Longchamps de Berier: Gdybym wiedział, jaka łaźnia mnie spotka, ugryzłbym się w język

- Gdybym wiedział, co mnie spotka, to pewnie bym się ugryzł w język - mówi ksiądz prof. Franciszek Longchamps de Berier. Kilka dni temu wywołał burzę wywiadem w "Uważam Rze" o in vitro. W rozmowie z "Rzeczpospolitą" podkreśla, że jego słowa wyjęto z kontekstu, a on nie chciał nikogo stygmatyzować. I ostro krytykuje media za to, w jaki sposób piszą o Kościele.

"Są tacy lekarze, którzy po pierwszym spojrzeniu na twarz dziecka wiedzą już, że zostało poczęte z in vitro. Bo ma dotykową bruzdę, która jest charakterystyczna dla pewnego zespołu wad genetycznych" - brzmiało jedno ze zdań wywiadu z księdzem Longchamps de Berier w "Uważam Rze" .

"To niespotykana dotychczas w mediach nowa jakość w stygmatyzowaniu dzieci z in vitro. Ksiądz profesor przekroczył wszelkie granice medialnego chuligaństwa i barbarzyństwa" - odpisał mu ojciec dziecka poczętego metodą in vitro .

Longchamps de Berier: "Niech medycy nam wyjaśnią, jak jest"

"Ludzie czują się dotknięci, bo podstawiają pod moje teoretyczne rozważania swoje ukochane dzieci. Jeśli więc ktoś tak zareagował, to oczywiście go przepraszam. W życiu nie pomyślałem, że ktoś może poczuć się tu obrażony! Każdy, kto przeczytał więcej niż pół zdania z mojej wypowiedzi, wie, iż to klasyczny przykład manipulacji" - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" ks. de Berier.

Zaznacza, że "powoływał się na profesorów medycyny". Że ich badania były podważane? "Kopernik też był wyśmiewany i podważany" - odpowiada ksiądz. "Niech to medycy załatwią między sobą, niech dyskutują i niech nam wyjaśnią, jak jest naprawdę. (...) ja powoływałem się na dyskusje akademickie, nie miałem zamiaru nikogo stygmatyzować!" - podkreśla.

"Czym innym jest ocena in vitro, czym innym jego owoc - dziecko"

"Czym innym jest ocena zdarzenia, które doprowadza do poczęcia, a czym innym samo dziecko, czyli owoc poczęcia. Wszystkie zastrzeżenia wobec in vitro są podyktowane właśnie podmiotowym traktowaniem dziecka, próbą patrzenia z jego perspektywy" - podkreśla ks. de Berier. Przyznaje, że obawy budzi w nim ryzyko aborcji selektywnej, w przypadku, gdyby z trzech embrionów wszczepianych kobiecie przy zabiegu in vitro zaistniałoby wysokie prawdopodobieństwo wystąpienia wad genetycznych. A aborcji stanowczo się sprzeciwia.

"Jeśli to jest życie, to jest człowiek, to co za różnica", do którego tygodnia dopuszczalna jest aborcja. Podkreśla też kolejne zastrzeżenie: "Chodzi o godność ludzką, godność aktu poczęcia. Czy człowiek nie uzurpuje sobie boskich praw, sprowadzając powstawanie życia do procedur laboratoryjnych?" - pyta ksiądz de Berier.

"Nie spodziewałem się łaźni, jaką mi urządzono"

Mówiąc o medialnej reakcji na swoje słowa, ks. Longchamps de Berier stwierdza, że "naprawdę nie spodziewał się łaźni, jaką mu urządzono", a w mediach "nie ma poważnej dyskusji, są same emocje i czysta manipulacja". - Wyrażam etyczną ocenę procedury in vitro i jestem zderzany z zapłakaną matką dziecka poczętego tą metodą. - Czy ja chcę jej dziecko skrzywdzić, ośmieszyć, napiętnować? - pyta.

Szkoda że w "Wyborczej" nie można było przeczytać, że ja de facto występuję w interesie jej oraz kobiet w podobnej sytuacji - dodaje. Pytany, jak się czuje w roli "medialnej gwiazdy", odpowiada, że "przebił chyba mamę Madzi". - Odchodzi papież, głosowany jest pakt fiskalny, a wygrywa z tym wypowiedź jakiegoś księdza - kpi ks. de Berier.

TOK FM PREMIUM