"Stoczyliśmy się jako państwo. Historia nas rozliczy". Była zastępczyni RPO o migrantach w lesie

Anna Gmiterek-Zabłocka
- Bardzo często działania Straży Granicznej są opresyjne. Te wszystkie wywózki na Białoruś, wyrzucanie ludzi - to nie tylko złe prawo, ale tragiczna praktyka. A teraz pojawił się też kolejny obszar - mówi nam dr Hanna Machińska, była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich, z którą rozmawiamy o sytuacji na Podlasiu i traktowaniu przez Polskę uchodźców.
Zobacz wideo

Kryzys humanitarny na polsko-białoruskiej granicy trwa nieprzerwanie od wakacji 2021 roku. Część migrantów z takich krajów jak Syria, Irak, Jemen czy Kongo, którzy próbują dostać się do Polski, dalej jest wyrzucana na Białoruś. W lasach Podlasia wciąż są ludzie. Pomagają im aktywiści, okoliczni mieszkańcy, wolontariusze

Ci, którym udaje się złożyć w Polsce wniosek o status uchodźcy, potem często miesiącami siedzą w strzeżonych ośrodkach, za kratami. Nierzadko nie rozumieją swojej sytuacji prawnej. Są wśród nich także kobiety i dzieci.

Bywa, że po wielu miesiącach w zamknięciu i oczekiwaniu z nadzieją na wyjście na wolność - migrant jest deportowany. Tak było we wtorek z młodym Irakijczykiem, który spędził w zamknięciu 21 miesięcy, ostatnio w ośrodku w Lesznowoli. Mimo protestów aktywistów, którzy próbowali zablokować deportację, wywieziono go z Polski. 

"Nie można wydawać postanowień, które łamią życie"

- Bardzo często działania Straży Granicznej są opresyjne. Te wszystkie wywózki na Białoruś, wyrzucanie ludzi - to nie tylko złe prawo, ale tragiczna praktyka. A teraz pojawił się też kolejny obszar - deportacje stosowane w sytuacji, gdy nie jest zakończona jeszcze procedura sądowa - mówi nam dr Hanna Machińska, obrończyni praw człowieka, była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich. - To bardzo niebezpieczne, bo mówimy o deportacjach do państwa, które jest agresorem. To są ludzkie dramaty, bo ci ludzie są w wielu przypadkach w swoim kraju skazani na tortury, a nawet na śmierć - dodaje.

Jak podkreśla, trudno zrozumieć część decyzji podejmowanych przez sędziów w sprawie migrantów i migrantek z ośrodków. - Kiedy dyskutowaliśmy z sędziami, słyszeliśmy: "Mamy tyle spraw w naszych referatach, że nie jesteśmy w stanie indywidualnie wnikać w każdą". To straszne. Bo to "indywidualne wniknięcie" to obowiązek każdego sędziego. Sędzia jest zobowiązany sprawdzić sytuację danej rodziny czy osoby samotnej. Nie można wydawać postanowień, które łamią życie - mówi dalej Machińska. - Czy ci sędziowie widzieli te zamknięte ośrodki? Czy wiedzą, czym może się skończyć umieszczenie w zamknięciu człowieka, który wcześniej, w swoim kraju, był ofiarą tortur? - pyta retorycznie nasza rozmówczyni. 

- Chcę powiedzieć, że stoczyliśmy się jako państwo. Historia nas z tego rozliczy. To jest straszne niszczenie ludzi - w świetle prawa stosowanie potwornych tortur. Bo czym innym jest wyrzucanie ludzi do kraju agresora? Czy innym nazwać zamknięcie w ośrodku rodziny z dziećmi? Jak inaczej określić grupę z dziećmi, która stała ostatnio przyklejona do tego nieszczęsnego muru i odmówiono im procedury? Ci ludzie byli z Aleppo. I co, oni nie zasługują na naszą pomoc? - pyta była zastępczyni RPO. - Nie liczy się człowiek. To jest straszne, bezczelne łamanie na naszych oczach praw ludzkich - dodaje ze smutkiem.

Zwycięstwo aktywistów przed sądem

Kryzys humanitarny na granicy wciąż trwa, ale są i dobre wiadomości. Sąd Okręgowy w Warszawie kilka dni temu przyznał zadośćuczynienia za "niewątpliwie niesłuszne zatrzymania" dla aktywistów oraz osób dokumentujących kryzys humanitarny polsko-białoruskiej granicy. Chodzi o sytuację z grudnia 2021 roku i zatrzymanie aktywistów, dziennikarki i dziennikarza związanych z Punktem Interwencji Kryzysowej Klubu Inteligencji Katolickiej.

TOK FM PREMIUM