Prezydent USA Joe Biden i prezydent Rosji Władimir Putin przedstawili we wtorek dwa zupełnie odmienne spojrzenia na wojnę przeciwko Ukrainie - ocenił we wtorek amerykański dziennik "New York Times".
"Zaledwie kilka godzin po tym, jak Władimir Putin obwinił Zachód o rozpoczęcie wojny na Ukrainie i powiedział, że zawiesza jedyny pozostały traktat o broni jądrowej ze Stanami Zjednoczonymi, prezydent Biden oskarżył rosyjskiego przywódcę o popełnienie okrucieństw na ogromną skalę i wezwał świat do przeciwstawienia się jemu i innym tyranom" - napisał dziennik. "Dwa przemówienia - oddalone zaledwie o kilka godzin i wygłoszone zaledwie trzy dni przed pierwszą rocznicą rosyjskiej inwazji - przedstawiły radykalnie różne wizje tego, jak wojna przekształca Europę" - dodano.
Putin rozumie tylko słowo "nie"
Do wystąpień obu przywódców na antenie TOK FM odniosła się prof. Agnieszka Legucka. Jak zwróciła uwagę gościni audycji "A teraz na poważnie", Władimir Putin dziękował swojemu narodowi i "mocno akcentował elementy armii", które stanowią, jak wynikało z jego wypowiedzi, ścieżkę społecznego awansu. - Po tym, jak Putin oskarżył Zachód o całe zło, które spotkało Ukrainę, próbował zmobilizować swoich obywateli do tego, by z wytężoną siła wygrali w Ukrainie dla niego i żeby umacniali go przy władzy - tłumaczyła słowa dyktatora ekspertka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Jeżeli chodzi o przemówienie Joe Bidena w Arkadach Kubickiego w Warszawie, rozmówczyni Mikołaja Lizuta wskazała jedno zdanie, które, wśród znanych i wielokrotnie powtarzanych haseł wyróżniało się szczególnie. - Joe Biden powiedział, że świat autorytarny nie zna dialogu, a jedynym słowem, które rozumie, jest słowo "nie". Bo często to, na czym korzystał Putin, to strach świata demokratycznego - wywoływał on wojny, szokował swoim zachowaniem, a Zachód reagował poprzez kolejne oferty współpracy - resety, Nord Stream, itp. Natomiast trzeba powiedzieć zdecydowane "nie", co Putin, jako przywódca świata autorytarnego, rozumie. Bo siła tego słowa jest o wiele bardziej zrozumiała po tej drugiej stronie - wyjaśniła prof. Agnieszka Legucka.
"W Kongresie nastroje wsparcia dla Ukrainy przestają być korzystne"
Mimo tego, że według oceny dziennika "New York Times" Władimir Putin i Joe Biden wygłosili antagonistyczne przemówienia, obie wypowiedzi zdaje się łączyć jedno - obaj prezydenci szykują się na długą wojnę. Choć, jak podkreśliła ekspertka, Bidenowi we wspieraniu Ukrainy mogą przeszkodzić zbliżające się wybory w listopadzie 2024 roku.
- Joe Biden chyba ma świadomość tego, że amerykańskie społeczeństwo zaczyna się wahać. Szczególnie w Kongresie nastroje wsparcia dla Ukrainy przestają być tak korzystne, jak byśmy tego chcieli. Stąd wizyta Bidena w naszym regionie, w szczególności w Ukrainie, miała bardzo mocne znaczenie. Biden bardzo dużo zainwestował politycznie oraz wizerunkowo w Ukrainie i chce to podtrzymać, ale musimy zdawać sobie sprawę z tego, że Amerykanie politykę zagraniczną w kampanii wyborczej traktują bardzo marginalnie. Niestety, staje się ona zakładnikiem polityki wewnętrznej, zwłaszcza w perspektywie kalkulacji ekonomicznych. A to dla nas i dla naszego wewnętrznego bezpieczeństwa nie jest trend korzystny - mówiła prof. Agnieszka Legucka w rozmowie w TOK FM.
