Polska była największym odbiorcą ropy z Rosji w UE. "Orlen miał szansę wyjść z twarzą z tej sytuacji"

Po tym jak Rosjanie zakręcili kurki, Orlen chwali się, że jest całkowicie niezależny od rosyjskich surowców. Wcześniej podkreślał też, że sam po inwazji Rosji na Ukrainę zredukował udział rosyjskiej ropy do 10 procent. - Jak popatrzymy na wartości bezwzględne to, gdyby Orlen ten kontrakt nadal realizował, do Rosji w tym i przyszłym roku popłynęłoby kolejne 8 mld złotych. To niesamowicie duże pieniądze, za które Rosja mogłaby kupić ok. 90 tys. dronów Shahed, których używa do ataków na Ukrainę - podkreślił w TOK FM Piotr Wójcik, analityk rynku energetycznego Greenpeace.
Zobacz wideo

Do Polski nie płynie już ropa naftowa z Rosji. Ostatnie dostawy surowca rurociągiem "Przyjaźń" wstrzymała jednostronnie Moskwa, o czym poinformował w weekend PKN Orlen. Pomimo wojny w Ukrainie Polska była w styczniu największym w Unii Europejskiej importerem rosyjskiej ropy, a spółka Orlen - największym odbiorcą. Orlen tłumaczył to wiążącymi kontraktami, których zerwanie groziłoby wysokimi karami.

Zdaniem Piotra Wójcika, analityka rynku energetycznego Greenpeace była to tylko zasłona spółki kierowanej przez Daniela Obajtka. - Orlen miał szansę wyjść z twarzą z tej sytuacji - przekonywał ekspert w TOK FM. I argumentował, że w polskim prawie istnieją przepisy ustawy o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu. - Ta ustawa dawała możliwości, żeby wpisać rosyjskie spółki na listę podmiotów, z którymi można było zamrozić transakcje - wskazał. 

Jak podkreślił rozmówca Piotra Maślaka, Orlen jednak po prostu korzystał na współpracy ze spółkami powiązanymi z Kremlem. - Bardzo trudno uwierzyć w to, że Orlen nie wiedział o takich możliwościach prawnych. To ogromna firma, w której pracują osoby z wiedzą ekspercką. Ropa, którą Orlen kupował w Rosji, była dużo tańsza od ropy na rynku i pozwalała koncernowi osiągać wielomiliardowe zyski - zaznaczył Wójcik.

"To ogromne pieniądze, za które Rosja mogłaby kupić np. 90 tys. dronów Shahed"

Po tym jak Rosjanie zakręcili kurki, Orlen chwali się, że jest całkowicie niezależny od rosyjskich surowców. Wcześniej podkreślał też, że sam po inwazji Rosji na Ukrainę zredukował udział rosyjskiej ropy do 10 procent. - To niesamowicie przykre, żeby w ten sposób prezentować tę sprawę dla Polek i Polaków. Jak popatrzymy na wartości bezwzględne to, gdyby Orlen ten kontrakt nadal realizował, do Rosji w tym i przyszłym roku popłynęłoby kolejne 8 mld złotych. To niesamowicie duże pieniądze, za które Rosja mogłaby kupić ok. 90 tys. dronów Shahed, których używa do ataków na Ukrainę - mówił analityk Greenpeace. Jak dodał, organizacja szacuje, że w 2022 roku z Orlenu do Rosji popłynęło za import ropy ok. 32 miliardów złotych.

- To są porażające kwoty. Ta wojna, którą Rosja prowadzi przeciwko Ukrainie, nie byłaby możliwa, gdyby nie eksport paliw kopalnych z Rosji. Niestety Polska i PKN Orlen też paliwa kupowała, chociaż miała dostępne rozwiązanie, dzięki któremu mogłaby z tym procederem zerwać - podsumował gość "Pierwszego Śniadania w TOK-u".

TOK FM PREMIUM