"Przy ciele uchodźczyni znaleziono modlitewnik". Kolejna śmierć na granicy. "Propaganda daje taki efekt"
W niedzielę w Puszczy Białowieskiej koło Hajnówki znaleziono zwłoki 28-letniej kobiety z Etiopii, która przekroczyła granicę polsko-białoruską. Jej tożsamość potwierdzili aktywiści, którzy zajmują się kryzysem humanitarnym w tamtym regionie. - Jesteśmy w kontakcie z jej rodziną, która potwierdziła, że zmarła jest ich córką i siostrą. Wszystkie jej dane przekazaliśmy policji – mówił w TOK FM Piotr Czaban, dziennikarz i członek Podlaskiego Ochotniczego Pogotowia Humanitarnego.
Rozmówca Mikołaja Lizuta opowiedział szczegółowo o śledztwie, jakie aktywiści przeprowadzili w sprawie śmierci kobiety z Etiopii. Ustalili, że 4 lutego czteroosobowa grupa cudzoziemców, która przekraczała granicę z Polską, pojawiła się w Puszczy Białowieskiej. - Dziewczyna czuła się bardzo źle, więc trzech jej towarzyszy postanowiło jej pomóc. Jeden został przy niej, a dwóch pozostałych udało się do Hajnówki. Pukali do drzwi plebani prawosławnej i budynku sądu, ale nikt im nie otworzył. Była mniej więcej godz. 2 w nocy. Dotarli do ochroniarza mleczarni, który mimo że nie rozmawiał w języku angielskim, zrozumiał przekaz tych chłopaków: "Tam w lesie jest dziewczyna i chłopak, natychmiast potrzebują pomocy". Pokazali też ich lokalizację, na podstawie której w niedzielę dotarliśmy do ciała – relacjonował.
Według niego ochroniarz wezwał policję, ale gdy ta przybyła na miejsce, nie zareagowała na prośby uchodźców, by ruszyć na pomoc ich kolegom pozostającym w lesie. Zamiast tego funkcjonariusze mieli wezwać Straż Graniczną. - Finał był taki, że ci dwaj chłopcy zostali wyrzuceni na Białoruś, a po tej dwójce pozostawionej w lesie ślad się urwał. Po kilku dniach udało nam się dostać sygnał z Białorusi od chłopaka, który wcześniej był w lesie z dziewczyną. Był w takim szoku i stanie, że nie pamiętał w ogóle, w jaki sposób został wyrzucony z Polski, ani co się wydarzyło z dziewczyną – tłumaczył.
Jak dodał gość TOK FM, aktywiści uznali Etiopkę za zaginioną i jej poszukiwali, nadal mając nadzieję, że odnajdzie się żywa. Mieli złożyć zawiadomienie w komendzie policji w Hajnówce o zaginięciu kobiety. - Zaznaczyliśmy w tym zawiadomieniu, że dwaj cudzoziemcy prosili policję i Straż Graniczną o pomoc, która nie została im udzielona. A wystarczyło ich zabrać do samochodu, podjechać kawałek, to było dosłownie 5 minut drogi – podkreślił, sugerując, że wtedy tragedii może udałoby się uniknąć.
W jego ocenie pomoc nie została udzielona, bo "w Polsce udało się zdehumanizować cudzoziemców o innym kolorze skóry i innym wyzwaniu". Zastrzegł jednak, że akurat zmarła Etiopka – jak udało się ustalić aktywistom – była prawosławną chrześcijanką i znaleziono przy niej modlitewnik. - Propaganda rządowa i narracja Straży Granicznej przynosi taki efekt, że ludzie nie są czuli, nie reagują na prośby o pomoc – stwierdził gość TOK FM.
"Propagandowy mur"
Przypadków śmierci uchodźców na granicy polsko-białoruskiej było już wiele. Jak mówił w TOK FM Piotr Czaban, tylko od początku tego roku w Puszczy Białowieskiej aktywiści odnaleźli ciała 5 osób. Dodał, że to efekt nie tylko "znieczulenia" polskich służb i strony rządowej na los migrantów z innych kręgów kulturowych, ale również cynicznej gry Aleksandra Łukaszenki. - Białoruski reżim chcąc odegrać się na Europie i zacieśniając swoje relacje z Rosją, oszukuje ludzi, którzy uciekają przed wojną, cierpią biedę i nie mają żadnej przyszłości w swoich krajach. Do tego dochodzą jeszcze przemytnicy, którzy na tym zarabiają i roztaczają przed tymi uchodźcami wizję łatwej podróży – tłumaczył.
Według rządu remedium na ten problem miała być zapora na polsko-białoruskiej granicy. To gigantyczna inwestycja warta 1,6 mld zł, która jednak - jak przekonywał rozmówca Mikołaja Lizuta - nie zdała egzaminu. - Rzeczniczka Straży Granicznej Anna Michalska zapętla się i w kółko powtarza w ramach swojej propagandy, jak to jest bezpiecznie i nikt przez ten płot nie przejdzie. A prawda jest taka, że jak w jednym czasie i różnych miejscach na tym płocie pojawią się ludzie czy zwierzęta, to system wariuje i SG nie wie, co ma zrobić, ani gdzie pojechać. Zapora więc nie działa – mówił i dodał, że łatwo ją przejść, podstawiając drabinę czy robiąc podkopy.
W jego ocenie to po prostu "propagandowy mur", który ma jedynie pokazać polskiemu społeczeństwu, że władza czuwa nad ich bezpieczeństwem. A uchodźcy jak przekraczali granicę, tak robią to nadal. - Zazwyczaj te osoby są wyrzucane z powrotem na Białoruś. Często w stanie skrajnego wycieńczenia (…) To gra ludzkim życiem, którą nie wszyscy przeżywają – podsumował gość TOK FM.
-
Katastrofa w seminariach i "ciemna noc" Kościoła. "Stworzono w nim eldorado dla przestępców"
-
Awantura z Polską to temat numer jeden w Ukrainie. Obrywa się też Zełenskiemu
-
Uchodźcy z granicy. Trafili do szpitala i wcale nie chcą go opuszczać. "To im uratuje życie"
-
"Najlepiej wyrzuć na śmiecie jak obierki". Tajemnica "dzieci z beczki"
-
Od wkładek do butów po nowojorską giełdę. Tak najbrzydsze sandały świata doszły na szczyt
- Rumunia. 25-krotny wzrost liczby zakażeń COVID-19 w ciągu dwóch miesięcy. Rośnie też liczba zgonów
- Gabinet grozy. "Zabrałbym się chyba za tego HIV-a". Przyszła do niego zdrowa, a wyszła "śmiertelnie chora"
- "Jestem ultraortodoksyjną Żydówką i teściową leworęcznego rebego". O świecie europejskich chasydów w XXI wieku [FRAGMENT KSIĄŻKI]
- Tusk: Wprowadzenie 60 tys. zł kwoty wolnej od podatku to nadal oznacza także "trzynastkę" i "czternastkę"
- W Chersoniu nie działa alarm przeciwlotniczy. Ludzie nie nadążają ukrywać się w schronach