"Te dzieci się nie pomieszczą, nie ma siły". Miejsca w szkołach znalazło na razie niewielu młodych Ukraińców. Jaki jest plan?
Od początku wojny do Polski przyjechało z Ukrainy już prawie 650 tysięcy dzieci. Na razie zaledwie cztery procent z nich znalazło miejsce w polskich szkołach. Minister edukacji zapowiada uelastycznienie systemu i tworzenie klas przygotowawczych. Zdaniem ekspertów to za mało. - To jest czas wojny i rozwiązania też muszą być takie, jak na wojnie - mówi Kamila Kamińska-Sztark pedagożka, aktywistka i pełnomocniczka rektora Uniwersytetu Wrocławskiego ds. odpowiedzialności społecznej.
We wrocławskich szkołach jest teraz 41 klas przygotowawczych. Dzieci uczą się w nich intensywnie języka polskiego i jednocześnie realizują program z innych przedmiotów. Jednak większość dzieci, które przyjechały z Ukrainy, trafiają do już istniejących (polskich) klas. To jest dla nich trudne, bo nie znają języka polskiego.
- Ja sobie nie wyobrażam, że po tej traumie, jaką te dzieci przeszły, nagle trafiają do klasy, w której nikogo nie znają, niczego nie rozumieją. Nawet, jeśli te dzieci nie widziały bomb, to często przez wiele dni, z mamą, uciekały ze swoich miast. Jedne z walizkami, inne z jedną reklamówką. Wzięły pod pachę swojego pieska w transporterku lub chomika w klatce i uciekały przed wojną. Wrzucanie ich do systemu, w którym się gubią, to dla nich dodatkowy stres - ocenia Kamila Kamińska-Sztark.
Jak informuje Urząd Miejski we Wrocławiu, od początku wojny, do wrocławskich szkół i przedszkoli zgłosiło się już ponad 1,5 tysiąca młodych Ukraińców. - Staramy się, żeby te dzieci trafiały do szkół jak najbliżej miejsca zamieszkania. W tych placówkach są opiekunowie i pedagodzy mówiący w języku ukraińskim, a dzieci mają zapewnioną pomoc psychologiczną. Stworzyliśmy też materiały w języku ukraińskim, taki instruktaż, co zrobić, żeby zapisać dziecko do szkoły - wyjaśnia Monika Dubec z wrocławskiego magistratu.
Edukacja jest prawem dziecka
Miejsce w szkołach znalazło na razie niewielu potrzebujących uczniów. - Nawet, gdy zwiększymy liczebność klas i nawet, gdy utworzone zostaną kolejne oddziały, to nadal będzie za mało. Te dzieci się nie pomieszczą, nie ma siły - wyjaśnia pedagożka.
- Poza tym ta wojna przeniosła się tutaj. Uchodźcy będą teraz spać w wielkich halach, szkołach i salach gimnastycznych. I głównie będziemy się zastanawiać, gdzie ci ludzie mają spać, gdzie się umyć i jak godnie mają przeczekać ten czas. Boję się, że to będzie taki moment, kiedy w ogóle nie będziemy w stanie zapewnić tym dzieciom edukacji - mówi dalej Kamińska-Sztark.
Podkreśla, że "edukacja jest prawem dziecka" i "nie można zakładać, że oni tu będą na chwilę, a potem wrócą do domu". - Wielu z nich nie ma już domu, bo na dom spadły bomby. Tu potrzebne są systemowe rozwiązania. To państwo musi zaopiekować się tymi dziećmi. Rząd musi to zrobić, bo inaczej czeka nas katastrofa - kwituje nasza rozmówczyni.
Wrocław-Lwów
Wrocław od wielu lat miał bliski kontakt z Ukrainą, zwłaszcza z Lwowem, który jest miastem partnerskim Wrocławia. Jeszcze przed agresją Rosji w Ukrainie co dziesiąty mieszkaniec Wrocławia był Ukraińcem. Dlatego system klas przygotowawczych, integracji, dialogu międzykulturowego i inkluzywnych działań społecznych był we Wrocławiu bardzo zaawansowany.
Zdaniem ekspertki mówienie o nauczaniu w klasach przygotowawczych, to bardzo dobry pomysł, ale na czas pokoju. - Musimy na chwilę o tym zapomnieć. My we Wrocławiu tworzyliśmy system klas przygotowawczych przez kilka lat, przez kilka lat szkoliliśmy nauczycieli. Tego nie da się zrobić w kilka dni - uczula. - Pracowałam 20 lat temu w ogarniętym konfliktem Belfaście i zawsze mówiłam, że najważniejsza jest integracja. Ale teraz to wydaje się prawie niemożliwe. Obawiam się, że utworzenie klas wyłącznie dla dzieci ukraińskich będzie koniecznością. Dla mnie zawsze kluczowe jest dobro dziecka. Jeżeli ta klasa, właśnie w języku ukraińskim, z ukraińskimi podręcznikami, pozwoli tym dzieciom dokończyć rok szkolny, to trzeba zrobić wszystko, żeby tak było - podaje pedagożka.
Szkoła polowa
Minister Edukacji i Nauki poinformował, że do tej pory w Polsce do szkół zostało przyjętych blisko 30 tysięcy dzieci ukraińskich uchodźców. Powołał też Radę ds. Edukacji Uchodźców. Z kolei Ambasador Ukrainy Andrij Deszczyca zapewnił, że polski i ukraiński rząd starają się wypracować system zapewniający młodzieży z Ukrainy możliwość m.in. podejścia w Polsce do matury. Konkretów jednak na razie brak.
- Tu nie ma czasu. Trzeba pomagać tu i teraz. Trzeba wesprzeć szkoły, wesprzeć nauczycieli, NGO-sy, które pomogą w nauczaniu języka polskiego jako obcego. I to już się powoli dzieje, ale na granicy lub poza systemem. Ja zawsze byłam zwolenniczką edukacji w plenerze. Idzie wiosna, może to jest czas na szkoły polowe? Tak, żeby przypomnieć tym dzieciom, że trzeba zrobić zadanie z matematyki, przeczytać lekturę, napisać wypracowanie. Nawet na kocykach, na Wyspie Słodowej. To dalej są partyzanckie działania, ale nie wiem, czy będziemy mieć inne w czasie wojny - podsumowuje Kamińska-Sztark.
-
Nagły zwrot Niemiec. "Traktują Ukrainę jako zasób"
-
Marsz Miliona Serc zadedykowano pani Joannie, ale nikt jej nie zaprosił. "Moja historia została wykorzystana"
-
"Aż mnie pani podkręciła". Prof. Kowal ostro o słowach Waszczykowskiego. "Dziecinne i infantylne"
-
Spór o religię w lubelskim liceum. "Mamy się tłumaczyć?". Rodzice oburzeni, dyrekcja dementuje
-
Katastrofa w seminariach i "ciemna noc" Kościoła. "Stworzono w nim eldorado dla przestępców"
- Szef dyplomacji UE odwiedził Odessę. "Będziemy z Ukrainą tak długo, jak będzie trzeba"
- Twitter, czyli "syndrom Szymborskiej-Gołoty". Prof. Matczak o "igrzyskowości polityki" [FRAGMENT KSIĄŻKI]
- Wybory na Słowacji. Kolejki w Bratysławie. Kilka skarg na naruszenie ciszy wyborczej
- Wypadek na A1. Łódzka policja wydała oświadczenie: Kierowcą nie był funkcjonariusz ani jego syn
- Orlen dba o nastroje wyborców, prezes Glapiński melduje prezesowi wykonanie zadania. A po wyborach "choćby potop"