"Rosja przecież nie zniknie". Niemiecki dyplomata wyjaśnia, jak ułożyć świat po Putinie

Wyciągamy wnioski z błędów ostatnich lat. Szczególnie mój kraj, który musiał tak dramatycznie się zmienić. Rok temu nie potrafiłbym sobie wyobrazić, że nie będziemy importować nawet tony gazu z Rosji. To nie mieściłoby się w głowie. Myślałem, że niemiecki dogmat, że nie dostarczymy uzbrojenia w miejsce konfliktu, jest jak przykazanie z Biblii, a właśnie go porzuciliśmy - mówił w TOK FM Wolfgang Ischinger, niemiecki dyplomata, były ambasador w USA i Wielkiej Brytanii.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w minioną środę odwiedził Polskę. Podczas wizyty polscy politycy - na czele z premierem Mateuszem Morawieckim - wielokrotnie przypominali, że państwa Zachodu - w tym Niemcy - prowadziły zbyt miękką politykę wobec Rosji.

Niemiecki dyplomata Wolfgang Ischinger, były ambasador w USA i Wielkiej Brytanii, starał się wytłumaczyć w TOK FM, że "po nielegalnej aneksji Krymu i wydarzeniach w Donbasie w 2014 roku" liderzy Unii Europejskiej i NATO mieli poczucie, że może da się zatrzymać Rosjan dzięki negocjacjom".

- Prezydent Francji Francois Holland i kanclerz Angela Merkel próbowali to osiągnąć poprzez proces miński w latach 2014 - 2015, ale bez większych sukcesów. Po drugie, Stany Zjednoczone w tamtym czasie nie były już zainteresowane przewodzeniem Europie. (...)  Mieliśmy - patrząc na to retrospektywnie - błędne wrażenie, że możemy odnieść sukces, negocjując z Rosją - stwierdził Ischinger w rozmowie z Agnieszką Lichnerowicz. I dodał, że "dziś jesteśmy dużo mądrzejsi, niż byliśmy w 2014 roku". 

Gość TOK FM przyznał, że "wyciągamy wnioski z błędów ostatnich lat". - Szczególnie mój kraj, który musiał tak dramatycznie się zmienić. Rok temu nie potrafiłbym sobie wyobrazić, że nie będziemy importować nawet tony gazu z Rosji. To nie mieściłoby się w głowie. Myślałem, że niemiecki dogmat, że nie dostarczymy uzbrojenia w miejsce konfliktu, jest jak przykazanie z Biblii, a właśnie go porzuciliśmy - mówił były ambasador Niemiec w USA i Wielkiej Brytanii.

"Najlepszym sposobem na powstrzymanie Rosji jest utrzymanie USA w Europie"

Dziennikarka TOK FM zwróciła uwagę, że Zachód wciąż popełnia ten sam błąd, bo zagrożenie ze strony Rosji polega na jej imperialnych ambicjach. - Dlatego być może Rosja musi przejść proces, który można by porównać do denazyfikacji Niemiec po II wojnie światowej. Natomiast w Niemczech słyszymy czasem nadzieję, że wystarczy zmienić przywództwo w Rosji i zagrożenie zniknie, tak, że należy podjąć wówczas z Rosją dialog - oceniła Lichnerowicz. 

Gość TOK FM zaznaczał, że Rosja "przecież nie zniknie". - Nie widzę jednak żadnego zainteresowania w Waszyngtonie scenariuszem fragmentaryzacji Rosji. Nie dostrzegam też takiego zainteresowania w Chinach. (...) Czy możemy więc żyć z Rosją, która się nie rozpadnie? Moja odpowiedź jest taka: Ukraina będzie miała najpotężniejszą i najlepiej wyposażoną armię w Europie, tuż za nią będzie potężna polska armia. Mój kraj - Niemcy wydaje na obronność coraz więcej, tak, jak pozostałe państwa. To będzie zupełnie inne środowisko obronne, również z perspektywy Rosji - podkreślał dyplomata.

Ale nie zmienia to faktu, że - jak stwierdził dyplomata - Stany Zjednoczone nadal będą Europie potrzebne.

- Dlatego - moim zdaniem - najlepszym sposobem na powstrzymanie Rosji jest utrzymanie USA w Europie. Są pewne działania, które powinniśmy podjąć oraz takie, których absolutnie nie powinniśmy robić, by przekonać amerykańskich wyborców do tego, żeby nie głosowali na populistę, ale na polityka proeuropejskiego. To dla nas w Europie absolutnie nowe wyzwanie, w przeszłości nie miało większego znaczenia, czy prezydentem był demokrata, czy republikanin. Teraz to ma znaczenie. Jeśli do Białego Domu wprowadzi się ktoś w typie izolacjonisty Donalda Trumpa, to Europa może zostać pozostawiona sama sobie. Nie wiem, jak wówczas poradzimy sobie z tą sytuacją, szczególnie w najbliższej przyszłości - wyjaśniał Wolfgang Ischinger. 

Co dalej z Ukrainą?

Zdaniem gościa TOK FM, miejsce Ukrainy jest w Unii Europejskiej, ale "nie można bagatelizować tego wyzwania". 

- Sami przeszliście proces dostosowania do kryteriów członkowskich, więc wiecie, ile stron legislacji musi zostać dostosowanych, ile reform jest koniecznych, jak wielka modernizacja. To wymagający proces, ale nie wolno nam go spowalniać. Chciałabym podzielić się pomysłem. Dotąd Unia Europejska upierała się, że przyszłym członkiem może być jedynie państwo, które ukończyło cały proces. Myślę, że powinniśmy myśleć dziś niestandardowo. Może na początek moglibyśmy zaprosić Ukrainę do stołów ambasadorów podejmujących decyzje w sprawach bezpieczeństwa? Może nie od razu handlu czy spraw społecznych, ale moglibyśmy włączyć ich choć w rozmowy i obronie i polityce zagranicznej? - proponował Ischinger.

TOK FM PREMIUM