Przez euro Chorwacja już nie na polską kieszeń? "Panuje jakaś chora propaganda"
W Chorwacji od 1 stycznia euro ostatecznie zastąpiło tamtejszą kunę. Zmiana waluty spowodowała, że ceny od razu skoczyły do góry. Chorwaccy politycy zapowiadali kontrolę i walkę ze spekulantami. Tymczasem to właśnie Chorwacja jest od lat wakacyjnym celem polskich turystów. - Rodacy pytali mnie, czy ceny wzrosły o 80 proc. Skłamałabym mówiąc, że nie. Poszły w górę, ale o ok. 25 proc. Na początku roku było gorąco. Z tygodnia na tydzień wzrastały ceny produktów podstawowych: wędlin, sera czy pieczywa. Ale teraz jest już spokojnie - zapewnia Monika Zymon-Waligórska, prezeska Polskiego Towarzystwa Kulturalnego "Polonez", która mieszka z mężem w Splicie od 15 lat.
Posłuchaj:
To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj z oferty "taniej na zawsze". Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>
Euro turystom jednak niestraszne
Choć branża turystyczna nad Adriatykiem drżała w niepewności przed nadchodzącym sezonem, to już wiosną widać, że obawy mogły być niesłuszne. - Obłożenie w Dubrowniku jest absolutnie gigantyczne. I tak od dwóch miesięcy. Nie wiem, co się dzieje. Miasto w tym momencie jest pełne. W porcie stoją dwa duże statki wycieczkowe i jeden mały. Wybraliśmy się na platformę widokową, mijaliśmy grupę Azjatów. Wrócili Koreańczycy, których nie było u nas trzy lata. Przyjechali Francuzi, Anglicy, Hiszpanie, niemieccy emeryci. Na końcu miasta, w dzielnicy Babin Kuk jest chyba 10 hoteli. Na parkingu autokar przy autokarze. Nie pamiętam, kiedy widziałam tyle autokarów. Nie ma już wolnych miejsc, ani możliwości rezerwacji na najbliższe tygodnie. Wiem, bo sprawdzałam. Nikt z nas nie wie, co się dzieje. Wszyscy jesteśmy zdziwieni. Skąd ci ludzie się wzięli? Skąd tu tyle tych turystów? - zastanawia się Karolina Brusić, przewodniczka po Dubrowniku.
To położone w południowej Dalmacji miasto jest najchętniej odwiedzane przez turystów w całej Chorwacji. Tamtejsza starówka w całości została wpisana na listę UNESCO. Kręcono tu m.in. zdjęcia do serialu "Gra o tron". - Jakoś nie widać, żeby ceny zniechęciły przed przyjazdem. Jest raczej na odwrót. Wszyscy boją się myśleć, co będzie w sezonie. Może to tylko taki szał chwilowy, może się sytuacja uspokoi – słyszę od Polki pracującej w Chorwacji.
Monika Zymon-Waligórska Archiwum prywatne
Polacy nie zawodzą
Przenosimy się do Splitu drugiego co do wielkości miasta w Chorwacji . - Zastanawialiśmy się, jak to będzie, bo przecież w Polsce galopująca inflacja i wzrost cen, a brak podwyżek. Pod znakiem zapytania więc stała turystyka nie ze względu na euro u nas, a raczej z powodu wzrostu cen w Polsce, a tu miłe zaskoczenie. Majówka minęła dosyć obficie, na długi weekend czerwcowy mamy już rezerwacje. Okazuje się, że ten kto ma pieniądze, ten je ma i zawsze przyjedzie - uśmiecha się Monika Zymon-Waligórska.
Jak dodaje, nie są to podróże tylko raz w roku. - Poza sezonem przyjeżdżają tu także albo na majówkę, albo Wielkanoc, albo późną jesienią. Cieszę się, że pomimo drożyzny w Polsce i propagandy, że Chorwacja po przyjęciu euro nie jest już na kieszeń Polaków - ta tendencja się nie zmienia - podkreśla Zymon-Waligórska.
