Putin "wystraszył się" swojego kucharza. "Gdyby przyprowadził te 50 tys. ludzi, to mogłoby się potoczyć dziwnie"

Szef grupy Wagnera, która zasłynęła z okrucieństwa na ukraińskim froncie, popadł w niełaskę Putina. - W pewnym momencie zaczął go krytykować, a ten zrozumiał, że Prigożyn może mieć ambicję stania się jego następcą. W dodatku nagle się okazało, że grupa Wagnera liczy 50 tys. ludzi, a w Rosji już prawie nie ma wojska, bo po prostu zostało wysłane na front. I gdyby Prigożyn przyprowadził te 50 tys. ludzi do Moskwy, to mogłoby się potoczyć dziwnie - mówił w TOK FM mjr Michał Fiszer.
Zobacz wideo

Powiązany z grupą Wagnera kanał społecznościowy opublikował nagranie, na którym widać, jak należący do niej najemnik zostaje zamordowany młotem kowalskim. Miała to być kara za jego dezercję z frontu w Ukrainie. Podobny filmik opublikowano jesienią – wtedy inny najemnik stracił życie w ten sam sposób. Ukraińskie media zwracają uwagę, że takie nagrania mogą służyć do zniechęcania rosyjskich poborowych do składania broni.

Mjr. Michała Fiszera, który był gościem TOK FM, nie zdziwiły metody stosowane przez wagnerowców. Całą tę grupę i jej lidera Jewgienija Prigożyna nazwał "towarzystwem spod ciemnej gwiazdy". Bo przypomnijmy, zanim Prigożyn zasłynął jako restaurator z Petersburga, u którego stołował się Władimir Putin, spędził 15 lat w więzieniu m.in. za rozboje. Później stanął na czele grupy Wagnera, która zasłynęła z okrucieństw w Donbasie, gdzie zaczęła działać w 2014 roku, a następnie także w Syrii.

- W Ukrainie rozrośli się do sił liczących ok. 50 tys. osób i zaczęli stanowić ok. 1/5 lub 1/6 całego wojska rosyjskiego, które tam walczyło. To coś niesamowitego! A przecież są to najzwyklejsi najemnicy – podkreślił były pilot wojskowy i wykładowca Collegium Civitas.

Latem 2022 grupa Wagnera zaczęła prowadzić rekrutację w rosyjskich więzieniach i koloniach karnych. Nawet skazanym mordercom "kucharz Putina" oferował amnestię pod warunkiem, że ci będą walczyli w Ukrainie. Po wypełnieniu kontraktu mieli zyskiwać wolność, ale w praktyce na ukraińskim froncie stawali się "mięsem armatnim" i wielu z nich nie wróciło do domów. - Grupa Wagnera zwerbowała na wojnę w Ukrainie ok. 40 tys. więźniów, a spośród nich 26 tys. przepadło. Albo zginęli, albo Ukraińcy wzięli ich do niewoli, albo zdezerterowali. Natomiast jeśli chodzi o amnestię, czyli odsłużenie pół roku na froncie i potem wyjście na wolność, to udało się to na razie 106 więźniom – opisywał ekspert w rozmowie z Mikołajem Lizutem.

Sam Prigożyn stwierdzi, że większość rekrutów przedłużyła wojenny kontrakt i wróciła na front. Jednak mjr Fiszer skomentował to ironicznie: "Ma rację, bo tysiącami przedłużają kontrakt na wieczność". - Prigożyn traktuje ich jako towar. Potwierdza to filmik, który pokazuje, jak jego ludzie ładują trumny (z ciałami rekrutów – przyp. red.) na ciężarówki, a on mówi: "Z nimi to już kontrakt jest rozwiązany i mogą wracać do domu" – przytoczył były wojskowy.

"Putin wystraszył się" swojego kucharza 

Gość TOK FM dodał, że grupa Wagnera długa cieszyła się łaskami Putina. W szkoleniu rekrutów korzystają z wojskowych obozów i dostawała broń od wojska. Ostatnio jednak Prigożyn przestał się cieszyć względami głównego lokatora Kremla, a w jego historii nastąpił niedawno zwrot akcji. Musiał zaprzestać rekrutacji w rosyjskich więzieniach.

- W pewnym momencie zaczął krytykować Putina, a ten zrozumiał, że Prigożyn może mieć ambicję stania się jego następcą. W dodatku nagle się okazało, że grupa Wagnera liczy 50 tys. ludzi, a w Rosji już prawie nie ma wojska, bo po prostu zostało wysłane na front. I gdyby Prigożyn przyprowadził te 50 tys. ludzi do Moskwy, to mogłoby się potoczyć dziwnie – podkreślił mjr Michał Fiszer, sugerując, że mogłoby się to skończyć zamachem stanu.

W jego ocenie taka sytuacja mogła być tym groźniejsza dla Putina, że Grupa Wagnera ma swoją artylerię, czołgi, pojazdy pancerne, a nawet samoloty bojowe i śmigłowce. - Putin po prostu wystraszył się Prigożyna – podsumował gość Mikołaja Lizuta.

TOK FM PREMIUM