"Szykuje się życie na kartonach". Lokatorzy TBS-ów na Bemowie nie zgadzają na nowe stawki czynszu
- Szykuje się życie na kartonach. Nie będziemy już mieli na montaż kuchni i szaf - mówi wykładowca akademicki Piotr Szenajch. Dla niego i jego rodziny nowa stawka oznacza 3,2 tys. zł samego czynszu, bez opłat za media. Jego zdaniem to zaprzeczenie idei TBS-ów, mających oferować tanie mieszkania na wynajem dla średnio zarabiających. Wśród sąsiadów są: pielęgniarka, nauczyciele, listonosz czy kucharka w przedszkolu. Niektórzy musieli wziąć kredyt na tzw. wkład partycypacyjny. Jeśli zrezygnują, spółka TBS Warszawa Północ potrąci im 5 proc. kary umownej.
- Teraz za 60 metrów kwadratowych u prywatnego właściciela, w nowym budownictwie i przy stacji metra, płacimy 2,5 tys. złotych. Przeprowadzamy się wprawdzie do trochę większego mieszkania, ale będziemy płacić 3,2 tys. złotych za mieszkanie, które w jednej trzeciej sfinansowaliśmy całymi naszymi życiowymi oszczędnościami - podkreśla Szenajch.
Mieszkańcy zauważają, że we wszystkich innych TBS-ach na terenie Warszawy jest dużo taniej, nie mówiąc już o stawkach w innych miastach. Nie godzą się też na to, żeby miejska spółka przerzucała na nich swoje problemy finansowe. Na budowę bloków spółka TBS Warszawa Północ wzięła kredyt ze zmiennym oprocentowaniem w Banku Gospodarstwa Krajowego. Gdy stopy procentowe poszły w górę, oprocentowanie wzrosło z 0,24 proc. do 6,93 proc., a rata kredytu poszybowała.
Mieszkańcy, wspierani przez działaczy partii Razem i radnych Lewicy, apelują w piśmie do prezydenta Rafała Trzaskowskiego i spółki TBS Warszawa Północ o pilne działania naprawcze, w tym dokapitalizowanie inwestycji w celu nadpłaty kredytu i ponownego przeliczenia czynszu.
Miejscy urzędnicy rozkładają ręce. Rzeczniczka ratusza twierdzi, że miasto już dwa razy interweniowało w Ministerstwie Rozwoju, proponując wprowadzenie stałego oprocentowania dla TBS-ów, na poziomie 2 proc. Na razie bez skutku. - Mamy dosyć ograniczone możliwości z punktu widzenia przepisów - podkreśla Monika Beuth. - Myślimy nad tym, co można jeszcze w ramach TBS-u ulokować, np. jakąś instytucję miejską, która mogłaby wziąć na siebie część tych kosztów, żeby ulżyć mieszkańcom. Staramy się, ale mamy ograniczone ruchy, stąd nasza interwencja w ministerstwie - dodaje.
-
Marsz Miliona Serc zadedykowano pani Joannie, ale nikt jej nie zaprosił. "Moja historia została wykorzystana"
-
Nagły zwrot Niemiec. "Traktują Ukrainę jako zasób"
-
Spór o religię w lubelskim liceum. "Mamy się tłumaczyć?". Rodzice oburzeni, dyrekcja dementuje
-
"Aż mnie pani podkręciła". Prof. Kowal ostro o słowach Waszczykowskiego. "Dziecinne i infantylne"
-
Mniejsze parówki, cieńszy papier toaletowy. Trwa masowe mydlenie oczu konsumentom
- Szef dyplomacji UE odwiedził Odessę. "Będziemy z Ukrainą tak długo, jak będzie trzeba"
- Twitter, czyli "syndrom Szymborskiej-Gołoty". Prof. Matczak o "igrzyskowości polityki" [FRAGMENT KSIĄŻKI]
- Wybory na Słowacji. Kolejki w Bratysławie. Kilka skarg na naruszenie ciszy wyborczej
- Wypadek na A1. Łódzka policja wydała oświadczenie: Kierowcą nie był funkcjonariusz ani jego syn
- Orlen dba o nastroje wyborców, prezes Glapiński melduje prezesowi wykonanie zadania. A po wyborach "choćby potop"