Nie było przeprosin za skandaliczne słowa o Tadeuszu Mazowieckim. Rodzina wytoczyła proces

Dwaj synowie byłego premiera na drodze cywilnej pozwali byłą już radną PiS z Lublina, Annę Jaśkowską. To proces o naruszenie dóbr osobistych. Na pierwszej rozprawie radna przyznała, że słowa padły, ale jako cytat z internetu. Cytat, który miał być uzasadnieniem jej wniosku o to, by w sprawie wypowiedział się IPN.

W maju ubiegłego roku, w trakcie dyskusji o nadaniu jednej z ulic w Lublinie imienia Tadeusza Mazowieckiego padły m.in. słowa "stalinowiec" czy "komunista". Użyła ich prof. Anna Jaśkowska, ówczesna radna PiS.  Pytała, skąd wzięto życiorys, który znalazł się w uzasadnieniu do uchwały o nadaniu imienia. Jak dodała, znalazła zupełnie inny, z innymi faktami.

- Mam takie informacje: Tadeusz Mazowiecki - stalinowiec, komunista, agent NKWD, kolaborował z okupacyjną, bolszewicką władzą w latach stalinowskich.  Dlaczego tych informacji nie podaliście? - pytała Jaśkowska, przyznając, że korzystała z internetu. Chciała też, by przed głosowaniem miasto wystąpiło do IPN o informacje na temat byłego premiera RP. 

Uchwała ostatecznie została przegłosowana, ale o słowach radnej zrobiło się głośno.

Dwaj synowie Tadeusza Mazowieckiego uznali, że nie mogą tej sprawy tak zostawić. Najpierw poprosili radną o przeprosiny, potem wysłali pismo przedsądowe. Przeprosin jednak nie było, stąd normalny proces. Rodzina cały czas domaga się przeprosin i sprostowania nieprawdziwych informacji, a także 20 tysięcy zł na cel społeczny.

Adwokat radnej: To w interesie rodziny jest polubowne zakończenie

Sąd na pierwszej rozprawie pytał m.in. o możliwość polubownego zakończenia sporu. – W mojej ocenie sprawa powinna zakończyć się mediacyjnie, bo w interesie panów powodów jest to, aby nie roztrząsać być może publicznie wszystkich elementów życia pana Mazowieckiego, bo moim zdaniem, nie jest to zadanie dla sądu, lecz dla historyków – dowodził reprezentujący radną adwokat Michał Skwarzyński. Ostatecznie do żadnej ugody nie doszło – oczekiwaniem radnej było bowiem wycofanie pozwu, na co druga strona się nie zgodziła.

We wtorek Anna Jaśkowska składała przed sądem wyjaśnienia. Argumentowała, że w trakcie obrad Rady Miasta nie mówiła o faktach, ale jedynie cytowała z internetu. Przyznała, że wymienione w pozwie słowa padły, ale – w jej ocenie - zostały wyrwane z szerszego kontekstu. Podkreślała, że zacytowała je, by złożyć wniosek o sprawdzenie osoby Tadeusza Mazowieckiego przez IPN jako instytucję do tego upoważnioną.

Anna Jaśkowska dowodziła przed sądem, że radni PO, którzy złożyli wniosek w sprawie nazwy ulicy, wystawili T. Mazowieckiemu „laurkę”, w ogóle nie wspominając o innych kartach z jego historii. A ona - cytując z internetu - chciała, by dopuszczono do debaty na ten temat.

- Pozew ten ma służyć zamknięciu mi ust i ma zahamować debatę publiczną o Tadeuszu Mazowieckim. Przeproszenie w mediach wskazanych w pozwie oraz żądana kwota ma mnie zrujnować jako człowieka. Służy do łamania wolności debaty publicznej i do łamania wolności słowa – tymi słowami radna zakończyła swoje pisemne oświadczenie.

Synów Tadeusza Mazowieckiego na pierwszej rozprawie nie było – z Wojciechem Mazowieckim rozmawialiśmy jednak już wcześniej.  - Słowa Anny Jaśkowskiej i pogardliwy ton wypowiedzi radnych PiS na tamtej sesji bardzo nas zraniły. Wszystko to uczyniono z wyraźną intencją podważenia autorytetu naszego ojca i pozbawienia go czci. Tak to odebraliśmy. Radna PiS świadomie mówiła nieprawdę, bo nie podała żadnych źródeł, na których mogłaby oprzeć swoje stwierdzenia – mówił nam syn byłego premiera.

TOK FM PREMIUM