"Lekarze są szkoleni do tego, by myśleć, że nie są ludźmi". Autor "Będzie bolało" gorzko o pracy w szpitalu

W Wielkiej Brytanii średnio co trzy tygodnie jakiś lekarz odbiera sobie życie. Bardzo się zdziwiłem, że nie ma tych danych w mediach - mówi Adam Kay w rozmowie z Zuzanną Piechowicz. Autor "Będzie bolało" przyznał, że ma poczucie winy z powodu odejścia z zawodu. - Satysfakcja z napisania książki, czy serialu miło łechce ego. Ale to nic w porównaniu z uczuciem, które towarzyszyło mi, gdy uratowałem życie lub zdrowie matki lub jej dziecka - powiedział.

Scenariusz serialu, który napisałeś, bazuje na twojej książce. Wprowadziłeś jednak wiele zmian. Zaciekawiło mnie, dlaczego jednej pacjentce w serialu przypisałeś serię dość niemądrych wypowiedzi, które w rzeczywistości padły z ust różnych pacjentów.

Adam Kay: Ta postać pojawia się w odcinku, który w założeniu miał powodować u widzów uśmiech. Kiedy widzimy ją na ekranie, od razu myślimy, że będziemy oglądać zabawną, niedorzeczną sytuację. I jednocześnie chciałem pokazać, jak przez to pierwsze wrażenie została przez bohatera źle pokierowana. To jest czas, kiedy główny bohater Adam, pracuje bez przerwy od kilku dni, praktycznie nie śpiąc, co najwyżej robiąc sobie krótkie drzemki w samochodzie na parkingu przed szpitalem. Ten dzień to było apogeum: stresu, napięcia. Odesłał tę pacjentkę do domu. I to jest lekcja dla wielu lekarzy. Okazuje się, że pacjentka była w złym stanie i urodziła dziecko, które pierwsze miesiące życia spędzi w inkubatorze. To kręgosłup narracyjny, wokół którego zbudowałem całą tę opowieść. Tak staram się opowiadać moje historie, w książkach i telewizji, od zabawnych po smutne i z powrotem. To był przemyślany zabieg, aby pokazać widzom tę pacjentkę jako niepoważną. Bo tak naprawdę nie ma niepoważnych pacjentów.

Czy w systemie ochrony zdrowia nie trzeba czasem odprawić pacjenta: bo hipochondryk, bo wymyśla, bo pojawia się bardzo często?

Nie sądzę, aby słowo "odprawić" było odpowiednie. Byłem lekarzem-położnikiem, więc nie będę wypowiadać się w kontekście innych gałęzi medycyny. Jako lekarz tej specjalności bardzo szybko uczysz się ufać matce. Gdy matka mówi, że czuje, że z dzieckiem nie wszystko jest w porządku, że się nie rusza czy niewystarczająco rośnie, to tego nie ignorujesz. Oczywiście nie każda osoba, która przyjeżdża do szpitala, potrzebuje pomocy lekarza. Ale to nie zadanie pacjenta, by to ocenić. To element pracy lekarzy. Wierzę, że każdy lekarz woli odesłać do domu 50 pacjentów, którzy nie wymagają pomocy od sytuacji, kiedy w domu zostanie jedna osoba, która jej potrzebuje.

Coraz więcej dyskutujemy o pracy. O czasie, jaki w niej spędzamy, jej jakości, dbaniu o życie pozapracowe. A są lekarze, którzy pracują na dobowych zmianach, jakby potrzeba odpoczynku nie dotyczyła tej grupy zawodowej. Trochę tak, jakbyście nie byli do końca ludźmi.

To najważniejsza rzecz, którą chciałem przekazać w książce. Nie możemy zapominać, że lekarze są ludźmi. Nie chodzi mi tylko o perspektywę pacjentów. Sami lekarze nie mogą zapominać, że są ludźmi. To taki staromodny styl uprawiania medycyny, że lekarz mówi do pacjenta: musisz zrobić tak i tak. A niezbędna jest współpraca. Jeśli lekarz autorytarnie mówi: "musisz zacząć robić to lub tamto" szanse, że pacjent się do tego zastosuje, są niewielkie. Ale gdy obie strony się dogadają, co do rozwiązania, to szanse na sukces są dużo, dużo wyższe.

Zawsze byłem po imieniu z moimi pacjentkami. Gdybym oczekiwał, że będą do mnie mówić "doktorze Kay" od razu budowałoby to między nami hierarchię, strukturę zależności. Lekarze są szkoleni do tego, aby myśleć, że nie są ludźmi. Niech pacjent nie myśli, że jesteśmy zbyt ludzcy. Ludzie popełniają błędy, a osoba, która wylicza dawkę chemioterapii, robi precyzyjne wkłucia, nie może być zbyt ludzka. Nie chodzi tylko o błędy. Gdy nie jesteśmy ludzcy, nie czujemy smutku, zmęczenia, nie chorujemy. Wielu lekarzy cierpi, ponieważ nie pozwala sobie na odpoczynek czy na smutek. Wymagają od siebie coraz więcej i więcej, naginają się. Aż w końcu się łamią.

 

Zdrowie psychiczne lekarzy to ważny wątek zarówno w filmie, jak i serialu. Serialowy Adam, bo nie jestem pewna, czy to Ty jesteś serialowym Adamem, cierpi na syndrom stresu pourazowego - po błędzie, o którym rozmawialiśmy na początku rozmowy.