W Zadarze nie jest inaczej. Miasto tętni turystycznym życiem. W długi weekend było bardzo dużo Polaków, odbywał się też bieg Wings for Life. – Autostrada z Polski do Zadaru była pełna polskich samochodów – relacjonował pan Łukasz. – Choć jeszcze za wcześnie, żeby prognozować, jaki będzie ruch w te wakacje, to mogę powiedzieć, że o ile w ubiegłym roku wiele osób szukało możliwości zwiedzania na ostatnią chwilę, to w tym roku mam już dość dużo rezerwacji na sezon. Chorwacka Organizacja Turystyczna opublikowała dane za I kwartał 2023 roku w porównaniu z I kwartałem 2022 roku. Wynika z nich, że od stycznia do kwietnia odnotowano wzrost przyjazdów turystów z Polski o 79 proc. - przekonuje.
Łukasz Mrzygłód Archiwum prywatne
Split, Dubrownik i Zadar - porównujemy ceny
W Splicie za kawę zapłacimy od 1,70 do 2,5 euro. Za piwo na rynku 4 euro. Idziemy do sklepu. Sprawdzamy ceny. Masło kosztuje 3,39 euro, pomidory 1,14, a jajka 2,98. - Panuje jakaś chora propaganda, że Chorwacja już nie jest na kieszeń Polaków, a mamy wyraźne przykłady, że to nieprawda – irytuje się pani Monika i wylicza: - Paliwo? Można zatankować o wiele taniej niż w Polsce. Benzyna 95 kosztuje 1,32 euro i jest tańsza niż w 2022 roku. Autostrady? Ceny utrzymano na tym samym poziomie. Autobusy? Potaniały. Za bilet, który kosztował 12 kun (1,59 euro), teraz płacimy 1 euro (7,53 kun).
Pomidory w Chorwacji kosztują 1,14 euro Monika Zymon-Waligórska
Poza tym w Splicie można zjeść za całkiem przyzwoitą cenę. - Ostatnio wybraliśmy się z przyjaciółmi do restauracji polecanej przez Roberta Makłowicza. Ja zamówiłam gulasz z tuńczyka z kopytkami i dwa kieliszki wina. Zapłaciłam 20 euro. Mój mąż i znajomi zdecydowali się na kalmary (21.24 euro) i brujet, czyli gulasz z ryb (14.60) - dodaje pani Monika.
Pani Monika wybrała się z przyjaciółmi na obiad do restauracji w Splicie polecanej przez Makłowicza Monika Zymon-Waligórska
– Myślę, że w porównaniu do ubiegłego roku ceny wzrosły średnio o 25 proc. – zauważył Łukasz Mrzygłód.W restauracjach w Zadarze można zaobserwować podwyżki od 20 do 37 proc. Okoń morski z grilla z sałatką ziemniaczaną w 2022 roku kosztował 14 euro, teraz 19,24 (wzrost o 37,43 proc.), stek z tuńczyka z 16,59 podrożał do 19,91 (wzrost o 20 proc.), a smażone kalmary z frytkami z 14 do 17,92 (wzrost o 28 proc.).
Ile za kawę zapłacimy w Dubrowniku? – W mieście otworzyła się pierwsza sieciowa kawiarnia. Od miesiąca działa Hard Rock Cafe na Starym Mieście w Klasztorze Klarysek. Za americano (0,30 l zapłaciłam 4,5 euro. Średnio za americano trzeba zapłacić od 2,5 do 4,5 euro, kawę z mlekiem od 3,5 do 4,50 euro, espresso 2,5 euro - wylicza pani Karolina.
Sprawdzamy ceny w Polsce. Dla porównania w Gdańsku za smażone kalmary trzeba zapłacić 38 zł, za smażonego dorsza z frytkami i szpinakiem – 55 zł, grillowaną makrelę z opiekanymi ziemniaczkami 49 zł, a za kurczaka z frytkami i zieloną fasolką 42 zł. W Sopocie filet z dorsza kosztuje 56 zł, filet z halibuta 59 zł, a z morszczuka 54 zł.
