"Demokracja może i nie jest doskonała, ale nic lepszego nie wymyślono". Świat potępia zamieszki w Brazylii

Prezydent USA Joe Biden skrytykował w niedzielę na Twitterze "atak na demokrację i pokojowe przekazanie władzy w Brazylii" i dodał, że oczekuje na współpracę z nowym prezydentem tego kraju - Luizem Inacio Lulą da Silvą. Niepokój dotyczący zamieszek i zamachu na demokrację w Brazylii wyrazili też m.in. prezydent Andrzej Duda, przewodniczący Rady Europy Charles Michel i prezydent Francji Emmanuel Macron.

"Potępiam  atak na demokrację i na pokojowe przekazanie władzy w Brazylii. Brazylijskie instytucje demokratyczne mają nasze pełne poparcie a wola narodu brazylijskiego nie może być kwestionowana" - napisał Biden na Twitterze.

Wcześniej Biden określił sytuację w Brazylii jako "odrażającą". Prezydent USA udaje się do stolicy Meksyku, gdzie weźmie udział w rozpoczynającym się w poniedziałek szczycie państw Ameryki Północnej.

Również Europa potępia atak na brazylijską demokrację

Niepokój zaistniałą sytuacją wyraził też prezydent Francji Emmanuel Macron, który na Twitterze napisał:  "Wola narodu brazylijskiego i instytucje demokratyczne muszą być szanowane".

Natomiast szef Rady Europejskiej Charles Michel zauważył z kolei, że prezydent Lula został demokratycznie wybrany przez miliony Brazylijczyków w uczciwych i wolnych wyborach.

Również prezydent Andrzej Duda podkreślił znaczenie demokracji. I na Twitterze napisał: "Demokracja może i nie jest doskonała - przyznaje Andrzej Duda - ale nic lepszego nie wymyślono". "Stąd instytucje demokratyczne, w tym wybory, to świętość" - podkreślał prezydent Polski. 

Zamieszki w Brazylii

Zwolennicy byłego przywódcy Jaira Bolsonaro wdarli się w niedzielę do siedzib Kongresu Narodowego, Sądu Najwyższego i Pałacu Prezydenckiego. Policja odzyskała już kontrolę nad urzędami. Aresztowała - jak informuje CNN Brazil - co najmniej czterysta osób.

Prezydent kraju Luiz Inacio da Silva, który został zaprzysiężony 1 stycznia, przebywa obecnie w stanie Sao Paulo, na południowym wschodzie kraju.

Jair Bolsonaro opuścił 30 grudnia Brazylię udając się ze swoimi najbliższymi współpracownikami do USA. Zadeklarował, że "niebawem wróci do kraju".

Część brazylijskich komentatorów twierdzi, że dyskrecja z jaką Bolsonaro zaplanował swój wyjazd z kraju może świadczyć o tym, że ma on obawy, iż po objęciu władzy przez administrację Luli stanie się celem prześladowań ze strony środowiska nowego, lewicowego prezydenta Brazylii.

Bolsonaro uznał 3 listopada swoją porażkę w wyborach prezydenckich, a także wezwał swych zwolenników do zaniechania masowych blokad na drogach w całym kraju. Część zwolenników prawicowego polityka w dalszym ciągu organizowała protesty, twierdząc, że wygrana Luli niewielką przewagą to efekt oszustwa popełnionego podczas wyborów.

TOK FM PREMIUM