"To kompromitacja, a nie kompromis". Ustawa antyaborcyjna uderza w najbiedniejsze kobiety
Anna Pawłowska Gazeta.pl: 20 lat temu, 7 stycznia 1993 roku Sejm przegłosował projekt ustawy ograniczającej legalność aborcji...
Katarzyna Pabijanek Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny: - Tak. Ustawa antyaborcyjna była jedną z pierwszych, jakimi zajmował się Sejm po 89 r. Wpłynęło wtedy kilkanaście różnych projektów, niektóre bardzo radykalne, zakładały np. karanie więzieniem kobiety, która usunie ciążę.
To jest bardzo charakterystyczne dla wielkich przełomów historycznych. Po przełomach i zmianach ustrojowych mężczyźni bardzo szybko zajmują się regulowaniem kwestii związanych z rozrodczością. Tymczasem na świecie coraz bardziej dominują tendencje liberalne, dostęp do aborcji się rozszerza. Od 1994 roku, to znaczy przyjęcia końcowego dokumentu Międzynarodowej Konferencji Ludnościowej w Kairze, aborcję uznaje się za prawo człowieka.
Ale badania wykazują, że Polacy są coraz bardziej przeciwni aborcji.
- Ja nie znam nikogo, kto byłby za aborcją. W Federacji wszyscy jesteśmy przeciwko aborcji, ale opowiadamy się za jej dostępnością. Walczymy o upowszechnienie edukacji seksualnej i antykoncepcji, bo największym sukcesem byłoby zmniejszenie zapotrzebowania na aborcję. Ale jednocześnie jesteśmy za prawem do aborcji, bo każda kobieta powinna mieć prawo decydowania o własnym ciele.
Wracając do pani pytania... Po roku 1997 debata aborcyjna została zdominowana przez argumenty konserwatywne, co jest widoczne w warstwie językowej sporu. Z przykrością stwierdzam, że przyczyniają się do tego media, prezentując często nierzetelnie opracowane materiały, czego najlepszym przykładem jest mylenie antykoncepcji awaryjnej z tabletką aborcyjną.
A Kościół?
- Oczywiście Kościół, którego głos jest coraz wyraźniejszy, ma duży wpływ na stosunek społeczeństwa do aborcji. Zresztą trzeba pamiętać, że uchwalenie ustawy antyaborcyjnej w 1993 roku było ze strony polityków formą podziękowania Kościołowi za wspieranie opozycji w czasach PRL. Trzeba też pamiętać, że zebrano wówczas milion siedemset tysięcy podpisów o referendum w sprawie dostępności aborcji. To bardzo dużo, biorąc pod uwagę, że do zgłoszenia projektu ustawy potrzeba 100 tysięcy. Wtedy podejście do aborcji było zupełnie inne niż teraz, była uznawana za normalny zabieg, więc gdyby doszło do referendum, to obywatele wypowiedzieliby się przeciwko nowym przepisom.
Poglądy konserwatywne są w Polsce coraz popularniejsze, rośnie liczba przeciwników aborcji... Czy w związku z tym zabiegów usunięcia ciąży jest mniej?
Rozdźwięk między deklaracjami i poglądami, a zachowaniem w realnej, trudnej sytuacji jest ogromny. Często dzwonią do nas kobiety, które mówią: "byłam przeciwko aborcji, ale teraz rozważam przeprowadzenie zabiegu". A my niestety nie możemy im pomóc. Udzielamy wsparcia tylko kobietom, które mają prawo do aborcji zgodnie z zapisami ustawy, a to tylko mniejszość wszystkich przeprowadzanych w Polsce zabiegów.
No właśnie. Jak można oszacować skalę zjawiska, mówić o liczbach, jeśli ogromna większość aborcji w Polsce wykonywana jest nielegalnie?
- Oczywiście, nie ma statystyk. Przecież kobiety nie zgłaszają, że wykonały nielegalny zabieg. Ale można skorzystać z zestawień z państw o podobnej wielkości i strukturze demograficznej jak Polska. Takim krajem jest Hiszpania - ma zbliżoną liczbę ludności i, jak Polska, 10 mln kobiet w wieku rozrodczym. Jeśli w Hiszpanii wykonuje się rocznie 200 tys. zabiegów przerywania ciąży, to można szacować, że w Polsce jest podobnie. A wie Pani, ile wykonano aborcji w 2011 r. według oficjalnych danych? 649! I właśnie porównanie tych dwóch liczb daje pojęcie o skali zjawiska i rozmiarów podziemia aborcyjnego.
Rozmiary pozostały te same. A coś innego zmieniło się w podziemiu aborcyjnym przez te 20 lat?
- Usługi są bardzo drogie. W Warszawie za zabieg trzeba zapłacić nawet 4 tysiące złotych. Dlatego Polki coraz częściej decydują się na tzw. turystykę aborcyjną. W Niemczech czy Holandii, licząc razem z przejazdem, zapłacą tyle samo, ale zabieg będzie wykonany legalnie w prywatnym gabinecie, bez strachu i poczucia upokorzenia.
