Joanna Jaśkowiak skazana za słowa "jestem wkur...na". Sąd: Niewychowawcze jest pozwalanie na takie zachowanie
Sąd uznał, że żona prezydenta Poznania użyła niecenzuralnych słów świadomie i celowo. Zrobiła to w marcu podczas demonstracji Międzynarodowego Strajku Kobiet, gdy krytykowała tzw. dobrą zmianę w Polsce.
Sąd: Niewychowawcze
- Kobieta w trakcie przemówienia posługiwała się kartką, a to oznacza, że było ono wcześniej przygotowane i wyreżyserowane - uzasadniała swoją decyzję sędzia Marta Zaidlewicz.
Sąd nie miał żadnych wątpliwości co do tego, że obwiniona popełniła zarzucany jej czyn.
Powinna zostać ukarana. W odczuciu społecznym byłoby wielce niesprawiedliwe i niewychowawcze pozwalanie na takie zachowanie osobie wykształconej, publicznej, pierwszej Damie Poznania
- oceniła sędzia Zaidlewicz.
Joanna Jaśkowiak nie przyznała się do winy. Sąd podkreślał, że nie kwestionowała jednak wypowiedzenia słów uznanych powszechnie za wulgarne i nieprzyzwoite. Sama oskarżona wyroku nie chciała komentować.
- Nie jest on dla mnie zaskoczeniem - powiedziała.
Obrońca Joanny Jaśkowiak zapowiedział, że będzie się odwoływać.
"Nie czuję się winna"
Joanna Jaśkowiak, z zawodu notariusz, stanęła przed sądem za użycie wulgaryzmów podczas ubiegłorocznej demonstracji Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Podczas protestu na poznańskim placu Wolności, wzięło udział ok. 2 tys. osób, domagano się m.in. swobodnego dostępu do nowoczesnej antykoncepcji, in vitro i badań prenatalnych.
Doniesienie na policję złożyła anonimowa osoba. Policja, po przeanalizowaniu sprawy oraz na podstawie opinii biegłego językoznawcy, zdecydowała się złożyć do sądu wniosek o karę.
Żona prezydenta Poznania nie czuje się winna.
- Pytanie jest też takie, czy one są (te słowa - red.) w ogóle w tych czasach nieprzyzwoite. Proszę wziąć pod uwagę, że kodeks karny był uchwalany, jeśli dobrze pamiętam, w 1971 roku. Trochę się zmieniło od tego czasu - komentowała sprawę podczas rozmowy z reporterem TOK FM.
Na pytanie czy sprawa trafiłaby do sądu, gdyby nie była żoną prezydenta miasta, odparła: "to jak się nazywam, ma duże znaczenie".