"Nie idź, bo tam mieszko bebok". Taka groźba jest już na Śląsku nieaktualna. Teraz beboka chciałby każdy

Zamiast dyscyplinować śląskie bajtle, podbijają serca mieszkańców i turystów. W Katowicach spotkać już można 17 figurek beboków, a bebokowa rodzina wciąż się rozrasta. Każdy ma swoje imię, opowiada jakąś historię i skłania do uśmiechu. A może by tak zwiedzić Katowice szlakiem beboków?
Zobacz wideo

- Bebok to stwór wymyślony przez śląskich rodziców po to, żeby dyscyplinować śląskie bajtle - mówi nam Grzegorz Chudy, artysta z katowickiego Nikiszowca, pomysłodawca i twórca beboków, które podbijają Katowice. Jednak w jego wersji wcale nie są straszne. Jak dodaje, beboki, które pamięta z dzieciństwa miały chronić dzieci przed wchodzeniem w miejsca potencjalnie niebezpieczne. - Ja byłem straszony dokładnie takim bebokiem. To był klasyczny tekst mówiący: "Nie idź tam, bo tam mieszko bebok". I mam takie wspomnienie z dzieciństwa: piwnica mojego sąsiada, do której wchodziło się z podwórka. Żodyn nie mógł wlyźć, bo tam mieszkoł bebok. I nikt nie ryzykował nie szedł - uśmiecha się Chudy.

Zgodnie z inną tradycyjną wizją beboka - miał on porywać niegrzeczne dzieci. - Niektórzy śląscy rodzice mówili: "Być grzeczny abo zabiere cie bebok" - wspomina. Miała to być diaboliczna postać z drewnianą kryką [laską] i czerwonym workiem, do którego bebok pakował niegrzeczne dzieci.

- Ale wiadomo, czasy się zmieniły. Dziś dzieci beboka się już nie boją, a boją się zmiany hasła do Internetu albo tego, że rodzice odpalą Family Linka [kontrola rodzicielska] i będzie po grach - żartuje nasz rozmówca. I wspomina, że gdy pewnego razu - na prośbę sześcioletniej wówczas córki - narysował beboka, usłyszał: "E, tato, te beboki nie są wcale takie straszne". - Bo beboki tylko udają straszne, żeby ludzie dawali im święty spokój - przekonuje z uśmiechem Grzegorz Chudy.

Życie codzienne beboków

Na katowickim szlaku beboków jest już 17. Figurki ustawiono w różnych punktach miasta. Zanim jednak to się stało, charakterystyczne straszki stały się bohaterami akwarel. - Właściwie była to cała seria akwarel przedstawiających życie codzienne beboków w Nikiszowcu. Powstał z nich także album - wspomina nasz rozmówca.

Jak dodaje, potem wybuchła pandemia i beboki zaczęły niespodziewanie służyć za postacie komentujące ludzką rzeczywistość. - Są rzeczy, których może bałbym się powiedzieć. Więc miałem beboka, który mówił to, co mówił. Zawsze mogłem stwierdzić, że to on tak pedzioł. I tak powoli bebok zaczął stawać się maskotką Nikiszowca, czyli osiedla w którym mieszkam i tworzę - opowiada Chudy.

Aż w końcu rzeźbiarka Karolina Piechota oraz odlewnik Dariusz Kik stworzyli pierwszą figurkę. - Ona właściwie nie miała być figurką uliczną. Tak trochę dla hecy zrobiliśmy zdjęcie tego beboka na ulicy w Nikiszowcu, podchwyciła to prasa i narodził się pomysł, czy by nie spróbować stworzyć szlaku beboków. Dwie, może trzy, figurki rocznie miały pojawiać w różnych charakterystycznych punktach miasta i opowiadać ich historię - mówi Chudy.