Trzeba też podkreślić, że we współczesnej medycynie aborcja jest dość prostym zabiegiem. Nawet te nielegalne zabiegi najczęściej są bezpieczne. Ich wykonywaniem zajmują się wykwalifikowani lekarze, powikłania zdarzają się rzadko. Ale, niestety, wciąż zdarza się, że kobiety korzystają z usług osób, które nie mają nic wspólnego z medycyną. Zdarza się też, że ciężarne same próbują doprowadzić do poronienia. Na przykład wstrzykując w drogi rodne domestos.
Domestos?!
- Jest to przykład desperacji i dowód na to, że obecna ustawa godzi przede wszystkim w osoby niezamożne, które nie mogą opłacić zabiegu nielegalnego. Niektóre z nich korzystają z możliwości przeprowadzenia tańszej aborcji farmakologicznej, ale są też takie, które nie mają dostępu do wiedzy o tych możliwościach i decydują się na sięgnięcie po najbardziej prymitywne i ryzykowne metody.
Tego typu drastyczne przypadki pokazują najlepiej, że ustawa nie działa, bo zamiast przyczyniać się do zmniejszenia liczby aborcji przez upowszechnianie edukacji seksualnej i antykoncepcji prowadzi do tego, że kobiety są pozostawione samym sobie.
Obowiązująca ustawa jest nieprzestrzegana i niewykonywana.
Według Pani kobiety tracą. Ale ustawa trwa, więc ktoś musi na niej zyskiwać. Kto?
- Beneficjantem jest przede wszystkim segment medyczny. Nawet w krajach, gdzie aborcja jest legalna, lekarze robią wiele, by ograniczyć zakres tzw. aborcji farmakologicznej i zachować pełną kontrolę nad zabiegami przerywania ciąży.
Na obecnej ustawie zyskują też politycy, którzy walcząc o zachowanie tzw. kompromisu zjednują sobie konserwatywny elektorat. W rzeczywistości jednak ta ustawa to nie kompromis, a kompromitacja.
Bo?
- Jest porażką polityków, którzy ją przegłosowali. Ich celem było zmniejszenie liczby aborcji. Tymczasem kobieta, która chce przerwać ciążę, jest zdesperowana. Zrobi to. Nieważne, legalnie czy nie.
Rzeczywiście, liczba legalnych zabiegów przerywania ciąży spadła. Ale nawet te oficjalne statystyki są dodatkowo zaniżane. W 2008 roku, gdy była tzw. sprawa Agaty - nieletniej dziewczynki z Lublina, której udało się wywalczyć prawo do legalnego przerwania ciąży - w rocznych statystykach w rubryce "przerwanie ciąży powstałej w wyniku czynu zabronionego" widnieje zero. To oznacza, że przypadek "Agaty" w ogóle nie został odnotowany.
A politycy, powołując się właśnie na coroczne podsumowania, twierdzą, że ustawa działa prawidłowo. I już nie pamiętają, że ustawa z 1993 roku nie tylko zaostrzała prawo aborcyjne. Jednocześnie gwarantowała dostęp do antykoncepcji i edukację seksualną w szkołach. Cóż, jej postanowienia realizowane są bardzo wybiórczo.
Założenia ustawy antyaborcyjnej
Obowiązująca od 1993 roku ustawa "O planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży" dopuszcza przerwanie ciąży w trzech przypadkach: gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego, a także w sytuacji, gdy badania prenatalne lub przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. W latach 90. wprowadzono do ustawy poprawkę dopuszczająca aborcję z przyczyn społecznych, ale nowelizacja została uchylona jako niezgodna z konstytucją.
-
"Czarno-brunatna" koalicja po wyborach? "Mentzen i Bosak przebierają nogami"
-
Ksiądz, w którego mieszkaniu odbyła się orgia, zabrał głos. "To uderzenie w Kościół"
-
Wypadek na autostradzie A1. Prokuratura opublikowała wizerunek kierowcy bmw
-
Katastrofa w seminariach i "ciemna noc" Kościoła. "Stworzono w nim eldorado dla przestępców"
-
Kamienica na Mokotowie oddana w prywatne ręce. Mieszkańcy w strachu. "Nie powinniśmy być tak traktowani"
- Kuria odpowiada na oświadczenie ks. Tomasza od orgii na plebanii z seksworkerem
- Nagły zwrot Niemiec. "Traktują Ukrainę jako zasób"
- "Aż mnie pani podkręciła". Prof. Kowal ostro o słowach Waszczykowskiego. "Dziecinne i infantylne"
- Pornograficzna polityka, szubienice i piranie [630. Lista Przebojów TOK FM]
- Rembrandt i jego "Jeździec polski". Niderlandzka moda na "pokazywanie Polaków"