Łódzkie. Ruszyli na pomoc 10-osobowej rodzinie z Ukrainy. "Na pewno sprowadzimy ich tu jeszcze więcej"
10-osobowa rodzina zamieszkała w Dobroniu. To niewielka miejscowość pod Pabianicami, licząca osiem tysięcy mieszkańców. Ukraińców przyjęła Maria Wrzos-Meus, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Kultury w Pabianicach. - Trzeba pomagać. To są matki z dziećmi, których mężowie walczą na froncie. My mieliśmy taką możliwość, bo mamy z siostrą dwa domy niedaleko siebie, w cichej i spokojnej dzielnicy. Siostra jest chwilowo sama, bo mąż wyjechał, więc przyszła mieszkać do nas, a im oddaliśmy cały dom - opowiada pani Maria.
Jak trafiła akurat na tę rodzinę? Babcia dzieci uchodźców - przyjętych do domu pani Marii - pracuje u jednej z jej znajomych. Działać trzeba było szybko, bo nie wiadomo, jak sytuacja w pogrążonej wojną Ukrainie będzie się rozwijała. - Namawialiśmy ją, żeby nie czekali, tylko się ewakuowali. Od razu powiedzieliśmy, że my tu wszystko zapewnimy: od mieszkania, przez jedzenie, po ubranie i środki czystości - opowiada Maria Wrzos-Meus.
Na rodzinę czekał nie tylko ciepły dom, lecz także pełna lodówka i ubrania, które przynosili mieszkańcy z okolicy. - To było niesamowite. Powiedziałam, że brakuje wanienki dla dzidziusia, a za 20 minut już była. Potrzebne były foteliki do przewiezienia ich z granicy i w godzinę uzbierało się aż 20 - opowiada. - Jeśli coś nie będzie nam potrzebne, to się podzielimy. Jeśli będzie nam czegoś brakować, to sąsiedzi z Dobronia obiecali pomoc - dodaje.
24 godziny drogi
Po rodzinę z Ukrainy pojechali lokalni społecznicy i włodarze. Wyjechali z Pabianic w sobotę o 20 i udali się do Hrubieszowa na Lubelszczyźnie. W dwóch busach byli: Michał Pietrzak - społecznik i organizator WOŚP w Pabianicach, Krzysztof Habura - starosta powiatowy, Krzysztof Rąkowski - przewodniczący Rady Miejskiej w Pabianicach oraz Michał Michalski i Michał Kukieła - lokalni działacze. Najpierw mieli zawieźć rzeczy zebrane ze zbiórki. Gdy się okazało, że do przywiezienia będzie minimum 10 osób, szybko zorganizowano busy. W akcję włączyli się lokalni przedsiębiorcy: Andrzej Wiśniewski, Jacek Jantoń i Piotr Włodarczyk.
Wszyscy wrócili do Pabianic po prawie 24 godzinach. W międzyczasie, czekając jeszcze na rodzinę na granicy, aktywiści pomagali w roznoszeniu darów dla uchodźców. - Jesteśmy koszmarnie zmęczeni. Nie spaliśmy prawie wcale - mówi Michał Pietrzak. - Ale z drugiej strony jesteśmy bardzo szczęśliwi - dodaje.
- To, co tam zobaczyliśmy, daje nam moc do tego, żeby w kolejnych dniach organizować dalszą pomoc dla uchodźców. Na pewno będziemy działać i do Pabianic sprowadzimy jeszcze więcej rodzin potrzebujących pomocy, które otoczymy opieką - zapowiada z kolei Krzysztof Habura, starosta powiatowy.
Auto przez całą drogę prowadził Krzysztof Rąkowski. - Miałem na pokładzie niesamowitą ekipę. Dzieci, które wieźliśmy, pięknie śpiewały. Wszyscy, gdy już wsiedli do auta i poczuli się bezpiecznie, stworzyli ciepłą atmosferę. A nasza mała księżniczka, trzymiesięczna, pięknie spała - opowiada kierowca. - Trzeba to przeżyć. Gdy się jest na miejscu i widzi całe rzesze ludzi, którzy czekają, serce się kraje - przyznaje.
- Na szczęście większość z tych osób wie, gdzie chce dotrzeć. Mają jakieś rodziny, znajomych albo już umówione osoby, które chcą ich przyjąć. Gdy się patrzy na ten odzew społeczeństwa polskiego, to jest się naprawdę podbudowanym - przekonuje Pietrzak.
Pabianiccy społecznicy - razem z Ewą Szulc, aktywistką z Polskiej Akcji Humanitarnej - założyli grupę w mediach społecznościowych. Tam zamieszczane są informacje dotyczące zbiórek prowadzonych na terenie Pabianic i województwa łódzkiego oraz organizacji noclegów dla potrzebujących. W bazie jest już 150 miejsc. Tam też można zgłosić chęć przyjęcia uchodźców z Ukrainy.
-
Nagły zwrot Niemiec. "Traktują Ukrainę jako zasób"
-
Marsz Miliona Serc zadedykowano pani Joannie, ale nikt jej nie zaprosił. "Moja historia została wykorzystana"
-
"Aż mnie pani podkręciła". Prof. Kowal ostro o słowach Waszczykowskiego. "Dziecinne i infantylne"
-
Spór o religię w lubelskim liceum. "Mamy się tłumaczyć?". Rodzice oburzeni, dyrekcja dementuje
-
Mniejsze parówki, cieńszy papier toaletowy. Trwa masowe mydlenie oczu konsumentom
- Szef dyplomacji UE odwiedził Odessę. "Będziemy z Ukrainą tak długo, jak będzie trzeba"
- Twitter, czyli "syndrom Szymborskiej-Gołoty". Prof. Matczak o "igrzyskowości polityki" [FRAGMENT KSIĄŻKI]
- Wybory na Słowacji. Kolejki w Bratysławie. Kilka skarg na naruszenie ciszy wyborczej
- Wypadek na A1. Łódzka policja wydała oświadczenie: Kierowcą nie był funkcjonariusz ani jego syn
- Orlen dba o nastroje wyborców, prezes Glapiński melduje prezesowi wykonanie zadania. A po wyborach "choćby potop"