Aorta jak "laska siedząca okrakiem". Anatomia z podtekstem, czyli jak żartuje wykładowca

Kiedy żart staje się niesmaczną seksistowską wypowiedzią? Czy prezentacja własnego światopoglądu przez wykładowcę mieści się w dopuszczalnych granicach? Studenci medycyny z Lublina, z którymi rozmawiałam, mówią wprost: na ich uczelni na wykładach z anatomii ta granica jest przekraczana. Od lat. Co na to władze uczelni? Mówią, że "młodzież nam się wysubtelniła".

Prof. Ryszard Maciejewski, kierownik Katedry i Zakładu Anatomii Prawidłowej Człowieka Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, dziekan Wydziału Lekarsko-Dentystycznego, profesor, nauczyciel akademicki. Z opowieści studentów wyłania się postać wykładowcy o prostudenckim podejściu, ściśle współpracującego ze studenckimi organizacjami, ale jednocześnie kogoś, kto ma też drugą, nieco inną twarz.

- Taki dobry wujek z przaśnym żartem z wesela - mówi mi Ewa (imiona rozmówców zostały zmienione), lekarka, która doskonale zna prof. Maciejewskiego. - Z zachowania przypomina mi Wojciecha Cejrowskiego, z tego co mówi i jak mówi - stwierdza jeden z jego studentów. - To, co zdarzało mu się mówić na wykładach, jest z całą pewnością przekroczeniem wszelkich granic dobrego smaku, a nawet więcej. To po prostu skandaliczne - dodaje Marta. "Profesor wśród większości znanych mi studentów, absolwentów i pracowników uczelni ma opinię seksisty i homofoba" - pisze w liście do redakcji Jan, absolwent medycyny. 

"Dobrze, że wreszcie ktoś..."

W październiku na tokfm.pl ukazał się tekst o kontrowersyjnej konferencji na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie. Jednym z jej organizatorów był prof. Maciejewski, który wygłaszał wystąpienie zatytułowane "Ochrona wartości chrześcijańskich w opiece nad dzieckiem". Cytowałam też wtedy jego żarty z wykładów, nagrane przez studentów. Komentujący te wypowiedzi językoznawca powiedział, że są seksistowskie i "naruszają zasadę równości komunikacyjnej". Już po publikacji zgłosiły się do nas kolejne osoby - studenci, absolwenci, lekarze. Mówią, że sytuacja od lat jest na uczelni tajemnicą poliszynela. Część godzi się na nagranie rozmowy, inni wolą pozostać anonimowi, bo jak tłumaczą, dziekan jest osobą wpływową. Od wszystkich jednak słyszymy: dobrze, że w końcu ktoś się za to wziął.

Czytam przesłane mi wpisy z zamkniętych internetowych grup, na których trwają dyskusje o artykule. Studenci piszą, że to dobrze, że opisuje się w mediach to, "co się na uczelni wyprawia"; potwierdzają seksistowskie poglądy wykładowcy; piszą, że krycie takich osób sprzyja ogólnej zgodzie na takie praktyki. Są też wpisy o tym, że uniwersytet nie może być miejscem propagowania poglądów "zaściankowych", czy że na uczelniach zagranicznych nikt by na to nie pozwolił.

Wykłady z anatomii

- Sama anatomia jest ciekawa, więc i wykłady nie były nudne. Ale... Wielokrotnie padały na nich zdania, które paść nie powinny. Niby niewinne "żarty". Niby, bo tak naprawdę seksistowskie i jednoznaczne światopoglądowo - mówi Anna, absolwentka. - Te wypowiedzi były niesmaczne, a nazywając rzeczy po imieniu, momentami po prostu chamskie - podkreśla.

Na wykładzie o oddychaniu profesor nawiązuje do tego, jak oddychają kobiety. - Tor oddychania kobiety jest piersiowy, interpretujcie to, jak chcecie, ale jest piersiowy. Przy okazji, nam (mężczyznom - przyp. red.) też jest przyjemniej, jak te dziewczyny tak ładnie oddychają. Wzrokowo mamy pozytywne wrażenia, zwłaszcza jak jest ciepło - mówi.

Inny wykład. Pojawia się "niewinny żart" o palcu nocy poślubnej. - Pewnie myślicie: co on gada, świntuch - zwraca się, mówiąc o sobie, wykładowca do studentów - A w noc poślubną ten palec dobrze pośliniony służy do podejścia do nocnej szafki, gdzie się żona właśnie przygotowuje... Ale panowie - rozum najpierw, nie hormony. Otwieram szufladę i... przeliczam posag. A co wy macie na myśli? - mówi wyraźnie rozbawiony profesor (na nagraniu słychać, że część sali się śmieje). - To było dla mnie tak nie na miejscu, że brak słów. Wulgarny podtekst. Poczułam się zniesmaczona - opowiada jedna ze studentek. Inni studenci wspominają też porównanie tego, jak przebiega aorta, do "laski siedzącej okrakiem".

