Na świecie zaczyna brakować ziemniaków. W Australii wprowadzono reglamentację na frytki
Doniesienia o braku ziemniaków dobiegały w ostatnich miesiącach m.in. z Malezji, Indonezji, Japonii, Singapuru, Chin czy Tajwanu. Popularne sieci fast food zastępowały kartofle innymi dodatkami. W niektórych krajach całkowicie zdjęto je z menu. Najbardziej popularną strategią była specyficzna reglamentacja: frytki - tak, ale tylko w małych porcjach. Bardziej rygorystyczne zasady narzucono w Australii. Tamtejsze markety wprowadziły ograniczenia, zgodnie z którymi jeden klient może kupić maksymalnie dwa opakowania mrożonych frytek.
Eksperci tłumaczą braki m.in. problemami z dostarczaniem mrożonek do Azji (statkami). Brakowało bowiem robotników portowych, urzędników celnych i kierowców ciężarówek. Wszystko dlatego, że tamtejsze gospodarki nie wróciły jeszcze do równowagi po latach pandemicznych lockodownów. Konsumenci natomiast od razu wrzucili piąty bieg, na którym ruszyli po frytki. W ten sposób popyt przewyższył podaż, a w sklepowych chłodziarkach zabrakło mrożonych przetworów z ziemniaków.
Według specjalistów apetyt na ziemniaki rośnie - co ciekawe - wraz z bogaceniem się całych gospodarek i masowymi migracjami ze wsi do miast. Tam powstaje coraz więcej restauracji, które oferują klientom szybki serwis, czyli fast food. W tych natomiast królują - oprócz szerokiego wyboru kanapek - właśnie ziemniaki w różnej postaci. W bogatszych społeczeństwa coraz popularniejsze stają się też gotowe potrawy do odgrzania w domu, które oszczędzają czas.
W ten sposób kraje Azji i Pacyfiku, a także częściowo kraje afrykańskie, stają się kluczowymi rynkami ziemniaczanymi. Mrożone przetwory muszą sprowadzać z zagranicy, bo same nie mają kartoflanych plantacji z powodów klimatycznych. A jeśli je mają, uprawiane tam warzywa często nie odpowiadają wyśrubowanym normom w handlu i gastronomii. Tak czy inaczej - ziemniaki pływają po świecie w coraz większej masie.
Drogi ziemniak
Na całym świecie przemysłowe, mrożone frytki produkuje się głównie z dwóch odmian ziemniaków: Russet Burbank i Shepody. Bo rosną duże, są regularnej wielkości i zawierają stosunkowo mało wody. Uprawiane są przede wszystkim w Ameryce Północnej: Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. I tu znajdujemy sedno problemu. Kanadyjskie plantacje zostały zniszczone w ubiegłym roku przez katastrofalne powodzie, co skutkowało brakami na rynku. Nowe ziemniaki dopiero rosną. Zbiera się je jesienią. Dlatego w Stanach Zjednoczonych jeden duży ziemniak kosztuje obecnie nawet dolara!
A co z Europą? Tu plantacje produkują tyle kartofli, ile potrzeba. Ale Europa jest też eksportem ziemniaczanych przetworów, w tym mrożonych frytek. Skoro na świecie brakuje surowca, drożeje on także tam, gdzie produkcja jest wystarczająca.
Sytuację dodatkowo komplikuje europejska susza. Na południu kontynentu zabójczy upał przerywany jest ulewnymi deszczami. A że ziemniaki nie lubią skwaru i są jednocześnie słabymi "pływakami", perspektywa jest nie najlepsza. Portugalia, Hiszpania i częściowo Grecja już obcięły prognozy plonów. Na Półwyspie Iberyjskim ceny oszalały i ziemniaki towarowe są najdroższe w historii. W Hiszpanii, na giełdzie rolnej, odmiany spożywcze kosztują rekordowe ponad 700 euro za tonę. Dla porównania - w Polsce o ponad połowę mniej. Niby tanio, ale i tak polskie kartofle są dzisiaj - uwaga - najdroższe od dekady. Rosną ceny nawozów, paliw, prądu potrzebnego do przechowywania i ludzkiej pracy.
Dlatego coraz częściej handlowcy wyruszają w poszukiwaniu tanich warzyw w mniej oczywiste strony. Rośnie import z Afryki, głownie z Egiptu, gdzie młode ziemniaki zbierane są wcześniej niż w chłodniejszej Europie. Na wiosnę tzw. nowe ziemniaki przyjeżdżają do Polski z Cypru i Grecji, bo w Europie pogoda staje się coraz mniej przewidywalna. Pod znakiem zapytania staje więc wielkość tego, co uda się zebrać z pola.
A może być jeszcze gorzej. Średnia temperatura w Europie rośnie bowiem najszybciej w skali świata. Połowa kontynentu znajduje się w stanie permanentnej suszy, części grozi pustynnienie. Punktowe ulewne deszcze - jak te ostatnie we włoskiej Emilii-Romanii czy hiszpańskiej Murcji - powodują podtopienia, ale nie pomagają uprawom. Plantatorzy ograniczają więc wielkość upraw warzyw, które potrzebują dużo wilgoci w glebie. W wielu krajach nawadnianie pól jest ściśle reglamentowane. Woda w Europie staje się towarem na wagę złota i taki sam może być niebawem ziemniak.
Ciekawe? W "Codziennym Podcaście Gospodarczym" posłuchaj także o tym, dlaczego rośnie cena makaronu we Włoszech:
-
Sprawdziliśmy, co w sklepach myślą o powrocie handlu w niedzielę. Tusk rozwścieczył. "Co mu odbiło?!"
-
Przeczytaliśmy "Vademecum wyborcze katolika". Ksiądz rozkłada ręce: To pomyłka
-
Gabinet grozy. "Zabrałbym się chyba za tego HIV-a". Przyszła do niego zdrowa, a wyszła "śmiertelnie chora"
-
Nowy sondaż. Prawie wszystkim rośnie, tylko nie im. To koniec wielkiego boomu?
-
"To nie jest dar". Ekspert o 2 mld dla Polski. I MON-ie, który kupuje, jakby miał "kartę bez limitu"
- PiS "w pewnej defensywie", ale opozycja też musi uważać. "To dziś główny kłopot"
- Sąd zmienił decyzję w sprawie Ewy M. Aktywistka będzie mogła wyjść na wolność
- Poseł PiS potrącony samochodem. "Zrobił to świadomie"
- Ziobro ma zakaz wypowiadania się o Agnieszce Holland i "Zielonej granicy". Jest decyzja sądu
- Stefan Niesiołowski uniewinniony. "Porażka Ziobry, Kaczyńskiego i Prokuratury Krajowej"