Marsz Miliona Serc zadedykowano pani Joannie, ale nikt jej nie zaprosił. "Moja historia została wykorzystana"
W niedzielę ulicami Warszawy przejdzie Marsz Miliona Serc, który organizowany jest przez Koalicję Obywatelską. Na poprzedni zorganizowany 4 czerwca przybyło pół miliona osób. Donald Tusk październikowy marsz ogłosił w lipcu, tuż po ujawnieniu przez media historii pani Joanny z Krakowa. Kobieta była nękana w szpitalu przez policję, bo zażyła tabletki poronne. Zrobiła to, bo ciąża mogła zagrażać jej zdrowiu. – To nie tylko pani Joanna została upokorzona i ugodzona w samo serce – mówił wówczas lider Koalicji Obywatelskiej, dedykując ten marsz pani Joannie i wspominając też o innych kobietach, które stały się ofiarami antyaborcyjnego prawa ustanowionego po wyroku Trybunału Julii Przyłębskiej jesienią 2020 roku.
O pani Joannie zapomniano
Minęło kilka miesięcy, a o sprawie pani Joanny ucichło. Z zapowiedzi marszu zniknęła dedykacja marszu pani Joannie. Gościnią programu "Kampania w TOK-u" była właśnie pani Joanna z Krakowa, która przyznała, że na Marsz Miliona Serc się nie wybiera, nie została też zaproszona na demonstrację ani przez Donalda Tuska, ani przez organizatorów marszu. Jest za to na manifie w Warszawie, która odbywa się pod hasłem: "Aborcyjna koalicja, a nie Kościół i policja". Demonstracja ta organizowana jest dwa dni po Światowym Dniu Bezpiecznej Aborcji. – To wydarzenie jest dla mnie znacznie ważniejsze niż jakikolwiek przedwyborczy happening – zapewniła kobieta.
Pani Joanna uważa, że jej historia stała się jedynie pretekstem w grze politycznej. – Moja historia została wykorzystana do budowania politycznego kapitału i do przedwyborczej gry. (…) Mam wrażenie, że w momencie kiedy marsz został ogłoszony, to przestało chodzić o mnie czy o prawa reprodukcyjne kobiet, a najważniejsza stała się przepychanka z PiS-em – podkreśliła gościni TOK FM.
To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj z oferty "taniej na zawsze". Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>
Walka o prawa kobiet wciąż trwa
Pani Joanna dodała, że kilka miesięcy temu zależało jej na tym, żeby jej historia dotarła do jak największej liczby osób i w pewnym sensie "gest Tuska mi w tym pomógł". - Zapłaciłam za to wysoką cenę, bo spadło na mnie szambo hejtu ze strony prawicowych mediów. Ale z drugiej strony, wszyscy, łącznie z politykami i polityczkami z PiS-u przyznali, że w Polsce można legalnie przeprowadzić aborcję farmakologiczną. I to jak sądzę jest największy sukces, ale oczywiście, to nie koniec walki o prawa kobiet – mówiła.
– Nie interesują mnie połowiczne rozwiązania, które w praktyce ograniczałyby dostęp do aborcji. Dążymy do sytuacji, w której aborcja będzie możliwie dostępna dla wszystkich kobiet. Nie tylko tych uprzywilejowanych – podsumowała gościni TOK FM.