Migrant ze złamaną nogą dwa dni miał leżeć przy płocie. "Sytuacja tak absurdalna, że brakuje słów"

Anna Gmiterek-Zabłocka
Aktywiści Grupy Granica podają, że przy murze na polsko-białoruskiej granicy znaleźli migranta z Afryki. Mężczyzna miał złamaną nogę i wymagał pilnej pomocy lekarskiej. - Postanowiliśmy, że nie możemy stać bezczynnie i patrzeć na to, co się z nim dzieje - mówi nam Beata Siemaszko, aktywistka pomagająca uchodźcom.
Zobacz wideo

Aktywiści pomagający uchodźcom przy granicy w sobotę (6 maja) dostali informację o mężczyźnie, który ma złamaną nogę i nie może się ruszyć. Miał się znajdować przy murze, przy polsko-białoruskiej granicy. Jak twierdzą społecznicy, "od strony Białorusi, ale jeszcze w Polsce". - Pamiętajmy, że ten mur nie jest linią graniczną. On stoi na polskiej ziemi i jest oddalony od linii granicznej czasami metr, czasami więcej. Ale to jest pas nadal polskiej ziemi - wyjaśnia Beata Siemaszko, mieszkanka Podlasia, działaczka Grupy Granica.

Na miejscu miało okazać się, że potrzebujący pomocy to 31-letni mężczyzna z jednego z krajów afrykańskich. Opowiadał społecznikom, że był już w Polsce, w szpitalu, nawet opatrzono mu nogę (miał na niej założoną szynę i bandaż), ale - jak relacjonował - funkcjonariusze mieli zabrać go ze szpitala i wypchnąć za mur. 

- On wciąż leżał w Polsce - podaje Siemaszko. Aktywiści twierdzą, że od soboty prosili Straż Graniczną o pomoc mężczyźnie i zabranie go do szpitala. - Postanowiliśmy, że nie możemy stać bezczynnie i patrzeć na to, co się z nim dzieje. Mamy przymrozki. Wiemy, że było mu zimno. Mieliśmy czekać, aż mu się noga zrośnie? Ta sytuacja była tak absurdalna, że brakuje nawet na to słów. Tu nie było na co czekać - mówi nam aktywistka.

I podaje, że dopiero w niedzielę po południu - po wielokrotnych telefonach do służb - karetką zabrano migranta do szpitala. Najpierw trafił do placówki w Siemiatyczach, ale ostatecznie do Hajnówki. Wieczorem - jak informuje Grupa Granica - przeszedł operację nogi. Społecznicy wskazują też, że mężczyzna miał przy sobie kartkę z informacją, że chce się starać w Polsce o status uchodźcy. Teraz - w szpitalu - będzie mógł złożyć odpowiedni wniosek. 

- W niedzielę w ciągu dnia, w rozmowie z dziennikarzem "Gazety Wyborczej", rzeczniczka Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej długo zaprzeczała, że przy płocie na terenie Straży Granicznej w Mielniku znajduje się mężczyzna, który został tam wypchnięty przez strażników i potrzebuje pomocy medycznej. Powiedziała natomiast, że na innym odcinku granicy polscy funkcjonariusze zauważyli ciało przy płocie, po białoruskiej stronie, i zgłosili to białoruskim pogranicznikom - przekazała TOK FM Maria Złonkiewicz z Grupy Granica. 

- Mówienie, że polsko-białoruska granica będzie w którymś momencie wolna od prób jej przekraczania przez osoby migranckie, jest absolutnym nonsensem - mówi Siemaszko. - My, ludzie, którzy niosą pomoc migrantom i migrantkom na granicy, doskonale wiemy, z czego wynika ta migracja. Wiemy, że jest to element wojny hybrydowej, ale pytam, co z tego? To znaczy, że jeśli mamy wrogów w Rosji czy na Białorusi, to mamy patrzeć, jak pod naszym płotem, na polskiej ziemi, umiera człowiek i przyglądać się temu z wolnym sumieniem? Nie jesteśmy absolutnie przygotowani do tego, aby opanować ten kryzys w miarę po ludzku - przekonuje nasza rozmówczyni. 

Kryzys na granicy trwa

Kryzys humanitarny na polsko-białoruskiej granicy trwa już prawie dwa lata. Jak mówią nam ci, którzy pomagają, w ostatnim czasie osób proszących o pomoc jest coraz więcej. Tylko w mijającym tygodniu aktywiści podjęli blisko 70 interwencji w lasach Podlasia. - Zaprzeczanie i twierdzenie, że problemu już nie ma, jest oczywistą nieprawdą - słyszymy od naszych rozmówców. 

Gdy osobie z polsko-białoruskiego pogranicza uda się przedostać do Polski i złożyć wniosek o status uchodźcy, trafia do strzeżonego ośrodka. Sytuacja w ośrodkach też jest dramatyczna. W dwóch trwają kolejne już strajki głodowe. W sumie strajkować ma kilkanaście osób. "Strajkujący apelują o uwolnienie z przedłużającej się bez powodu detencji. Część z nich przebywa w zamknięciu od 21 miesięcy" - pisze Grupa Granica w mediach społecznościowych.

W poniedziałek 8 maja Straż Graniczna poinformowała, że w ciągu ostatniej doby do Polski próbowało się dostać 95 osób, m.in. z Maroka i Sri Lanki. "Od początku roku SG odnotowała łącznie ok. ośmiu i pół tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy z Białorusi do Polski" - informują oficjalne komunikaty.

TOK FM PREMIUM