"Zielona granica" w Białymstoku. Agnieszka Holland: To, co władza mówi, nie robi na mnie wrażenia. Przeraża mnie coś innego
Białostoczanie nie usłuchali apelu rządzących wzywających do bojkotu "Zielonej granicy". Sala kinowa, w której pokaz poprzedziło spotkanie z reżyserką Agnieszką Holland, była wypełniona po brzegi. Wśród widzów nie brakowało aktywistów na co dzień pomagających na polsko-białoruskim pograniczu.
Jeden z nich - pisarz i mieszkaniec jednej z przygranicznych wiosek Mirosław Miniszewski - prowadził spotkanie z artystką. Podkreślał, że jej film nie jest zamkniętą historią. Bo chociaż odwołuje się do wydarzeń sprzed dwóch lat, z czasów gry kryzys się zaczynał, to opowiada o rzeczach, które na pograniczu wciąż się dzieją.
- To laboratorium kłamstwa i przemocy, instytucjonalnie i państwowo zaprogramowanej, musi zostać - w moim przekonaniu - opowiedziane - podkreślała Agnieszka Holland, mówiąc o powodach powstania "Zielonej granicy".
Sam film jest opowieścią o kryzysie z kilku perspektyw. Pokazuje zarówno los konkretnych migrantów, uwięzionych i przepychanych to w jedną, to w drugą stronę przez białoruskie służby, ale też pomagających im aktywistów czy funkcjonariuszy Straży Granicznej. Film jednoznacznie podkreśla, że pełną odpowiedzialność za wywołanie kryzysu migracyjnego ponosi białoruski reżim. Pokazuje jednak również doskonale udokumentowane, niezgodne z prawem i przyzwoitością, zachowania polskich służb, krytycznie odnosi się też do hipokryzji Unii Europejskiej, przymykającej oko na systemowe łamanie na pograniczu praw człowieka.
Podczas rozmowy z artystką przypomniano też o aresztowanej niedawno aktywistce. Prokuratura zarzuca jej organizowanie przemytu ludzi przez granicę polsko-litewską. Chociaż do samego zatrzymania kobiety doszło jakiś czas temu, władze nagłośniły je dopiero po wybuchu afery wizowej. Agnieszka Holland była jedną z pierwszych osób, które poręczyły za Ewę M.
Tituszki i Orwell
Przed pokazem, w holu kina Helios Alfa, reżyserkę próbowała zaatakować grupa narodowców, którymi kierował wicemarszałek województwa Sebastian Łukaszewicz z Solidarnej Polski. Histerycznie krzycząc "Do Putina" - skazany już wcześniej na grzywnę Łukaszewicz - rzucił się w kierunku reżyserki. Został jednak błyskawicznie spacyfikowany przez ochronę. Po trwającym kilkanaście sekund incydencie chuligani zniknęli z holu kina.
To nie pierwsze takie wystąpienie polityka Solidarnej Polski. Dwa lata temu został prawomocnie skazany na grzywnę za znieważanie podczas prób blokowania pierwszego w Białymstoku Marszu Równości. Wcześniej wsławił się też uczestnictwem w alkoholowych rajdach Bartłomieja Misiewicza, asystenta ówczesnego ministra obrony Antoniego Macierewicza, później zatrzymanego pod zarzutem korupcji przez CBA.
Odnosząc się do incydentu z udziałem wicemarszałka, Agnieszka Holland przypomniała swój poprzedni film "Obywatel Jones", opowiadający o Wielkim Głodzie w Ukrainie.
- Oczywiście nie można było go pokazać w Rosji. Mimo to grupa dzielnych historyków z organizacji Memoriał próbowała zorganizować w Moskwie pokaz. Został on rozbity przez tituszki - chuliganów nasłanych przez putinowskie władze - wspominała.