W Splicie za kawę zapłacimy od 1,70 do 2,5 euro Monika Zymon-Waligórska
W Chorwacji trzeba się więc liczyć z podwójnym wydatkiem za danie obiadowe w porównaniu z cenami krajowymi. Zajrzałyśmy też do restauracji w bocznych uliczkach i przewodniczka miała rację, warto trochę poszukać i oddalić się od centrum, żeby nie stracić fortuny za jeden obiad. - Jeszcze raz powtórzę. Jeśli mnie nie stać, żeby usiąść na głównym Rynku Miasta to nie siadam, a nie zamawiam, płacę, płaczę, narzekam, potem piszę w mediach społecznościowych, jaki to paragon grozy mi wcisnęli. Jak siadasz w takim miejscu, to jest to oczywiste, że cena musi pójść do góry. Wolałabym, żeby ludzie mniej panikowali, a bardziej rozkoszowali się tym, że są w takim pięknym miejscu, że są na wakacjach, że skończyła się pandemia, jest pięknie, świeci słońce i stać mnie na to, żeby tu po prostu być - radzi Brusić.
Reszty nie trzeba? Teraz trzeba się ugryźć w język
Przejście na euro sprawiło też, że zmieniły się pewne stałe zwyczaje w Chorwacji. - Poza tym teraz wszyscy się ze mną grzecznie rozliczają co do ostatniego centa i wydają mi tę resztę. Jeśli bułka kosztuje 50 centów, to kosztuje mnie 50 centów, a nie euro. Trzeba się więc zachowywać uczciwie. Ci, którzy byli wcześniej w Chorwacji pamiętają, że nikt nie przyjmował monet euro, ani jednego, ani dwóch, ani 50 centów. Zaokrąglano wszystko na papierkowe (5, 10, 20, 50 euro), więc jak trzeba było zapłacić 8 euro, to się płaciło 10 euro. Teraz trzeba się rozliczać uczciwie, do każdego eurocenta. To boli, bo wcześniej zawsze byłeś na plusie. A teraz nie dość, że musisz to wyliczyć dokładnie, to jeszcze musisz się bawić z tymi drobnymi - śmieje się pani Karolina.
Dubrowniczanka zwraca jeszcze uwagę na pewien zwyczaj. - Wielu Chorwatów, i ja też, odruchowo mówi: reszty nie trzeba, a potem się okazuje, że to nie 20 lipa, tylko 20 eurocentów. Jadę taksówką, taksometr pokazuje 4,20 euro, daję 5 euro i mówię odruchowo: reszty nie trzeba. A potem się okazuje, że dałam taksówkarzowi 80 eurocentów napiwku. Idę do restauracji. Wcześniej zostawiałam 10 kuna napiwku, a ostatnio położyłam na stole 5 euro. "Czyś ty zgłupiała. Daj 1,5 euro napiwku, ale nie 5" – usłyszałam od koleżanki. Ludzie się jeszcze nie przestawili, ja się jeszcze nie przestawiłam. Tracimy realny sposób oceniania, ile to jest warte. W takich sytuacjach muszę sobie przeliczyć wartość rachunku na kunę, żeby sobie uzmysłowić, ile to jest. Jak się przeliczy na kuny chorwackie, wtedy do człowieka dociera, ile to jest. "Poczekaj, no faktycznie". Masz rację - opowiada.
Pamiątki w Dubrowniku Karolina Brusić
- My, na co dzień obyliśmy się już z nowymi cenami. Zgrzeszyłabym, gdybym powiedziała, że nie jest drożej, bo jest. U nas mięso i ryby zawsze było drogie (schabowy 1 kg kosztuje 3 euro, 1 kg wołowiny 10 euro). Ceny tych produktów takie jak były, takie zostały. Podrożały produkty pierwszej potrzeby: mleko, chleb, olej. W restauracjach też jest drożej. Od turystów słyszę, że właściciele apartamentów podnieśli ceny o 10 euro. Natomiast są tacy, którzy w obawie przed utratą gości utrzymali ceny na tym samym poziomie - zauważa pani Monika.
