Słynna wioska w Siemianowicach Śląskich bez pomocy systemowej. "Usłyszeliśmy, że szerzymy turystykę pomocową"
O wiosce w Siemianowicach Śląskich głośno było w całej Polsce. Powstała zaraz po wybuchu wojny w Ukrainie z inicjatywy kilku osób. Przerodziła się w wielkie centrum pomocowe, w działanie którego zaangażowały się setki wolontariuszy. Kilka tygodni temu wioska musiała zmienić zasady działania. Po tym, jak zabrakło darów od osób prywatnych i firm, społecznicy postanowili otwierać magazyn tylko wtedy, gdy uda się go zapełnić - czyli raz na kilka dni. Aktywiści nie chcieli dłużej oglądać rozczarowania setek ludzi stojących w wielogodzinnych kolejkach, przyjeżdżających do Siemianowic często z najdalszych zakątków regionu. - Otwieramy. Ludzie stoją, czekają, a ty musisz wybrać, której z tych kobiet dać mleko - wspomina najtrudniejsze chwile Bartosz Sontag, jeden z wolontariuszy wioski.
Systemowej pomocy brak
Przez moment działacze liczyli na pomoc systemową, o którą zresztą apelowali. Niestety, nadzieje na regularne wsparcie w zaopatrzenie magazynu zniknęły po spotkaniu w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim. - Usłyszeliśmy, że to, co robimy, to szerzenie turystyki pomocowej - mówi Grzegorz Kaszubowski, jeden z założycieli wioski i stowarzyszenia Siemianowice dla Ukrainy. Spotkanie u wojewody określił jako cenne doświadczenie, choć zupełnie bezproduktywne.
- Próbowałem uświadomić urzędnikom, że nikt, kto chciałby wykorzystać czy naciągać (…) nie będzie od 4 rano stał w kolejce - podkreśla Kaszubowski. Podaje przykład matki z dwójką małych dzieci, która uciekła przed wojną i znalazła zakwaterowanie w Brennej, w domku letniskowym wysoko w górach. Był marzec, w górach śnieg, kobieta przyjechała do Siemianowic, korzystając z darmowego transportu publicznego. Stała kilka godzin w kolejce, a potem miała problem, żeby do domu wrócić i wnieść na górę "zakupy". - I nad na takimi pojedynczymi przypadkami się pochylmy - mówi Kaszubowski.
Nie wszyscy zgadzają się z tym, że Ukraińcom należy pomagać, przekazując dary. W opinii niektórych uchodźcy sami powinni zacząć się utrzymywać. Tymczasem, jak mówi Bartosz Sontag, "przed wojną ucieka każdy". - Stawiam sobie w głowie przykład swojej rodziny. Co ja bym czuł i jak ja bym się zachował, gdyby moja żona z dziećmi znalazła się w obcym kraju i ktoś oczekiwałby, żeby ona w ciągu miesiąca czy dwóch znalazła sobie pracę - dziwi się Sontag.
Społecznicy zdają sobie sprawę, że wśród uciekinierów są ludzie zamożni. Jednak, jak podkreśla Grzegorz Kaszubowski, nie można zapomnieć o tych, którzy przyjeżdżają ze wschodu Ukrainy. - To są ludzie już bardzo zmęczeni i skazani na pomoc takich inicjatyw jak nasza. (…) Zanim doczekaliby pomocy systemowej, to chyba umarliby z głodu - stwierdza.
Na szczęście - dzięki ludziom dobrej woli i prywatnym firmom - wioska wciąż może pomagać. Wprawdzie raz na kilka dni, ale wolontariusze dziękują za każde wsparcie. Jak mówią, liczy się każda pomoc, każda butelka oleju, którą można rozlać na kilka porcji i podzielić między potrzebujących. Średnia wartość paczki nie przekracza tu 100-150 złotych.
Koncert charytatywny
Brak systemowej pomocy wolontariuszy nie zniechęcił. Wyzwolił raczej kreatywność. 23 czerwca planują zorganizować koncert charytatywny w Siemianowicach Śląskich. Rozmawiają już z wykonawcami, na razie szczegółów nie zdradzają. Mówią jedynie, że muzyka będzie skierowana do wielu pokoleń. Sponsorzy, którzy mogliby pomóc, mile widziani.
Aktywiści z wioski mają też nadzieję na poszerzenie działalności stowarzyszenia. Chcieliby organizować zajęcia integracyjne, ale - jak mówią - dopóki ludzie są głodni i potrzebują chleba bardziej niż integracji, skupiają się na zdobywaniu chleba. Stowarzyszanie Siemianowice dla Ukrainy od kilku dni ma też numer KRS i nadzieję, że ułatwi to konkretne wsparcie. Założona została także internetowa zbiórka, którą można wesprzeć.
-
Nagły zwrot Niemiec. "Traktują Ukrainę jako zasób"
-
Marsz Miliona Serc zadedykowano pani Joannie, ale nikt jej nie zaprosił. "Moja historia została wykorzystana"
-
"Aż mnie pani podkręciła". Prof. Kowal ostro o słowach Waszczykowskiego. "Dziecinne i infantylne"
-
Spór o religię w lubelskim liceum. "Mamy się tłumaczyć?". Rodzice oburzeni, dyrekcja dementuje
-
Katastrofa w seminariach i "ciemna noc" Kościoła. "Stworzono w nim eldorado dla przestępców"
- Szef dyplomacji UE odwiedził Odessę. "Będziemy z Ukrainą tak długo, jak będzie trzeba"
- Twitter, czyli "syndrom Szymborskiej-Gołoty". Prof. Matczak o "igrzyskowości polityki" [FRAGMENT KSIĄŻKI]
- Wybory na Słowacji. Kolejki w Bratysławie. Kilka skarg na naruszenie ciszy wyborczej
- Wypadek na A1. Łódzka policja wydała oświadczenie: Kierowcą nie był funkcjonariusz ani jego syn
- Orlen dba o nastroje wyborców, prezes Glapiński melduje prezesowi wykonanie zadania. A po wyborach "choćby potop"