Nie jestem serialowym Adamem. Wziąłem wątki z moich wspomnień, ale chciałem opowiedzieć inną historię. W tym o zdrowiu psychicznym. Moja książka to zbiór krótkich anegdot z pracy w szpitalu. Gdybym przeniósł je bezpośrednio do scenariusza, ta produkcja bardziej przypominałaby serię skeczy niż prawdziwą fabułę.

Pracownicy ochrony zdrowia mierzą się z wieloma kryzysami zdrowia psychicznego. Byłbym bardzo zdziwiony, gdyby okazało się, że w Polsce jest inaczej. Odwiedzając różne kraje, słyszę tę samą historię. Podam statystyki. Myślę, że Wielka Brytania jest o 1/3 większa od Polski, prawda? W Wielkiej Brytanii średnio co trzy tygodnie jakiś lekarz odbiera sobie życie. Bardzo się zdziwiłem, że nie ma tych danych w mediach. Oraz tym, jak niewiele się w tej sprawie robi. Dlatego zdecydowałem się zbudować serial wokół tematu zdrowia psychicznego lekarzy. Bo to tabu. Towarzyszą mu stygmatyzacja i wstyd, mało się o tym mówi. Serial "Będzie bolało" w Wielkiej Brytanii był emitowany przez BBC. Pierwszy odcinek obejrzało osiem milionów ludzi. Możliwość opowiedzenia o problemie zdrowia psychicznego lekarzy to dla mnie ogromny przywilej.

Często zapominamy, że szpital to nie tylko miejsce, do którego trafiamy w trosce o nasze zdrowie i życie. To również miejsce pracy. Relacje, które pokazujesz w serialu, są co najmniej problematyczne. Widać mobbing - i to zarówno ze strony przełożonych, jak i tzw. mobbing koleżeński. Są osoby, które chcą podważyć kompetencje Adama, upokorzyć go. A kiedy on staje się mentorem dla młodszej koleżanki, robi dokładnie to samo.

Chciałem pokazać, że są ludzie, którzy tak źle się zachowują. Adam powinien zostać zwolniony ze 12 razy, jeszcze w trakcie trwania pierwszego odcinka.

Czyli chodzi o środowisko?

Dokładnie tak. Ludzie stają się takimi osobami z różnych powodów. Zacznijmy od presji, która towarzyszy tej pracy. Zależało mi, aby widzowie poczuli to zmęczenie i wyczerpanie, śledząc intensywność pracy Adama, pokazaną w pierwszym odcinku. Nikt nie chciałby pracować w ten sposób. Nie ma przerwy, szansy na to, żeby spokojnie usiąść, czy złapać kilka głębszych oddechów. Obserwujemy tę złą atmosferę. I Adama, który potrafi być nieprzyjemny, zlekceważyć kogoś, popełnić błąd. Konsekwencje pracy pod tak dużą presją będą podobne w dziennikarstwie, wśród prawników czy w restauracji. Ciężki dzień sprawia, że ludzie gorzej traktują innych. Oglądałem ostatnio świetny serial "The Bear", i mam poczucie, że z "Będzie bolało" mają części wspólne DNA.

Jednak niesmaczna sałatka czy przypalony kotlet to nie to samo.

To prawda. Dlatego jest to jeszcze bardziej przerażające. Gdy siedzisz w teatrze i w trakcie sztuki martwisz się, czy matka dziecka przeżyje, odczuwasz spiralę emocji: lęku, złości, stresu.

W serialu chciałem pokazać także hierarchię w pracy. Widzimy Adama, który jest gdzieś po środku. To  młody lekarz, który ma ludzi pod sobą i nad sobą. Jego przełożony, starszy konsultant Lockhart, jest podły. Naciska na Adama, aby robił rzeczy, których robić nie powinien. Praktycznie go gnębi. Konsekwencją tego doświadczenia, jest to, że Adam tak samo zachowuje się wobec osób, które ma pod sobą. Chociaż ma świadomość, jak destrukcyjne jest to zachowanie. Gnębieni gnębią słabszych. Koło przemocy się zamyka. To nie jest dobrze funkcjonujące miejsce pracy. To trochę migawka z przeszłości. Bazowałem na moich wspomnieniach z połowy lat dwutysięcznych. Chciałem pokazać, czego ja doświadczyłem w mojej pracy w tym zawodzie.

Czujesz poczucie winy, że odszedłeś z zawodu?

Wielkie. Ta motywacja, aby zostać lekarzem i ratować ludzi, nigdy mnie nie opuściła. Czuję się winny, że zostawiłem pacjentów, kolegów po fachu. Że ich zawiodłem. Ale wiem też, że to była właściwa decyzja. Nie mogłem dalej pracować w zawodzie. Satysfakcja z napisania książki, czy serialu telewizyjnego miło łechce ego. Ale to nic w porównaniu z uczuciem, które towarzyszyło mi, gdy uratowałem życie lub zdrowie matki lub jej dziecka. To pierwsze wydaje się tak frywolne, pozbawione znaczenia.

Posłuchaj całej audycji Zuzanny Piechowicz "Praca od podstaw":

TOK FM PREMIUM