W rozmowie z TOK FM Holland podkreślała, że bezprecedensowa nagonka, jaką w zorganizowany sposób prowadzą przeciw niej władze, nie robi na niej wrażenia. - Przeraża mnie natomiast to, jak dużo ludzi chce im wierzyć albo ich popiera - mówiła Agnieszka Holland, podkreślając, że rząd Zjednoczonej Prawicy realizuje wizję opisaną przez George’a Orwella w 1984 roku - seanse nienawiści i odwracania znaczeń.
- Ktoś, kto zachowuje się jak Putin, oskarża o bycie jak Putin kogoś innego. Ktoś, kto stosuje nazistowski język, stygmatyzując i dehumanizując innych ludzi, oskarża o nazistowski język mnie - podsumowywała artystka.
Tajny pokaz w Puszczy Białowieskiej
Pokaz w kinie Helios nie był tak naprawdę pierwszym pokazem "Zielonej granicy" w Podlaskiem. Dzień wcześniej, na zamkniętej projekcji w jednej z wiosek w Puszczy Białowieskiej, obejrzeli go zaangażowani w pomoc migrantom mieszkańcy pogranicza i wolontariusze. Podkreślali prawdziwość obrazu. Reżyserka, przygotowując się do pracy nad filmem, spędziła na pograniczu jakiś czas, zbierając relacje wielu osób. Wielu obecnych na pokazie rozpoznawało konkretne, pokazane na filmie zdarzenia.
- Stąd pewnie też podczas pokazu czasami wybuchaliśmy śmiechem, bo wszyscy dokładnie wiedzieli, o kim opowiada dana scena - opisywała Oliwia Hurley, mieszkanka jednej z wiosek w Puszczy Białowieskiej, zaangażowana w pomoc ofiarom kryzysu.
- Jest pokazany kawałek naszego życia. Nie mamy do tego dystansu, nie możemy oceniać filmu w kategoriach czysto artystycznych. Jest dużo emocji, natomiast nie są to emocje takiego typowego widza - dodawał Kamil Syller, inny z miejscowych aktywistów.
Oliwia Hurley podkreślała też, że chociaż kryzys humanitarny na pograniczy mocno podzielił lokalną społeczność, to większość mieszkańców zdała egzamin z człowieczeństwa i niosła pomoc potrzebującym jej migrantom. Zazwyczaj oddolnie. Bo - jak podkreślała aktywistka - trudno odmówić komuś, kogo znajdzie się przemoczonego i wygłodzonego na własnym podwórku czy we własnej szopie. - Nagle się okazuje, że jeśli chodzi o takie empiryczne przeżycie krzywdy drugiego człowieka, to reagujemy tak samo, bez względu na polityczne sympatie czy poglądy - nadmieniła.
-
Skutek uboczny raportu komisji "lex Tusk". "Byłoby to straszne"
-
Ujawnił "darknet" dla dzieci, więc postanowiły, że "spadnie z rowerka". "Nękały mnie i groziły mojej rodzinie"
-
Jak się żyje w kraju, w którym Polacy stanowią największą mniejszość? "Inny schemat kariery"
-
Rząd Tuska "wygasi" hobby tysięcy Polaków? "Robią potworny kipisz"
-
''Czuliśmy się podludźmi". Anu Czerwiński o sytuacji osób LGBTQ
- Witalij Kliczko punktuje ukraińskiego prezydenta. Mówi o błędach
- Zimno i ciemno: trzeba więc grzać i świecić. Jak wygląda energetyczna układanka w tym sezonie?
- Morawiecki podkradł Hołowni popcorn? "Polityka to nie show"
- "Malowali pingwiny, czytali policjantom poezję", gdy "kraj niknął w chmurach gazu". Obrona parku Gezi [FRAGMENT KSIĄŻKI]
- "Bez alkoholu Duda jest strasznym nudziarzem, po alkoholu odwrotnie". Kulisy polsko-ukraińskiej dyplomacji [FRAGMENT KSIĄŻKI]