Alkohol i przemoc w rodzinach uchodźczych. "Wojna nasiliła problemy. Pomagam takim osobom"
W Polsce - w obliczu wojny - zamieszkało około 1-1,2 miliona uchodźców z Ukrainy. To głównie kobiety i dzieci, ale są też dziadkowie, czasami ojcowie, wujkowie, ciocie. - Tak naprawdę przyjechały do nas bardzo różne osoby. Cały przekrój ukraińskiego społeczeństwa, a to oznacza, że i problemy są bardzo różne - mówią lubelscy urzędnicy.
Część osób, które pojawiły się w Polsce, walczy choćby z uzależnieniem od alkoholu. To m.in. kobiety, które miały ten problem już wcześniej w Ukrainie, a wojna i emocje z nią związane jeszcze go nasiliły. Korzystają z pomocy psychologów, również ukraińskich. - Mam takie przypadki, pomagam takim osobom - przyznaje psycholożka Helena Nagirna.
Zdarza się również tak, że uchodźcy i uchodźczynie dopiero w Polsce szukają rozwiązania swoich problemów w alkoholu. Bo nie radzą sobie z trudnymi doświadczeniami okresu wojny, z dramatycznymi przeżyciami, które mają za sobą, z lękiem.
Kolejny problem to przemoc domowa. Jak słyszymy od ukraińskich psycholożek, w Ukrainie dominujący był patriarchalny model rodziny. Niejednokrotnie w domach zdarzała się przemoc, związana m.in. z alkoholem. Kobiety, które przyjechały same z dziećmi do Polski, musiały z dnia na dzień stać się samodzielne, wziąć odpowiedzialność za siebie i za dzieci. A to było i jest wyzwaniem.
Sytuacja kryzysowa spowodowała, że w części rodzin odżyły zachowania przemocowe rodzica w stosunku do dziecka. Agresja pojawiła się też w niektórych nowych rodzinach, w których wcześniej jej nie było. - Część rodziców sobie nie radzi z tym, z czym muszą się mierzyć. A jeśli mama jest w złym stanie emocjonalnym i nie chce dać sobie pomóc, mogą się pojawić działania destrukcyjne - słyszymy od psychologów.
"Były przypadki, gdy dzieci trzeba było odebrać"
- Na pewno wojna i związane z nią traumatyczne przeżycia wyzwalają wiele skrywanych dotąd emocji czy problemów. I dlatego nasza praca - praca służb społecznych - obecnie przybiera inny wymiar. Z jednej strony pomagamy ukraińskim rodzinom, z drugiej - zderzamy się z trudnymi, kryzysowymi sytuacjami, które są dziś spotęgowane - mówi Monika Lipińska, zastępczyni prezydenta Lublina do spraw społecznych. Przyznaje, że były przypadki, gdy - z powodu przemocy - dzieci trzeba było zabrać z domu.
- Mamy obecnie kilkoro ukraińskich dzieci odebranych ich rodzicom i skierowanych do placówek opiekuńczo-wychowawczych w Lublinie, oczywiście również przy udziale sądu - informuje wiceprezydent miasta Monika Lipińska. - Pojawiają się problemy wychowawcze, agresja, uzależnienia również w ukraińskich rodzinach. Tak samo jak i w polskim społeczeństwie. Dziś to bardziej wychodzi na światło dzienne - dodaje.
Lublin zorganizował system pomocy psychologiczno-pedagogicznej, również wsparcie dla ukraińskich mam w pełnieniu ról wychowawczo-opiekuńczych. Można skorzystać z indywidualnej terapii, można pójść na terapię grupową. Ważne, by zrobić pierwszy krok i poszukać specjalisty.
Sygnały o przemocy wobec dzieci trafiają m.in. do asystentek szkolnych. - Chcą wiedzieć, w jaki sposób jest zorganizowany nasz system prawny, jak chronione są dzieci, jakie działania trzeba podejmować, bo to jest problem, z którym się spotykamy - mówi Agnieszka Kosowicz z Polskiego Forum Migracyjnego.
- Widzimy, że niektóre szkoły modelowo odpowiadają na sytuacje przemocowe, zapewniając dziecku wsparcie. Ale widzimy też, że są szkoły, które lekceważą temat i wychodzą z założenia, że jest jak jest - matka ma prawo być zdenerwowana. W efekcie akceptują sytuację, w której dziecko przychodzi do szkoły bite, czasami regularnie - dodaje nasza rozmówczyni. I przypomina, że takie przypadki należy zgłaszać, a rodzinom zakładać Niebieską Kartę.
Jak mówi Agnieszka Kosowicz, sygnały są jednak nie tylko ze szkół. - Zdarza się, że osoby, z którymi w naszej fundacji pracujemy, same mówią o tym, że stosują przemoc. Czasami nie zdają sobie sprawy, że takie zachowanie jest w Polsce niedopuszczalne, ale zdarza się też, że przychodzą do nas dzieci, mówiąc o przemocy ze strony rodziców - mówi Kosowicz. I dodaje, że w wielu przypadkach widać różnicę w polskim i ukraińskim postrzeganiu praw dziecka. - Dokłada się do tego sytuacja wojny i ogromne emocjonalne wyczerpanie kobiet, które od wielu miesięcy są same z dziećmi i nie radzą sobie z tą sytuacją. Bywa, że takie mamy odgrywają swoją złość, strach, niepewność czy poczucie beznadziei na dzieciach - tłumaczy szefowa Polskiego Forum Migracyjnego.
W styczniu 2023 roku organizacje, które od lat pomagają migrantom i uchodźcom, przygotowały wytyczne dotyczące sytuacji dzieci i tego, w jakim kierunku zmienić prawo. Zapisano tam m.in., że potrzebne jest monitorowanie pracy/szkolenia dla personelu z Ukrainy - aby w placówkach dla dzieci z Ukrainy były przestrzegane polskie przepisy związane z dobrem dziecka. Wskazano również, że warto ustalić "protokół rozbieżności" polskiego i ukraińskiego systemu pracy z dziećmi bez opieki i ustalić "wspólne, akceptowane przez obie strony podejście do spraw, które rozumiemy inaczej". "Obecny brak szczerej rozmowy generuje chaos i bardzo niespójne działania instytucjonalne" - napisali przedstawiciele organizacji pozarządowych.
-
Marsz Miliona Serc zadedykowano pani Joannie, ale nikt jej nie zaprosił. "Moja historia została wykorzystana"
-
Nagły zwrot Niemiec. "Traktują Ukrainę jako zasób"
-
Spór o religię w lubelskim liceum. "Mamy się tłumaczyć?". Rodzice oburzeni, dyrekcja dementuje
-
"Aż mnie pani podkręciła". Prof. Kowal ostro o słowach Waszczykowskiego. "Dziecinne i infantylne"
-
Mniejsze parówki, cieńszy papier toaletowy. Trwa masowe mydlenie oczu konsumentom
- Szef dyplomacji UE odwiedził Odessę. "Będziemy z Ukrainą tak długo, jak będzie trzeba"
- Twitter, czyli "syndrom Szymborskiej-Gołoty". Prof. Matczak o "igrzyskowości polityki" [FRAGMENT KSIĄŻKI]
- Wybory na Słowacji. Kolejki w Bratysławie. Kilka skarg na naruszenie ciszy wyborczej
- Wypadek na A1. Łódzka policja wydała oświadczenie: Kierowcą nie był funkcjonariusz ani jego syn
- Orlen dba o nastroje wyborców, prezes Glapiński melduje prezesowi wykonanie zadania. A po wyborach "choćby potop"