"Brexit leży chory w łóżeczku". Będzie powrót Wielkiej Brytanii do UE? "Diabeł tkwi w szczegółach"

W dobie ekonomicznego kryzysu Brytyjczycy boleśnie odczuli na własnej skórze wyjście z UE - twierdzi Stanisław Skarżyński. - Niesławny brexitowy autobus ówczesnego premiera Borisa Johnsona i jego doradcy Dominica Cummingsa dziś jest autobusem z koszmarów ludzi, którzy zagłosowali na brexit i którzy mówią, że dali się wpuścić w maliny - mówił w TOK FM korespondent "Gazety Wyborczej".
Zobacz wideo

Brytyjski tygodnik "The Observer" ustalił, że w dniach 9 i 10 lutego odbyło się dwudniowe posiedzenie polityków Partii Konserwatywnej i opozycyjnej Partii Pracy. W historycznym Ditchley Park w Oxfordshire mieli spotkać się zarówno przeciwnicy Brexitu, jak i jego zwolennicy, by wspólnie szukać nowego ponadpartyjnego konsensusu w kwestii trudnej sytuacji Wielkiej Brytanii po wyjściu z Unii Europejskiej. - Miało być pięknie, a wyszło jak zwykle. Wygląda na to, że Wielka Brytania nie odnalazła dotąd ścieżki rozwoju poza UE. Brytyjczycy mieli odzyskać kontrolę po brexicie, a tymczasem chyba stracili sterowność - skomentowała prowadząca "Poranek Radia TOK FM" Karolina Lewicka.

Brytyjska Partia Konserwatywna jak Prawo i Sprawiedliwość

Jak poinformował w TOK FM Stanisław Skarżyński, korespondent "Gazety Wyborczej" w Wielkiej Brytanii, "kara za brexit w warunkach kryzysu ekonomicznego jest odczuwalna". - Ceny żywności rosną w sposób niekontrolowany, a poziom inwestycji od referendum przestał tam rosnąć. Kolejki do brytyjskiej służby zdrowia są najdłuższe w historii. Około 8 mln ludzi czeka w kolejkach i służba zdrowia, ze strajkującymi załogami karetek pogotowia, jest w absolutnym kryzysie. Ten niesławny brexitowy autobus ówczesnego premiera Borisa Johnsona i jego doradcy Dominica Cummingsa dziś jest autobusem z koszmarów ludzi, którzy zagłosowali na brexit i którzy mówią, że dali się wpuścić w maliny - mówił dziennikarz w porannej audycji.

Jak ujął to korespondent "GW", "brexit leży chory w łóżeczku", a teraz Partia Konserwatywna i Partia Pracy razem zastanawiają się, "jak się z tego wyplątać". - Sytuacja zaczyna wyglądać tak, że partie mają programy przeciwne do oczekiwań społecznych. Gdyby referendum w sprawie powrotu do UE odbyło się dzisiaj, zostałoby wygrane. 58 proc. Brytyjczyków, według ostatnich sondaży, zagłosowałoby za powrotem, odwróceniem wszystkiego, co robili przez ostatnie 3-7 lat - mówił Skarżyński. 

Dziś więc w Wielkiej Brytanii odczuwalny jest "bregret" (od słów "brexit" i "regret" - żal). A, jak dodał Skarżyński, "rządząca Partia Konserwatywna w żaden sposób nie jest w stanie wycofać się z brexitu, bo to przecież jest centrum ich programu". - To tak jakby Prawo i Sprawiedliwość obrało proeuropejski kurs i ogłosiło, że przyjmujemy euro. To jest nie do pomyślenia - tłumaczył w rozmowie z Karoliną Lewicką.

Wielka Brytania powróci na łono UE? "W polityce nie ma rzeczy nie do pomyślenia"

Styczniowy sondaż, na który powołała się dziennikarka TOK FM, pokazał, że dwie-trzecie Brytyjczyków popiera kolejne głosowanie w sprawie ponownego przystąpienia Wielkiej Brytanii do wspólnoty (rok temu było to 55 proc.). Więc może jednak istnieje szansa na powrót Wielkiej Brytanii na łono UE?

Według Stanisława Skarżyńskiego "diabeł tkwi w szczegółach". - Gdyby Wielka Brytania mogła wrócić do UE z tymi wszystkimi wyjątkami, które zostały dla niej stworzone przez kilkadziesiąt lat, gdy Wielka Brytania chciała być w UE jedną nogą - bez przyjmowania euro, z rabatem na składki, z niewchodzeniem do strefy Schengen - to być może mogłoby się udać.  Ale to też jest nie do pomyślenia z punktu widzenia UE, że ktoś będzie kręcił się w jej drzwiach obrotowych, jak mu się podoba. Więc wydaje mi się, że to jest z obu stron nie do pomyślenia i musi upłynąć pokolenie - mówił korespondent "Gazety Wyborczej" w rozmowie w TOK FM.

TOK FM PREMIUM