Wiceminister Rzymkowski zarabia "na rękę" 11 tys. zł i komentuje płace nauczycieli: Widzieli, co brali
W "Gościu Radia Zet" Beata Lubecka zapytała Tomasza Rzymkowskiego, wiecministra edukacji o potencjalne problemy we wrześniu z kadrą nauczycielską. Dyrektorzy szukają prawie 13 tys. nauczycieli. Jak wskazała dziennikarka powodem braku zainteresowania posadą nauczyciela są przede wszystkim niskie zarobki.
Rzymkowski ocenił, że problemem jest także m.in. zbyt niskie pensum nauczycieli wynoszące 18 godzin, bariery wynikające z Karty Nauczyciela. - Tych powodów jest dosyć wiele. Są one różnej maści. Od kwestii wynagrodzeń, przez kwestie organizacyjne pracy - mówił.
Dodał, że resort ma świadomość, że nauczycieli brakuje w systemie. Dziennikarka wtrąciła, że to dlatego, ponieważ kiepsko zarabiają. I podkreśliła, że dostali tylko 4 proc. podwyżki, podczas, gdy wynagrodzenie parlamentarzystów wzrosło o 40 proc.
Przypomnijmy, że pod koniec kwietnia sejmowa komisja odrzuciła senacką poprawkę zwiększającą podwyżki dla pedagogów do 20 proc. Za jej odrzuceniem opowiedziało się 231 posłów z PiS, Konfederacji, Kukiz'15 i jeden poseł niezrzeszony. Takiej podwyżki nie chciał także minister Przemysław Czarnek. Posłowie stwierdzili, że nauczyciele otrzymają 4,4 proc. podwyżki.
- Ja nie otrzymuję wynagrodzenia poselskiego - bronił się Rzymkowski. Jako wiceminister otrzymuje pensję ministerialną, która - jak przyznał - nie wie, ile wynosi brutto. - Wiem, ile netto mi spływa na konto. 11 tysięcy netto. - odpowiedział. I dodał, że zna kilku nauczycieli, którzy też tyle zarabiają ze swojego okręgu wyborczego.
Podkreślił także, że otrzymuje takie wynagrodzenie "przy pracy siedem dni w tygodniu".
- Widziały gały, co brały - skomentowała Lubecka.
- Nauczyciele też widzieli, co brali - odparł wiceminister.
"Proponuję powtórzenie tej mądrości nauczycielom prosto w oczy"
"Niech Pan powie to samo rodzicom i dzieciom że szkół w których brakuje nauczycieli, proponuję również spacer wśród nauczycieli i powtórzenie tych mądrości prosto w oczy" - skomentowała na Twtterze słowa sekretarza stanu w resorcie edukacji Paulina Piechna-Więckiewicz z Lewicy.
"Różnica taka, że pan Rzymkowski jak odejdzie z rządu, państwo się nie załamie, a nawet odetchnie z ulgą. Jak nauczyciele odchodzą z pracy, to mamy katastrofę edukacyjną" - napisał z kolei w mediach społecznościowych Tomasz Walczak z "Super Expressu".
Poseł Koalicji Obywatelskiej Arkadiusz Myrcha skwitował słowa Tomasza Rzymkowskiego krótko: arogancja i pycha.
Fatalna sytuacja w oświacie
Już we wrześniu 2021 RPO alarmował, że należy "pilnie zająć się sytuacją nauczycieli". Resort odpowiadał wówczas spokojnie. Dariusz Piontkowski, poprzednik Przemysława Czarnka, przekonywał, że w placówkach oświatowych nastąpił wzrost zatrudnienia, a "wolne miejsca pracy odnotowywane są przede wszystkim w dużych miastach".
Nauczycieli brakuje jednak w każdym województwie, a szkoły szukają już teraz około 7 tysięcy pedagogów - każdej specjalizacji: od przedmiotów ścisłych, do wychowania do życia w rodzinie.