Działacz fundacji Kai Godek jednak nie zapłaci grzywny za pikietę przed szkołą. Prokuratura włącza się do sprawy

Anna Gmiterek-Zabłocka
Sąd umorzył sprawę dotyczącą zgromadzenia, jakie przed lubelskim liceum zorganizował działacz fundacji Kai Godek. Marek W. nie miał zgody na pikietę przy szkole i został ukarany grzywną. Do sprawy postanowiła włączyć się prokuratura.
Zobacz wideo

Tysiąc złotych grzywny miał zapłacić Marek W. - jeden z działaczy fundacji Życie i Rodzina Kai Godek - za zorganizowanie zgromadzenia "bez wymaganego zawiadomienia" przed lubelskim Liceum Ogólnokształcącym im. Jana Zamoyskiego. Taki wyrok - w trybie nakazowym - na wniosek policji wydał sąd w połowie stycznia. Mężczyzna nie miał zgody na zwołanie pikiety przed szkołą. Zgłosił ją wprawdzie formalnie w urzędzie miasta, ale zgłoszenie dotyczyło innej lokalizacji (przed ratuszem).

Do wyroku złożono odwołanie, więc proces przed sądem miał ruszyć w normalnym trybie. Wezwano świadków, w tym Ewę Leonowicz, jedną z nauczycielek LO, która złożyła zawiadomienie dotyczące pikiety przed szkołą.

Okazało się jednak, że do sprawy przyłączyła się prokuratura, która wniosła o umorzenie postępowania. Śledczy podali, że w ich ocenie skierowanie wniosku o ukaranie było przedwczesne i "sprawa będzie podlegała dalszej analizie". Nie wyjaśnili jednak, co to konkretnie oznacza. 

- Jestem głęboko rozczarowana tym, że na wniosek oskarżyciela publicznego sąd był zmuszony umorzyć sprawę związaną z organizacją pikiety w miejscu innym niż podawał to organizator. W tym zakresie sprawa wydawała się dość oczywista. Jeśli zgłaszamy zgromadzenie w danym miejscu, to jest ono legalne właśnie w tym miejscu. Jeśli idziemy gdzie indziej, to jest ono nielegalne. Nie jestem w stanie zrozumieć motywów, które kierowały panią prokurator, gdy postanowiła wysunąć taki wniosek - komentuje Ewa Leonowicz. 

Zapowiadają kolejną pikietę

Tymczasem organizator pikiety zapowiada kolejną - ponownie przed lubelskim liceum. Jak dowiadujemy się w ratuszu, zgromadzenie zostało zgłoszone na 15 lutego, od godziny 7.30 do 8.30 - czyli wtedy, gdy uczniowie będą szli do szkoły. Podobnie było przy poprzednich trzech manifestacjach działaczy fundacji Kai Godek (w listopadzie, grudniu i styczniu).

Kilka dni temu wiceprezydent Lublina Mariusz Banach zapowiadał, że urząd dokładniej będzie się przyglądał zgromadzeniom prawicowych aktywistów przed liceum. - Jeżeli młodzież stwierdza, że w trakcie pikiet jest przez te osoby zaczepiana i nagrywana, to jest to rzeczywiście argument, by może nie tyle nie zgadzać się na te zgromadzenia, ale żeby wskazać inne miejsce ich lokalizacji. I do tego będę namawiał pana prezydenta [Krzysztofa Żuka] - mówił Mariusz Banach.

Deklaracja padła w trakcie obrad Młodzieżowej Rady Miasta, na których uczniowie zgłosili, że nie czują się przed swoją szkołą bezpiecznie. Mówili, że są zaczepiani i nagrywani przez aktywistów z fundacji Kai Godek, choć nie wyrażają na to zgody. 

Gdy pytamy ratusz o zgodę na środową pikietę, urzędnicy podają, że - zgodnie z prawem - "Urząd Miasta nie ma możliwości wezwania organizatora zgromadzenia do zmiany miejsca lub czasu wydarzenia i nie posiada dodatkowych kompetencji w tym zakresie". Przekonują też, że na miejscu pojawi się większa liczba funkcjonariuszy straży miejskiej. 

"Miasto jest w stałym kontakcie z dyrekcją szkoły. Dzisiaj [wtorek] odbyło się, zaplanowane już w zeszłym tygodniu, spotkanie z przedstawicielami Samorządu Uczniowskiego i Rady Rodziców oraz Dyrektorką szkoły w celu wypracowania możliwych rozwiązań i wspólnych działań w tej sytuacji. Młodzież zaprosiła również Prezydenta Miasta Lublin na spotkanie ze społecznością szkolną II LO. Odbędzie się ono w najbliższym czasie w siedzibie placówki" - czytamy w informacji przesłanej nam przez ratusz.

Rzeczniczka prezydenta Katarzyna Duma wyjaśniła nam, że z przedstawicielami rodziców i uczniów we wtorek spotkał się prezydent Krzysztof Żuk, jego zastępca Mariusz Banach, sekretarz miasta Andrzej Wojewódzki i komendant Straży Miejskiej w Lublinie. 

Pikiety prawicowych działaczy przed lubelskim liceum były odpowiedzią na wywiady, jakich nauczyciele, a później również uczniowie ze szkolnego samorządu, udzielili dziennikarce TOK FM. Mówili w nich m.in. o szacunku do osób o innej orientacji seksualnej i tożsamości płciowej. "Te banery i słowa, że nauczyciele nas genderyzują. Co za absurd" - mówili nam uczniowie.

>> CZYTAJ WIĘCEJ WIADOMOŚCI Z LUBLINA <<

TOK FM PREMIUM