Marsz Miliona Serc bez liderów Trzeciej Drogi. "To nie musi być błąd"

Podkreślanie społecznego zrywu, odwołania do Solidarności, pokazanie, że Marsz Miliona Serc nie jest wydarzeniem partyjnym, a społecznym, a także dwukrotne przemówienie Jerzego Owsiaka - to elementy, na które w TOK FM uwagę zwracali komentatorzy niedzielnych wydarzeń w Wrszawie.

Marsz Miliona Serc zorganizowany przez Koalicję Obywatelską przeszedł w niedzielę przez centrum Warszawy. Wydarzenie rozpoczęło w samo południe przemówienie Donalda Tuska, po nim głos zabrali m.in. Rafał Trzaskowski, Michał Kołodziejczak czy Jerzy Owsiak. Tysiące ludzi zgromadziły się na całej trasie marszu, ciągnącej się od ronda Dmowskiego po rondo "Radosława".

Wystąpienie kończące ponownie wygłosił Donald Tusk, który wzywał do pójścia na wybory i odwoływał się do emocji m.in. solidarnościowego zrywu czy mobilizacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. 

Marsz Miliona Serc - polityczny, ale nie partyjny

Właśnie na podkreślanie przez Tuska charakteru społecznego zrywu zwracała uwagę na antenie TOK FM prof. Anna Pacześniak z Uniwersytetu Wrocławskiego. - Tusk podkreślał epokowość tej manifestacji. Pokazywał, że to nie jest wydarzenie partyjne, że jest polityczne, ale szeroko, a przez to wydarzenie społeczne - wskazywała ekspertka. Podkreślała, że dwukrotnie głos zabrał Jerzy Owsiak. - Jak pokazuje wiele badań, dla młodych wyborców jest on autorytetem - wyjśniła.

Na nieco inny wydźwięk Marszu Miliona Serc dostrzegł prof. Leszek Koczanowicz, politolog, filozof, psycholog z Uniwersytetu SWPS. Rozmówca Przemysława Iwańczyka mówił o próbie przejęcia perspektywy lansowanej przez PiS: my jesteśmy partią solidarności i narodu, a oni są partią jednostek, którym się powiodło. - Tusk umiejętnie połączył hasło "naród", który zasługuje na coś lepszego, i "solidarność", niezwykle żywe dla pewnego pokolenia. To może być próba wyrwania gruntu spod nóg partii rządzącej - mówił ekspert.

Gość TOK FM opowiadał, że sam był na marszu i wśród jego uczestników widział "elementy karnawału, autoironii, tych ludzi w ryżych perukach". - Było dużo transparentów negatywnych w stosunku do PiS-u, ale raczej jako memy niż wybuch nienawiści - dodawał. Prowadzący audycję Przemysław Iwańczyk pytał również o obecność na scenie artystów, którzy dwukrotnie wspólnie odśpiewali piosenkę "Kocham wolność". Byli wśród nich m.in. Andrzej Seweryn, Czesław Mozil, Małgorzata Ostrowska, Mateusz Damięcki, Joanna Szczepkowska, Katarzyna Grochola, Piotr Gąsowski, Michał Żebrowski czy Grażyna Wolszczak.

- Udział artystów skojarzył się z amerykańskimi kampaniami, przede wszystkim Demokratów - podsumowała prof. Anna Pacześniak. A prof. Leszek Koczanowicz podkreślał, że polityka PiS w sferze kultury "była i jest wyjątkowo niefortunna i doprowadziła do frontalnego starcia z przeważającą większością polskich artystów w różnych obszarach sztuki". - Spotkałem posła Mieszkowskiego, długo rozmawialiśmy o szkodach w kulturze, które PiS wprowadził, usiłując zmieniać kulturę. To jest tak delikatna sfera, że tego typu działania musiały spowodować frontalną niechęć także tych, którzy na początku wahali się - dodał. 

To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj z oferty "taniej na zawsze". Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>

Marsz Miliona Serc bez liderów Trzeciej Drogi

Na marszu w stolicy na scenie pojawili się liderzy Lewicy - Włodzimierz Czarzasty i Robert Biedroń. Nie pojawili się za to Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz. Liderzy Trzeciej Drogi kontynuują objazd po Polsce, ale na warszawskim marszu pojawili się rozpoznawalni politycy startujący z list tej koalicji: Ryszard Petru, Michał Kobosko. Donald Tusk pozdrowił ze sceny przywódców Trzeciej Drogi, a oni - o czym wiemy z relacji dziennikarki tokfm.pl Marty Zdanowskiej - za te pozdrowienia podziękowali.

Czy nieobecność liderów Trzeciej Drogi i niezabranie przez nich głosu na marszu to polityczny błąd?

- Być może to nie było błędem. Zostali "pogłaskani" przez Tuska, który wykazał zrozumienie, że ich nie ma. Z badań Trzeciej Drogi wynika, że jej elektorat oczekuje niechodzenia w jednym szeregu z Donaldem Tuskiem. Być może to, że liderzy byli w innym miejscu, to mógł być dobry wybór - analizowała prof. Anna Pacześniak, podkreślając, że prawdziwe efekty tej decyzji zobaczymy dopiero w wyniku wyborczym.

Podobnie zdanie ma prof. Koczanowicz. - Ja myślę, że to nie był błąd. Trzecia Droga jest w wielu miejscach mocno zbliżona do Koalicji Obywatelskiej i ona musi zaznaczać swoją odrębność. Lewicy to raczej nie grozi. Postulaty, które sformułował ze sceny Włodzimierz Czarzasty, są na tyle wyraziste, że nie grozi im zmieszanie - dodawał. Przyznał, że mogło być pewne ciche przyzwolenie na zachowanie przez koalicję Hołowni i Kosiniaka-Kamysza pewnej odrębności. 

Sprawa pani Joanny

Prof. Pacześniak nawiązała do słów Joanny z Krakowa, której pierwotnie zadedykowano Marsz Miliona Serc, a która w rozmowie z TOK FM przyznała: "Moja historia została wykorzystana do budowania politycznego kapitału i do przedwyborczej gry". Dodała, że nikt jej osobiście na marsz w Warszawie nie zaprosił.

- Ja myślę, że jej obecność w TOK FM i żal, że nie została indywidualnie zaproszona, sprawiły, że nawet jeśli był plan, żeby ten temat poruszyć, został zrewidowany przez Donalda Tuska. Ale ja tu widzę również tworzenie przestrzeni dla Lewicy - mówiła, wskazując na postulaty wygłoszone ze sceny przez Włodzimierza Czarzastego Wiele z nich dotyczące właśnie kobiet. - Przez wiele miesięcy Tusk grał w nie do końca jasną grę z Lewicą. Teraz jesteśmy już pewni, że nie chodzi o przechwycenie wyborców - stwierdziła ekspertka z Uniwersytetu Wrocławskiego.

TOK FM PREMIUM