Hanna Gronkiewicz-Waltz: Prosiliśmy policję o osobę do kontaktu z nami. Nie było odpowiedzi

Czy Hanna Gronkiewicz-Waltz swoją decyzją o odwołaniu Marszu Niepodległości w Warszawie zrobiła prezent Prawu i Sprawiedliwości? - Nie rozumiem tego zarzutu - tłumaczyła w TOK FM prezydent Warszawy. I zapewniała: - To nie ma żadnego związku z końcem kadencji.

Prenumerata cyfrowa TOK FM i Wyborcza.pl - pierwszy taki dwupak! Do kupienia prosto i wygodnie, a do tego 50% taniej.  Sprawdź szczegóły >>>

Ustępująca prezydent Warszawy zakazała wczoraj tegorocznego Marszu Niepodległości organizowanego przez środowiska narodowe. Chwilę później prezydent i premier zapowiedzieli, że w jego miejsce ulicami stolicy 11 listopada przejdzie ich własny "biało-czerwony" marsz.

W "Poranku" TOK FM Hanna Gronkiewicz-Waltz mówiła, że decyzją premiera  i prezydenta nie jest zaskoczona. Jak twierdziła, swojej nie konsultowała wcześniej ani z Andrzejem Dudą, ani Mateuszem Morawieckim, ani z Platformą Obywatelską, do której należy. 

- Oceniliśmy, że bezpieczeństwo mieszkańców Warszawy może być naruszone. Oceniliśmy portale organizacji neofaszystowskich i skrajnie prawicowych. Do tego premier Morawiecki powiedział w "Gazecie Polskiej", że organizatorzy nie będą mogli zapewnić porządku i niewykluczone są prowokacje - wyliczała prezydent Warszawy.  

Gronkiewicz-Waltz powtórzyła również, że nie ma pewności, czy w związku z trwającym protestem policjantów udałoby się dostatecznie zabezpieczyć tego rodzaju wydarzenie.

- Przy mniejszej liczbie policjantów jest oczywiste, że bezpieczeństwo jest mniejsze. Mam wiedzę z pisma datowanego na 31 października, w którym komendant stołecznej policji zwrócił się z prośbą o wprowadzenie dodatkowego zabezpieczenia na trasy planowanego marszu pod kątem ewentualnych zagrożeń terrorystycznych. Zwracał się też z prośbą o dodatkowe zabezpieczenia, betonowe zapory, których nie byliśmy w stanie zapewnić. A potem, gdy poprosiliśmy o to, aby oddelegowano osobę, która będzie w bieżącym kontakcie z nami, nie było na to odpowiedzi. Policjanci nie wracają z L4. Zawsze były sprowadzane posiłki dla zabezpieczenia Marszu Niepodległości. Teraz jest to niemożliwe. Nie możemy mieć na to zamkniętych oczu - powiedziała. 

Czytaj także: Czy policja jest gotowa na 11 listopada? "Mamy ogromne doświadczenie. Damy sobie radę" 

Dla kogo to prezent? 

Wczorajsza decyzja Gronkiewicz-Waltz wywołała zaskoczenie i dużo komentarzy. Dziennikarka Ewa Siedlecka odwołanie marszu nazwała "zakazem prewencyjnym". 

- Robert Bąkiewicz, jeden z organizatorów warszawskiego marszu, zrobił sobie wczoraj zdjęcie z napisem „Konstytucja”. I, pani prezydent, miał do tego prawo - zwróciła uwagę gospodyni "Poranka" Karolina Lewicka. 

- Ale nie doczytał art. 31, działam na podstawie konstytucji i ustawy wydanej na jej podstawie - skomentowała Hanna Gronkiewicz-Waltz. 

- A nie boi się pani konsekwencji, że to będzie precedens i pani argumentacja będzie wykorzystywana przy zakazywaniu innych zgromadzeń, marszów, parad? - kontynuowała dziennikarka. 

- Odpowiadam tu i teraz za 11 listopada 2018. Niech każdy na swoją odpowiedzialność podejmuje swoje decyzje - odpowiedziała prezydent Warszawy. 

Lewicka pytała również o to, jakiej decyzji sądu spodziewa się Hanna Gronkiewicz-Waltz. Narodowcy od razu po jej decyzji zapowiedzieli, że złożą odwołanie w tej sprawie. 

- Trudno mi powiedzieć, bo sądy są niezawisłe. Ale w tej chwili to i tak nie ma znaczenia, bo jest organizowana manifestacja państwowa - odpowiedziała. 

Pomnik na pl. Piłsudskiego? "Nie przynosi honoru" 

W sobotę, 10 listopada na pl. Piłsudskiego odbędzie się uroczyste odsłonięcie pomnika Lecha Kaczyńskiego. Komentując wydarzenie, Jarosław Szostakowski, szef klubu radnych PO w warszawskiej radzie, napisał na FB: „nie dla pisowskich pomników w Warszawie; gdy reżim pisowski upadnie, przeniesiemy pomniki z placu Piłsudskiego”. 

- To powinna rozstrzygnąć nowa rada, nowe władze Warszawy. Moim zdaniem ten pomnik nie przynosi honoru, tylko ujmuje. Nie chcę publicznie mówić, jak ten pomnik jest nazywany - skomentowała Gronkiewicz-Waltz.

- Zastanawiam się, nad rozbudzaniem takich emocji, że jak przejmiemy władzę, to rozbierzemy, obalimy pomnik. A do tej pory były obalane pomniki dyktatorów - wtórowała Karolina Lewicka.

- Ale radny nie mówił o obaleniu, raczej miał na myśli, że zostanie przeniesiony ze względu na to, że w sposób nielegalny plac został przejęty do miasta. Sąd przyznał nam – miastu – rację, teraz akta wróciły do prokuratury, żeby prowadzić postępowanie ws. nielegalnego przejęcia placu - odpowiedziała Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Chcesz wiedzieć więcej? Posłuchaj!

  • Czego Hanna Gronkiewicz-Waltz życzy swojemu następcy Rafałowi Trzaskowskiemu?

TOK FM PREMIUM