Szpital w Białymstoku odmówił 26-latce aborcji płodu z bezczaszkowiem. "To są tortury, na które nikt nie zwraca uwagi"
W piątek "Wysokie Obcasy" poinformowały, że szpital w Białymstoku odmówił kobiecie przeprowadzenia aborcji pomimo dwóch opinii lekarzy psychiatrów, że ciąża zagraża jej zdrowiu psychicznemu. Płód miał miał poważną wadę letalną - akranię (bezczaszkowie). Szpital powołał się opinię prawną Ordo iuris zgodnie z którą zaburzenia psychiczne nie mogą być podstawą przerwania ciąży.
Na antenie TOK FM Kamila Ferenc, prawniczka Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny podkreśliła, że zgodnie z wypowiedziami wielu lekarzy, płód nie miał żadnych szans na przeżycie. W takich przypadkach najczęściej umiera przy porodzie.
Zdaniem mecenas, bardziej niehumanitarne jest doprowadzać do urodzenia takiego płodu w dziewiątym miesiącu, niż tę ciążę przerwać na bardzo wczesnym etapie. - Należałoby zadać pytanie: przed czym Ordo Iuris uważa, że uratowało to dziecko, bo na pewno nie przed niechybną śmiercią. To jest tortura i na to ani szpital w Białymstoku, ani Ordo Iuris nie zwraca uwagi - powiedziała Ferenc. Prawniczka wskazała na stan wiedzy naukowej, że chociażby depresja może być poważnym zagrożeniem życia. Jednocześnie zaznaczyła, że kobieta uzyskała już opiekę i pomoc w innym szpitalu.
Gościni audycji oceniła, że sytuacja w Białymstoku to efekt mrożący obowiązującego, restrykcyjnego prawa aborcyjnego. Wskazywała, że szpital powołał się tylko na jedną opinię prawną, w dodatku niechlujną, która zawiera nawet przepisy, które zostały uchylone 25 lat temu. - To jest zachowanie koniunkturalne, pokazuje, że szpital za wszelką cenę nie chce mieć do czynienia z aborcją, choćby miała ratować życie kobiety - powiedziała Kamila Ferenc.
Prawniczka Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny zapowiedziała kroki prawne - zawiadomienie do Narodowego Funduszu Zdrowia oraz do Okręgowej Izby Lekarskiej. Mec. Kamila Ferenc poinformowała również, że zostanie złożony pozew o naruszenie dóbr osobistych oraz praw pacjentki.