Były również słynne slajdy profesora o mózgu kobiety i mężczyzny, gdzie - jak słyszę - mózg kobiety przedstawiony był jako struktury odpowiadające za sprzątanie, gotowanie czy wymyślanie "głupich rzeczy, by wkurzyć męża". Z kolei mózg mężczyzny - jak wynikało z prezentacji - to myślenie głównie o seksie. - Stereotypowe, seksistowskie myślenie w czystej postaci - mówią studenci.

Slajd z wykładu prof. MaciejewskiegoSlajd z wykładu prof. Maciejewskiego tokfm.pl

Chromosom ze złamaną nóżką

Studenci i absolwenci podkreślają, że w wypowiedziach profesora bardzo często pojawia się nawiązanie do jego światopoglądu. Jedną z moich rozmówczyń zirytowało, gdy na koniec studiów - zamiast życzeń dla absolwentów, by byli dobrymi lekarzami - usłyszała... krytykę metody in vitro. - Zakończenie studiów, uroczystość, a pan profesor zaczyna nas przekonywać, że in vitro to ingerencja w stworzenie boskie, że jako lekarze powinniśmy się kierować sumieniem i pamiętać, że dziecko jest darem od Boga - opowiada.

Kolejny przykład. Prof. Maciejewski mówi o mięśniach, w tym o przeponie - wspomina, że ma kształt parasola, inaczej spadochronu. - Ale nie lubię słowa parasol, bo mi się kojarzy z Marszem Czarnych Parasolek. A nawet czarną parasolką sumienia się nie przykryje - tłumaczy. - To było ewidentne nawiązanie do poglądów profesora. Niby nie wprost, niby nie bezpośrednio, ale jednak. Wszyscy wiemy, że profesor jest przeciwnikiem aborcji. Stąd ta wypowiedź o sumieniu - komentują studenci. 

Z relacji studentów wynika, że profesor nie akceptuje też społeczności LGBT. Na jednym z wykładów mówi: "Miejmy świadomość tożsamości płciowej, bo tylko w ten sposób można zachowywać swoją tożsamość i godność". Studenci opowiadają m.in.o uroczystości rozdania dyplomów przed rokiem, dokładnie w dniu, gdy w Lublinie odbywał się Marsz Równości. Dyplomatorium zorganizowano w Centrum Spotkania Kultur - w tym samym miejscu, gdzie kończył się marsz. "Profesor Maciejewski wygłosił wtedy przed absolwentami uczelni homofobiczną przemowę, mówiąc między innymi, że geje i lesbijki zniszczyli swoją paradą święto studentów. Warto pamiętać, że wśród zgromadzonych były osoby LGBT i z pewnością było im przykro słyszeć od przedstawiciela władz uczelni takie słowa w dzień, który miał być ukoronowaniem zakończenia przez nich sześcioletniej, ciężkiej nauki" - pisze w swoim liście Jan, absolwent medycyny. I dodaje, że część studentów w czasie tego wystąpienia wyszła z sali.

Na jednym z wykładów, na którym jest mowa o chromosomach X i Y, profesor wchodzi w rolę osoby o innej orientacji seksualnej. I opowiada: "Miałem trudne dzieciństwo, pod górę było i ślisko, a rodzice nie kupili mi dobrych butów. I dlatego teraz mam prawo pomalować sobie włosy na tęczowo i maszerować. Bo mi się wszystko poprzewracało w głowie, bo nie wiem, gdzie jest ten X czy Y. A człowiek to jest albo X, albo Y. A teraz sobie wyobraźcie, że jest taki X, któremu się złamała jedna nóżka. I co wtedy zostało? Taki Y do góry nogami - facet z macicą".

- Mówienie w taki sposób o osobach LGBT jest po prostu skandaliczne i niedopuszczalne. Można sobie wyobrazić, jak się wtedy czuły. Jedna z nich mówiła mi, że miała łzy w oczach, że wykładowca, lekarz, na forum w taki sposób naśmiewa się z tej społeczności - opowiada jedna ze studentek.

Podziwiajcie wdzięki tancerek

Co roku studenci wspólnie z wykładowcami przygotowują spektakl charytatywny. W jego organizacji bierze udział również prof. Maciejewski, który wciela się w rolę Don Ricardo. - Widać, że lubi stać na scenie w obecności skąpo ubranych tancerek - studentek. Niejednokrotnie w swoich wypowiedziach jednoznacznie do tego nawiązuje - opowiada Mariola. "Pamiętam, kiedy na zakończenie corocznego charytatywnego przedstawienia przemawiając, pochwalił aktorów, dodając z obrzydliwym uśmiechem, że przede wszystkim miło oglądało mu się wdzięki skąpo ubranych tancerek" - wspomina Jan.

