zagranicznych jest kilkadziesiąt, które są zagrożone tym, że nie zdążą policzyć głosów w ciągu 24 godzin. Bo będzie chciało w nich głosować ponad dwa tysiące wyborców. Spodziewamy się komisji z trzema, a nawet czterema tysiącami głosów - mówi TOK FM Kamil Arendt, przedstawiciel inicjatywy Polonia Express. 

To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj z oferty "taniej na zawsze". Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>

"Słabo to wygląda"

Od blisko dwóch tygodni działa system e-wybory, za pośrednictwem którego Polacy z zagranicy mogą się rejestrować i wskazywać, w której komisji zamierzają głosować. Można to zrobić do 10 października. Widać, że są komisje już w tej chwili bardzo oblegane, np. w Amsterdamie. Przy najbardziej popularnych wśród wyborców komisjach pojawiła się informacja z sugestią, że warto się zastanowić nad wybraniem innego lokalu wyborczego.

- Widziałam je m.in. przy komisjach w Amsterdamie, które już mają ponad 1500 wyborców, a przecież cały czas zapisują się kolejni, najwięcej z reguły w ostatnich dniach przed wyborami. I dobrze, że system ostrzega, ale z drugiej strony nie oszukujmy się, w większości miejsc nie ma gdzie tych osób przekierować. Bo kolejna komisja może okazać się w odległości kilku godzin jazdy od miejsca zamieszkania danej osoby. Więc słabo to wygląda - mówi TOK FM Małgorzata Hallewell z organizacji Polonia Głosuje. 

Problem dostrzegło Ministerstwo Spraw Zagranicznych. W czwartek 28 września pojawił się projekt rozporządzenia, które zwiększa liczbę komisji za granicą o kolejne osiem. Przewidziano m.in. dodatkową komisję w Amsterdamie. W uzasadnieniu projektu MSZ pisze wprost: "Są to obwody w tych miastach, gdzie w utworzonych już obwodach szybko przyrasta liczba wyborców i istnieje obawa, że ich liczba przekroczy ten bezpieczny próg, który pozwala zakładać, że obwodowe komisje wyborcze (...) zdołają ustalić wyniki głosowania i przekazać protokoły do Okręgowej Komisji w Warszawie". 

- Takich komisji - jak te w Amsterdamie - jest więcej. Są też w Wielkiej Brytanii, w Niemczech, w Hiszpanii, jest cała lista miast, w których idziemy na katastrofę - mówi Kamil Arendt. Jak podkreśla, część komisji miała plan, aby w pierwszej kolejności liczyć głosy wyborcze, a dopiero potem referendalne. Ale protokoły można wysłać do PKW z danymi z całego liczenia, więc to i tak niewiele zmieni. 

- Mimo tego, że mamy obawy, że części głosów nie da się policzyć, apelujemy, by iść na wybory i oddać swój głos. Bo inaczej nigdy nie dowiemy się, ile osób zostało wykluczonych z głosowania. Nawet jeśli nie da się wszystkich głosów policzyć na czas, to będziemy wiedzieli ile głosów przepadło - a musimy to wiedzieć. Wiem też, że osoby, które znalazły się w komisjach wyborczych, deklarują, że zrobią wszystko, by głosy policzyć. Mówią, że staną na głowie, by to się udało. Ja też jestem w jednej z komisji i zapewniam, że będziemy walczyć o każdy głos - podkreśla Małgorzata Hallewell. 

Ile głosów może nie zostać policzonych?

Kamil Arendt przygotował specjalny model matematyczny, do którego codziennie wrzuca dane z systemu e-wybory, m.in. ilu wyborców dopisało się do każdej z 402 komisji. Chodzi o to, by wiedzieć, gdzie może być największy problem. 

Problem w TOK FM sygnalizowaliśmy już pół roku temu, rozmawiając z Polakami, którzy mieszkają poza krajem. - Widzimy, że wiele wskazuje na to, że teraz się to spełnia - mówi Arendt. Według jego obliczeń możliwy jest scenariusz, że ok. 40 tysięcy głosów nie uda się w ciągu 24 godzin policzyć. 

- Ja od początku biorąc udział w posiedzeniach sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą,  starałam się podkreślić, że chcemy mieć więcej lokali wyborczych. Ale cały czas też mówiłam, że nie jest to rozwiązanie, które gwarantuje policzenie wszystkich głosów na czas. Dlatego od początku walczyliśmy bardzo o przedłużenie tego odgórnie wprowadzonego przez ustawodawcę terminu 24 godzin na policzenie głosów. Ale tego niestety nie zmieniono - podsumowuje Małgorzata Hallewell. 

TOK FM PREMIUM