Podwójne standardy w polskiej polityce. Ekspertka o "smutnym obrazku" po wyborach

Dziecko w Sejmie wnosi większą jakość do debaty niż obecność takich osób jak poseł Matecki na sali obrad plenarnych - komentowała w TOK FM Estera Flieger, publicystka i dziennikarka, burzę wokół posłanki Aleksandry Gajewskiej, która przyszła do pracy z synkiem. - Czy wobec kobiet w polityce stosujemy podwójne standardy? - zastanawiała się Anna Piekutowska.
Zobacz wideo Joanna Scheuring-Wielgus o decyzji ogłoszonej przez Dudę

Gospodyni niedzielnego "Poranka Radia TOK FM" Anna Piekutowska zastanawiała się nad tym, czy wobec kobiet w polityce stosowane są podwójne standardy i przywołała kilka przypadków z ostatniego tygodnia dających do myślenia. W piątek przez media i media społecznościowe przetoczyła się dyskusja na temat posłanki Aleksandry Gajewskiej, która zabrała do Sejmu swojego synka – Aleksandra. W "Wysokich Obcasach" ukazał się artykuł na temat Agnieszki Dziemianowicz-Bąk, polityczki Lewicy, wytykający jej nadmierne skupienie na polityce, nadmierny PR czy "podczepianie się pod każdy popularny temat". Aleksandra Sobczak, wicenaczelna "Gazety Wyborczej" w tekście pt. "Dwa teksty, dwie reakcje. Dziewczynka prosi o chwilę uwagi" zwróciła uwagę na skrajnie różne reakcje czytelników na dwie publikacje w jej gazecie. W jednym decyzję partii Razem o niewchodzeniu do rządu Donalda Tuska tłumaczyła senatorka Magdalena Biejat, w drugim poseł Adrian Zandberg. Opinie Zandberga uznano jako spokojne i rzeczowe, a Biejat dziecinne i histeryczne. - I to wszystko, żeby było śmieszniej po wyborach, które ohasłowaliśmy jako wygrane przez kobiety, że to polskie kobiety uratowały wybory - zaznaczyła Piekutowska.

To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj z oferty "taniej na zawsze". Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>

Estera Flieger, publicystka i dziennikarka, odwołując się do obecności dziecka posłanki Gajewskiej w Sejmie, podkreśliła, że "szklanka jest jednak do połowy pełna", bo burzę w mediach społecznościowych wywołało wprawdzie kilku internautów, ale w obronie posłanki Gajewskiej stanęła większa liczba osób i nawet posłowie Prawa i Sprawiedliwości. - Głos zabrała Elżbieta Zielińska i Łukasz Schreiber, posłowie PiS-u. Zresztą głos posłanki Elżbiety Zielińskiej był fenomenalny, bo ona napisała na Twitterze, że "gdyby choć jeden facet w sejmie urodził dziecko, to kwestia opieki już dawno byłaby załatwiona" - podkreśliła. 

Publicystka argumentowała, że "Sejm jest przecież całkiem sporym zakładem pracy. Zostaliśmy zaskoczeni tym, że przy Sejmie nie funkcjonuje przedszkole, a powinno, bo praca posłów i posłanek odbywa się w czasie nienormowanym". - Myślę, że to jest właśnie dobre zjawisko. Spójrzmy na to optymistycznie. Dziecko było bardziej na miejscu w Sejmie niż niejeden poseł w ławach sejmowych. Dziecko wnosi większą jakość do debaty niż na przykład obecność takich osób jak poseł Matecki na sali obrad plenarnych - podkreśliła dziennikarka.

Flieger dodała, że gdy ze świata docierają do nas obrazy polityków i polityczek przychodzących do pracy z dziećmi, to wtedy budzą zachwyt. – Okazało się, że ten zachwyt w Polsce nie był powszechny. Ale na szczęście krytycy zostali zgaszeni – oceniła publicystka.

Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin z "Kultury Liberalnej" zauważyła, że do tego, żeby dokonała się zmiana potrzebna jest zmiana mentalności, "zmiana naszych odruchów, kiedy na coś patrzymy i coś oceniamy. I to jest w progresie". - Sporo ludzi w Polsce zostało wychowanych jeszcze w czasie, kiedy kobiety w polityce czy w zarządach firm były mniejszością. Niby już coś wiemy, niby coś już zostało postanowione, że kobiety równoprawnie biorą udział w polityce, ale to musi się również przetoczyć przez naszą mentalność. I w różnych takich sytuacjach, kiedy trzeba powiedzieć: "Sprawdzam", wracamy do tego, w czym zostaliśmy wychowani, więc oceniamy te kobiety zupełnie inaczej niż mężczyzn – argumentowała publicystka z "Kultury Liberalnej".

Estera Flieger zwróciła natomiast uwagę na "smutny obrazek z dnia podpisania umowy koalicyjnej". - Pięciu mężczyzn podpisuje umowę koalicyjną, a kobieta podaje teczkę z umową do podpisania. Byłam bardzo tym obrazkiem poruszona i zasmucona. Ten obrazek wyznaczył rytm. Moim zdaniem wiele wysiłku będzie wymagało to od polityków, żeby pokazać, że jednak inaczej myślą o miejscu kobiet w polityce. Na pewno ten dzień i podpisanie umowy koalicyjnej absolutnie nie powinny tak wyglądać – podsumowała gościni TOK FM.