W czasie ostatniego przedstawienia, już po spektaklu profesor stoi w towarzystwie m.in. swoich studentek i mówi do publiczności: "Wiem, że oczy jeszcze chciałyby się radować, zwłaszcza męskiej części widowni (wskazanie na kuso ubrane aktorki - przyp. red). Dołączam się do was, panowie, ale niestety, wszystko, co dobre, musi się skończyć".      

 

Jedna z tancerek: "Na próbach czułam się bardzo nieswojo. Gdy ktoś nas obserwuje w konkretny sposób, my - kobiety wiemy, że to się dzieje". 

"Na przedstawieniach kilkukrotnie była moja mama. Była bardzo zdegustowana wypowiedziami profesora. Żenująco niskie żarty" - podkreśla Jan.

Na egzamin? Najlepiej z dekoltem

Dlaczego studenci oficjalnie nie reagują? Niektórzy wychodzą z założenia, że trzeba to przetrwać, inni boją się wychylić, bo warunek z anatomii kosztuje kilka tysięcy złotych.

"To bardzo zastanawiające, dlaczego osoba o seksistowskich poglądach robi to od wielu lat bezkarnie. Uważam, że granica szacunku dla studentów i studentek została już dawno przekroczona. To, co dzieje się w Zakładzie Anatomii, zostało przyjęte za normę, nikt nie protestuje" - pisze Julia. Opisuje m.in. zapowiedź ustnej poprawki z anatomii. "Na auli potrafił powiedzieć: 'Słyszałem, że szczególnie Panie (Tak... płeć piękna) bardzo się cieszy na wieść poprawki USTNEJ u mnie. Ciekawe dlaczego? Nie wiem, z czego te nasze studentki się tak cieszą. Ja tam bym wolał zaprosić Panie na kawę czy na lody'. Oczywiście całej wypowiedzi towarzyszył dwuznaczny uśmieszek. Czy naprawdę osoba takiej rangi, w obecności studentów i studentek czekających na rozpoczęcie egzaminu, powinna w tak poniżający sposób mówić o kobietach?" - pyta studentka. Dodaje, że jeśli chodzi o kobiety, to w powszechnym przekonaniu na egzamin poprawkowy najlepiej jest przyjść w bluzce z dużym dekoltem.

"Młodzież nam się wysubtelniła"

Dziekan prof. Ryszard Maciejewski nie zgodził się na spotkanie i rozmowę. W odpowiedzi na szereg pytań zadanych mailowo napisał jedynie:

"Szanowna Pani Redaktor,

1. do kontaktów z mediami upoważniony jest na naszej Uczelni Rzecznik prasowy

2. zapraszam na przedstawienie "Anatomia może być przyjemna", wtedy będzie miała Pani szansę ocenić, czy są to żarty, i czy są "na miejscu", i jest to zaproszenie prywatne

3. Również prywatnie - śmiech ma pobudzić oddychanie i przy nauce trudnego przedmiotu, jakim jest anatomia, jest po prostu potrzebny".

O wypowiedzi dziekana pytałam również władze uczelni. Trzykrotnie. Skuteczna okazała się dopiero czwarta prośba. 

"Władze rektorskie, znane z wyrażania swej wielkiej życzliwości w stosunku do studentów, nie były informowane o sprzecznych z misją uczelni, treściach głoszonych podczas zajęć dydaktycznych z anatomii" - głosi oświadczenie dr. Włodzimierza Matysiaka, rzecznika Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.

"Świat się zmienia, młodzież nam się wysubtelniła, patrzy dziś na świat - chyba jeszcze z uśmiechem - ale już niestety bez przymrużenia oka. I warto, aby nauczyciele akademiccy, w ustawicznej pracy nad sobą, też o tym wiedzieli i pamiętali.

Ze swej strony pragnę zapewnić, że uczelnia wciąż pozostaje autonomiczna, neutralna światopoglądowo, oraz wolna od koniunkturalizmów politycznych" - przekazał rzecznik.

***

- Chodziły słuchy, że profesor Maciejewski będzie w tym roku jednym z kandydatów w wyborach na rektora - mówią mi studenci i absolwenci - Dziś wiemy, że podobno jednak nie wystartuje - dodają. Zapytałam o to samego dziekana, jednak do tej kwestii (podobnie jak kilku innych) w ogóle się nie odniósł.

* Imiona naszych rozmówców zostały zmienione

TOK FM PREMIUM