Pamiątki z Chorwacji Karolina Brusić
Jedni narzekają, inni chwalą
Nasi rozmówcy, którzy mieszkają w Chorwacji, są zgodni, że zmiana waluty wyszła krajowi na dobre. - Tak naprawdę euro w Chorwacji jest już od bardzo dawna. To usankcjonowanie pewnego stanu rzeczy - tłumaczy pan Łukasz i dodaje, że ceny hoteli, apartamentów i usługi przewodnickie od dawna podawano w euro.
- Dla nas przyjęcie euro jest całkowicie naturalne. Ja osobiście jestem zadowolona, bo wreszcie nie mam schizofrenii i mam jedną walutę w portfelu. Nie muszę się zastanawiać, czy będzie inflacja czy nie. Czy to euro będzie skakać, czy nie - wyjaśnia pani Karolina, przewodniczka po Dubrowniku.
- Klienci narzekają, że jest drogo, ale nie mówią, że już nie przyjedziemy, bo jest euro i zrobiło się za drogo - dodaje pan Łukasz. - Odnoszę wrażenie, że wprowadzenie euro sprawiło, że osoby ze strefy euro czują się w Chorwacji o wiele bardziej komfortowo. Ostatnio rozmawiałem z osobą z Austrii, która mówiła, że jest to dla niej bardzo wygodne, bo nie musi wymieniać waluty, dużo łatwiej jest jej się dostosować do tutejszych warunków, bez przeliczania i bez porównania - stwierdza tłumacz i przewodnik po Zadarze.
- Euro stało się straszakiem, a mnie się wydaje, że mimo wszystko wyszło to nam na dobre. Jeszcze do tego weszliśmy do strefy Schengen, więc możemy swobodnie przekraczać granice. Jest bardzo dużo osób zainteresowanych inwestowaniem w Chorwacji, właśnie dlatego, że nie ma przewalutowania z kun na euro - wtrąca pani Monika, prezeska Polskiego Towarzystwa Kulturalnego "Polonez", która mieszka z mężem w Splicie od 15 lat.
***
Do końca 2023 roku ceny będą podawane w dwóch walutach: kunie i euro. W Chorwacji obowiązuje stały przelicznik wprowadzony przez rząd: 1 euro – 7,5345 kun.
– Kuny na euro można będzie wymieniać (bez prowizji) w banku, w agencji finansowej FINA i na poczcie do końca 2023 roku. Ceny również będą podawane w dwóch walutach, ale, i chciałabym to bardzo podkreślić, nie oznacza to, że można będzie płacić w kunach – podkreśla pani Monika. – Kuny, które zostały nam z ostatnich wakacji, możemy bez prowizji wymienić, ale zapłacić musimy już w euro. Od 2024 roku będzie je można wymienić tylko i wyłącznie w banku. Banknoty bezterminowo, a monety do końca 2025 roku - tłumaczy.
-
Nagły zwrot Niemiec. "Traktują Ukrainę jako zasób"
-
Nagroda Nobla 2023. Laureatami w dziedzinie medycyny zostali Katalin Karikó i Drew Weissman
-
"40 tys. głosów nie uda się policzyć". Polonia alarmuje. "Idziemy na katastrofę"
-
"Bezpardonowy roast Tuska". Konwencja PiS i spot z wulgaryzmami, czyli jak wzbudzić "wstręt, odrazę wobec opozycji"
-
Tragiczny wypadek na A1. Nowe ustalenia w sprawie Majtczaka - berlińska transakcja
- Ceny paliw na stacjach hamują, frank ma tanieć, a metr kwadratowy zdrożeć. Hirsch wyjaśnia
- Gargamel, Stuu, Gonciarz. Ciemna strona youtuberów. "To może doprowadzić do tragedii"
- Niemcy oszukają Ukrainę? Poseł kreśli ponurą wizję
- "Talk like a Washington Insider" - czyli o amerykańskich wyborach i politycznych "buzzwords"
- Poseł PO chce delegatury KE w Lublinie. "Będzie list do Ursuli von der Leyen"