Powodzenie tych uroczych, "miejskich" beboków przeszło jednak oczekiwania ich twórcy. - Ni stąd, ni zowąd to załapało i nagle okazało się, że każda dzielnica chce mieć swojego beboka, jakaś społeczność chce mieć swojego beboka czy na przykład klub sportowy też chce beboka. Powstał nawet spektakl z bebokami. I tak się to potoczyło, że powstał zupełnie niezależny od miasta, chociaż przez miasto bardzo wspierany, projekt. Finansowany przez ludzi, którzy chcieli beboka w swojej okolicy. Każdy bebok ma swoje imię, i swoją historię, i tworzą taką sympatyczną uśmiechającą ludziom twarze trasę - dodaje nasz rozmówca. Za projekt każdej kolejnej figurki służy akwarela jego autorstwa.

Miejska biżuteria

Katowickie beboki otrzymują imiona na dwa sposoby. Może być to imię wymyślone przez "opiekuna" figurki. - Tak było na przykład z moim bebokiem, tym uciekającym z okna mojej pracowni. Po prostu wiedziałem, że to musi być Jorguś - stwierdza Grzegorz Chudy. Z kolei bebok-hokeista stojący przed lodowiskiem Jantor w Janowie nosi imię Ernest. - To pseudonim Marka Pohla, świetnego hokeisty i górnika, który był bardzo długo podporą klubu Naprzód Janów. Inny przykład: bebok-malarz w Giszowcu. - Nie mógł się nazywać inaczej niż Ewald. Na cześć Ewalda Gawlika - tłumaczy Chudy.

Innym figurkom imiona nadają mieszkańcy - głosując przez Internet. Tak było na przykład z Florką stojącą na placu Kwiatowym w Katowicach. W ten sposób swoje imiona otrzymały również Frelka i Miglanc sprzed Galerii Katowickiej czy inny ulubieniec naszego rozmówcy - bebok-żarłok Bonclok.

Niedawno konkurs na imię dla swojego beboka ogłosiło Centrum Integracji Międzypokoleniowej Bezpieczna Twierdza w Ligocie-Panewnikach. Figurka niebawem zostanie odsłonięta. - Naszego beboka dedykujemy wszystkim mieszkańcom, dla których Bezpieczna Twierdza jest drugim domem oraz tym, którzy nas wspierają i nam kibicują, pomagają nam ten dom budować i urządzać. To nasz wspólny Bebok - informuje świetlica.

W innej dzielnicy Katowic - Szopienicach - powstać może cały szlak beboków. Jak dowiadujemy się z profilu beboków na Facebooku - "Społecznicy ze Szopiynic stworzili specjalno internetowo ściepa". A w międzyczasie powstała także mapa katowickich beboków, stworzona przez Frantki Wędrowniczki.

Czy sympatyczny bebok ma szansę niebawem kojarzyć się z Katowicami bardziej niż Spodek? - Jak stwierdził wojewódzki konserwator zabytków na jednym spotkaniu - te beboki to taka miejska biżuteria. Myślę, że to jest najlepsze określenie. Tak jak Spodek jest wyjściowym garniturem, tak bebok może być dodatkiem do niego - kwituje Grzegorz Chudy.

Bebok w wielkim mieście

Jak zapewnia nasz rozmówca, różne prace "z bebokami" na co dzień zobaczyć można w jego Atelier z akwarelami przy ul. Czechowa w Nikiszowcu. W tym roku odbędą się również dwie "bebokowe" wystawy. Pierwszą można oglądać w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Bytomiu przy ul. Sobieskiego w ramach Festiwialu Książki i Komiksu Niezależnego. Wystawa akwarel z bebokami potrwa tam do 30 czerwca. 29 września planowane jest otwarcie wystawy pod tytułem "Bebok w wielkim mieście" w Galerii Katowickiej.

Kolebką beboków pozostaje jednak katowicki Nikiszowiec. - To magiczne miejsce, absolutnie. To kwestia nie tylko architektury, ale także niesamowitych ludzi, którzy tutaj mieszkają. Bo Nikiszowiec przyciąga ludzi nietuzinkowych - twierdzi nasz rozmówca. - Tutaj działo wszystko, jak to było za starego pierwyj - dodaje.

TOK FM PREMIUM