W Polsce gangsta rapu nigdy nie było. "Weryfikacja mogłaby przyjść bardzo szybko"
Filip Kalinowski, dziennikarz i autor książki ''Niechciani, nielubiani. Warszawski rap lat 90'', opowiadał w TOK FM jak kilkadziesiąt lat temu rodziła się w Polsce scena hip-hopowa. Jak mówił w rozmowie z Mikołajem Lizutem, o ile w Stanach Zjednoczonych rap często miał konotacje z gangsterką, to w Polsce nie było na to szans. W naszym kraju przestępcy w tamtym czasie nosili głównie złotą biżuterię i szeleszczące dresy, a słuchali disco-polo.
- W Warszawie weryfikacja mogła przyjść bardzo szybko. Jeśli ktoś rapowałby o tym, że z pistoletem w ręku zabiera komuś pieniądze, to przyszedłby do niego smutny pan z pistoletem w ręku i zabrał pieniądze – wyjaśniał gość "A teraz na poważnie".
Jak dodał, to doprowadziło do pewnego fenomenu widocznego najpierw na scenie warszawskiej, a finalnie i w całym kraju. – Powstał taki chuligański rap. Uprawiali go chłopcy, którzy nie byli związani z żadną zorganizowaną przestępczością. Tylko kombinowali sobie na boku w tym nowym kapitalizmie. A to rąbnęli komuś radio z samochodu, a to poszarpali się z kimś. Dokonywali jakichś detalicznych transakcji narkotykowych. (…) Ujście w rapie znalazło to dojmujące poczucie nudy na osiedlu, które na różne - mniej lub bardziej nielegalne sposoby - się zabija – wskazywał Kalinowski.
Z drugiej strony to właśnie pewna odrębność, "osobowość" sprawiła, że niszowy rap stał się w Polsce mainstreamem i olbrzymim biznesem. – Ma w sobie ogromną zdolność do zasysania wszystkiego, co jest wokół niego. (…) Raperzy w pewnym momencie sami, z własnej woli podjęli decyzję, że nie chcą brać udziału w mainstreamie, bo ten ich oszukuje. To już wtedy było piękne i romantyczne. Natomiast zaczęto budować własne narzędzia docierania do słuchaczy i z perspektywy czasu to było jedyne słuszne podejście. (…) Teraz już mówienie o środowisku rapowym jest anachronizmem, bo to po prostu ogromna galaktyka – podsumował dziennikarz.
-
Marsz Miliona Serc zadedykowano pani Joannie, ale nikt jej nie zaprosił. "Moja historia została wykorzystana"
-
Nagły zwrot Niemiec. "Traktują Ukrainę jako zasób"
-
Spór o religię w lubelskim liceum. "Mamy się tłumaczyć?". Rodzice oburzeni, dyrekcja dementuje
-
Mniejsze parówki, cieńszy papier toaletowy. Trwa masowe mydlenie oczu konsumentom
-
Gdyby nie on, Ruda Śląska mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. "To bardzo źle, że nie został upamiętniony"
- Szef dyplomacji UE odwiedził Odessę. "Będziemy z Ukrainą tak długo, jak będzie trzeba"
- Twitter, czyli "syndrom Szymborskiej-Gołoty". Prof. Matczak o "igrzyskowości polityki" [FRAGMENT KSIĄŻKI]
- Wybory na Słowacji. Kolejki w Bratysławie. Kilka skarg na naruszenie ciszy wyborczej
- Wypadek na A1. Łódzka policja wydała oświadczenie: Kierowcą nie był funkcjonariusz ani jego syn
- Orlen dba o nastroje wyborców, prezes Glapiński melduje prezesowi wykonanie zadania. A po wyborach "choćby potop"