PiS szykuje się do kroku wstecz ws. "lex Kaczyński". Prof. Matczak: Boją się, ale mleko i tak się rozlało

Zapowiedziana przez rzecznika PiS poprawka do tzw. ustawy "Lex Kaczyński" jest wyrazem strachu przed tym, że społeczeństwo "obrazi się politycznie" na władzę - mówił w TOK FM prof. Marcin Matczak z Fundacji Batorego. - Nawet jeżeli te przepisy nie pomogą Jarosławowi Kaczyńskiemu, to teraz każdy będzie mógł nakłamać wobec każdego innego, jeżeli tylko zysk z tego kłamania będzie wyższy niż kilkanaście tysięcy złotych - skomentował prawnik.
Zobacz wideo

Podczas czwartkowego posiedzenia Sejm uchwalił nowelizację Kodeksu postępowania cywilnego, na której najprawdopodobniej skorzysta Jarosław Kaczyński. Jeśli ustawa wejdzie w życie, prezes PiS nie będzie musiał zapłacić Radosławowi Sikorskiemu 700 tys. zł za opublikowanie zasądzonych przeprosin - poinformowała Wirtualna Polska. Zdaniem prawników cytowanych w tekście Patryka Słowika zmiana wygląda tak, jakby została skrojona na potrzeby tej konkretnej sprawy.

Przypomnijmy - były szef MSZ, a obecnie europoseł, Radosław Sikorski pozwał Kaczyńskiego za stwierdzenie o blokowaniu przez niego działań w zakresie wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej. W wywiadzie padło sformułowanie Kaczyńskiego o "zdradzie dyplomatycznej".

Do sprawy odniósł się rzecznik PiS Rafał Bochenek, który zaprzeczył, jakoby istniał jakikolwiek związek pomiędzy zmianą przepisów w kodeksie postępowania cywilnego a prywatnym interesem prezesa PiS. - Aby przeciąć wszelkie spekulacje, w Senacie nasi senatorowie zgłoszą poprawkę, która dookreśli, iż te przepisy będą stosowane do postępowań, które rozpoczną się dopiero w przyszłości. Niech politycy Platformy Obywatelskiej nie mierzą nas swoją miarą - podkreślił rzecznik w rozmowie z PAP.

Prof. Marcin Matczak na antenie TOK FM pytał, "dlaczego najpierw trzeba podnieść krzyk w prasie, aby PiS poszedł po rozum do głowy i przestraszył się tego, że ludzie się na nich za to politycznie obrażą". Według eksperta Fundacji Batorego sytuacja ta przypomina mu inne głośne zdarzenie, kiedy to prezes PiS w środku lockdownu odwiedził zamknięty dla "zwykłych" obywateli Cmentarz Powązkowski. - To jest dokładnie taka sama sytuacja. Pan Bochenek i PiS boją się efektu politycznego, natomiast nie wiem, czy to coś da - ocenił w "Wywiadzie Politycznym" wykładowca Wydziału Prawa i Administracji UW.

"Mleko i tak się rozlało"

Zdaniem prof. Marcina Matczaka bez względu na to, czy zapowiadana przez Rafała Bochenka poprawka wejdzie w życie, "mleko i tak się rozlało". - Nawet jeżeli te przepisy będą na przyszłość, nawet jeżeli nie pomogą Jarosławowi Kaczyńskiemu, to teraz każdy będzie mógł nakłamać wobec każdego innego, jeżeli tylko zysk z tego kłamania będzie wyższy niż kilkanaście tysięcy złotych. To niewielka kwota np. dla wielkiego tabloidu, który będzie chciał obrazić celebrytę, albo dla polityków partii rządzącej, którzy będą chcieli uderzyć w opozycję i którzy pieniędzy mają sporo - wyjaśnił.

Jak wskazał rozmówca Karoliny Lewickiej, cała ta sprawa pokazuje "specyficzny" stosunek Prawa i Sprawiedliwości, a szczególnie Jarosława Kaczyńskiego, do wartości wymienionych w nazwie jego własnej partii.  - Każdy rząd, który ma tendencje autorytarne, nienawidzi prawa jako narzędzia, które go ogranicza. Traktuje prawo nie jako coś, co jest naszym wspólnym dorobkiem, tylko jako narzędzie przemocy, ale tylko wtedy gdy ono jest stosowane wobec niego. To skandal, ale takie sytuacje mają miejsce, kiedy władza czuje, że jest ponad lub poza prawem. Cała idea praworządności polega na tym, żeby władza tego nie czuła, ale niestety ta władza to czuje - mówił prof. Marcin Matczak w rozmowie w TOK FM.

TOK FM PREMIUM