Pracownikom ZOO czasem puszczają nerwy. "Chcecie, żeby wasi goście się tak zachowywali?"
Jedna z podstawowych zasad w gdańskim (i pewnie nie tylko) ZOO brzmi: "Nie karmić zwierząt". Jak mówią nam pracownicy ogrodu, jest to też zasada zdecydowanie najczęściej łamana. - Nieważne czym. Sam fakt dokarmiania jest czymś nieodpowiednim - mówi stanowczo Paweł Ciesielski z działu edukacji gdańskiego ZOO. - Każde nasze zwierzę ma swoją dawkę żywieniową. Mamy w ogrodzie żywieniowca, który o to dba. Dokarmianie to największy z grzechów naszych gości - kręci głową.
"Nawet niepozorna trawka może okazać się szkodliwa. Nigdy nie wiemy, co tak naprawdę podajemy, z czym miało to kontakt i co my możemy przenieść na naszych rękach. W dodatku zwierzęta mogą ze sobą nawzajem zacząć walczyć o pokarm, a także zrobić krzywdę dokarmiającemu. Skrajną bezmyślnością jest dokarmianie chrupkami, chipsami, cukierkami. Już niejedno takie zachowanie skończyło się tragicznie" - czytamy w apelu opublikowanym w mediach społecznościowych ogrodu.
Przyłapani na dokarmianiu zwiedzający tłumaczą, że - ich zdaniem - "zwierzęciu nic się nie stanie" albo że "w takiej ilości nie zaszkodzi". Często też próbują przekonywać, że nie zauważyli, że dziecko coś wrzuciło za ogrodzenie.
- To nie jest wytłumaczenie - mówi Ciesielski. - Zdarza się, że widzimy wcześniej, jak ten rodzic sam podaje dziecku listek czy trawkę [do karmienia zwierząt]. Trzeba też pamiętać, że jeśli ktoś się zachowuje nieprawidłowo, to napędza też kolejne nieprawidłowe zachowania, bo wiele osób kopiuje to, co robią inni - rozkłada ręce edukator.
Stukanie w szyby, krzyki, flesze
Ale nie tylko z dokarmianiem jest problem. Do niewłaściwych i niebezpiecznych zachowań, które powtarzają się bardzo często, pracownicy ZOO zaliczają też stukanie w szyby, błyskanie fleszem i krzyki.
"Jest nam przykro, że musimy kontrolować i upominać dorosłe osoby. W dodatku zdarzają się sytuacje, w których zwrócenie uwagi spotyka się z nieprzyjemnymi komentarzami w kierunku naszych pracowników" - to kolejny gorzki wniosek pracowników ogrodu.
Ciesielski mówi wprost: "Czasami zapominamy, że to my jesteśmy gośćmi w ogrodzie zoologicznym, a zwierzęta są jego gospodarzami". - Na pewno nie chcielibyśmy, żeby goście przychodzący do naszych domów się tak zachowywali - dodaje.
Nawet miłe zwierzę może być groźne
Pracownicy ZOO podkreślają też, że niektóre zachowania są niebezpieczne nie tylko dla zwierząt, ale również dla samych odwiedzających.
"Niestety są miejsca, gdzie zwiedzający usiłują przekraczać ogrodzenia. Specjalnie dla lepszego odbioru staraliśmy się zmniejszyć wizualne bariery. Niestety wiele osób nie docenia tego i dodatkowo forsuje takie zabezpieczenia" - piszą pracownicy ZOO.
Ciesielski informuje, że najczęściej forsowaną zagrodą jest ta z wielbłądami jednogarbnymi. - Trzeba pamiętać, że są to zwierzęta, które wbrew pozorom potrafią zrobić krzywdę. Mogą kopnąć, ale też boleśnie ugryźć. Szczególnie trzeba uważać na samce, które w obronie samic czy swojego terytorium potrafią po prostu złapać zębami. To jest naprawdę ułamek sekundy - uczula.
- Na szczęście nigdy nie zdarzyło się nic tragicznego w naszym ogrodzie, ale takie sytuacje zdarzały się w innych ogrodach na świecie - dopowiada nasz rozmówca.
Głaskanie? Karmienie? Można w Małym ZOO
Ciesielski podkreśla, że jeśli ktoś szuka bliższego kontaktu ze zwierzętami, może go znaleźć w Małym ZOO, poza centralną częścią ogrodu. - Można tam wejść, pogłaskać kozy i inne zwierzęta, które są udomowione. Można też nakarmić je specjalnie przygotowaną tam dla nich karmą - zachęca edukator.
- Apelujemy, żeby przychodzić do ogrodu, ale też pamiętać, że jest to miejsce, które ma chronić gatunki. Jeżeli więc chcemy je chronić, trzeba się dobrze zachowywać - podsumowuje.
-
Nagły zwrot Niemiec. "Traktują Ukrainę jako zasób"
-
Marsz Miliona Serc zadedykowano pani Joannie, ale nikt jej nie zaprosił. "Moja historia została wykorzystana"
-
"Aż mnie pani podkręciła". Prof. Kowal ostro o słowach Waszczykowskiego. "Dziecinne i infantylne"
-
Spór o religię w lubelskim liceum. "Mamy się tłumaczyć?". Rodzice oburzeni, dyrekcja dementuje
-
Mniejsze parówki, cieńszy papier toaletowy. Trwa masowe mydlenie oczu konsumentom
- Szef dyplomacji UE odwiedził Odessę. "Będziemy z Ukrainą tak długo, jak będzie trzeba"
- Twitter, czyli "syndrom Szymborskiej-Gołoty". Prof. Matczak o "igrzyskowości polityki" [FRAGMENT KSIĄŻKI]
- Wybory na Słowacji. Kolejki w Bratysławie. Kilka skarg na naruszenie ciszy wyborczej
- Wypadek na A1. Łódzka policja wydała oświadczenie: Kierowcą nie był funkcjonariusz ani jego syn
- Orlen dba o nastroje wyborców, prezes Glapiński melduje prezesowi wykonanie zadania. A po wyborach "choćby potop"