Ekspert ostrzega, że ustawa Ziobry cofa Polskę do PRL-u. "Wychowamy armię młodych ludzi, która zasili zakłady karne"

Ustawa o resocjalizacji nieletnich czeka na podpis prezydenta Andrzeja Dudy. Zdaniem prof. Marka Konopczyńskiego, nowe przepisy cofają Polskę do PRL-u. - Można domniemywać, że po wejściu w życie nowych przepisów będzie można 10-latka zakuwać w kajdanki, zakładać mu kaftan bezpieczeństwa i zamykać go w izolatce - mówił w TOK FM naukowiec z Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN i Uniwersytetu w Białymstoku.
Zobacz wideo

Ministerstwo Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry przygotowało ustawę o resocjalizacji nieletnich. Nowe przepisy, które mają zniechęcić młodocianych przestępców do dalszego łamania prawa, przeszły przez Sejm i trafiły na biurko prezydenta Andrzeja Dudy. 

Prof. Marek Konopczyński, z Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN i Uniwersytetu w Białymstoku, mówił w TOK FM, że zarówno on, jak i całe środowisko związane z pedagogiką resocjalizacyjną ostro sprzeciwia się tej ustawie. - Komitet Pedagogiczny Polskiej Akademii Nauk przygotował list do pana prezydenta z prośbą o niepodpisywanie ustawy. Do tego w całej Polsce zostało zebranych tysiące podpisów pod petycją do prezydenta w tej samej sprawie. Ta ustawa zbulwersowała także nauczycieli i dyrektorów szkół, ponieważ uwstecznia proces resocjalizacji, cofa nas do lat 80. XX wieku, do stanu wojennego - ocenił w rozmowie z Piotrem Maślakiem.

Jak wyjaśniał, ustawa budzi sprzeciw pedagogów, bo umożliwia zamykanie już 10-letnich dzieci w ośrodkach wychowawczych i stosowanie wobec nich środków przymusu bezpośredniego. - A więc można domniemywać, że po wejściu w życie nowych przepisów będzie można 10-latka zakuwać w kajdanki, zakładać mu kaftan bezpieczeństwa i zamykać go w izolatce - wymieniał.

"Armię młodych ludzi, która zasili zakłady karne"

Jednak - jak dodał ekspert - rzeczą, która najbardziej zbulwersowała środowisko edukacyjne, jest to, że polską szkołę wciąga się w systemy sądownictwa i resocjalizacji. - Oblicze polskiej szkoły zmienia się z wychowawczego na karno-dyscyplinujące. Bo ustawa przesuwa część obowiązków sędziów sądów rodzinnych na dyrektorów szkół. Do tej pory to te sądy orzekały tzw. środki wychowawcze wobec dzieci i młodzieży podejrzewanych o demoralizację. A teraz dyrektor szkoły będzie miał prerogatywy, żeby ukarać dziecko, stwierdzając jego poziom demoralizacji. Będzie więc mógł karać, nakładając na dziecko obowiązek wykonania prac porządkowych na rzecz szkoły. Tak było w PRL-u i nagle po tylu latach wolnej Polski okazuje się, że wracamy do tycz czasów - stwierdził.

Podkreślił, że po wejściu w życie ustawy 10-latek może trafić do ośrodka wychowawczego i tam spędzić czas do ukończenia 18. roku życia. Natomiast do zakładu poprawczego będą mogły trafiać 13-letnie dzieci i pozostawać tam do 24. roku życia. - Czyli jest prawdopodobieństwo, że 10-latek z ośrodka wychowawczego, jeśli jego zachowanie nie poprawi się, trafi do zakładu poprawczego i spotka tam 24-latków. A w tym wieku każdy następny rok to jest przepaść. Jest więc ogromne prawdopodobieństwo, że w ten sposób wychowamy sobie armię młodych ludzi z syndromem dziecka placówkowego, która nie tylko zasili zakłady poprawcze, ale później też zakłady karne - podsumował gość TOK FM.

TOK FM PREMIUM