"Piroman" Macron tylko "dolewa oliwy do ognia". Ekspert ostrzega. "To idzie w stronę jakichś śmierci"

We Francji trwają demonstracje i strajki przeciwko reformie emerytalnej, a Emmanuel Macron twardo stoi przy swoim stanowisku. Jak ocenił w TOK FM Artur Kula, dalsze "dolewanie oliwy do ognia" przez prezydenta może mieć bardzo poważne skutki. - Pozostaje mieć nadzieję, że agresja policyjna i w ogóle to całe napięcie trochę opadnie, ponieważ to idzie już w stronę możliwości jakichś śmierci, co byłoby po prostu przerażające - mówił doktorant Szkoły Zaawansowanych Badań w Naukach Społecznych w Paryżu.
Zobacz wideo

Protesty przeciwko reformie emerytalnej we Francji we wtorek po raz kolejny doprowadziły do zamieszek w wielu miastach. W wyniku starć demonstrujących z policją rannych zostało 175 funkcjonariuszy - poinformowało francuskie MSW. W Paryżu ekstremiści splądrowali sklep Leclerc i rozdali produkty spożywcze uczestnikom protestu. 

To już kolejny dzień protestów, strajków i manifestacji. Mimo to Emmanuel Macron pozostaje nieugięty i nic nie wskazuje na to, żeby chciał wycofać się z reformy. Ta zakłada podniesienie wieku przejścia na emeryturę z 62 lat na 64 lata.

Francuski dziennik "l’Humanité" na pierwszej stronie wtorkowego wydania nazwał prezydenta Francji "piromanem". Zdaniem Artura Kuli z Uniwersytetu Warszawskiego i Szkoły Zaawansowanych Badań w Naukach Społecznych w Paryżu ten nagłówek bardzo dobrze podsumowuje sytuację w kraju. - Na razie polityka Emmanuela Macrona i jego rządu polega na dolewaniu oliwy do ognia. Ta ustawa szybko przeszła przez specjalny tryb konstytucyjny, który pozwala na wprowadzenie jej bez głosowania parlamentu, ponieważ w parlamencie nie miała ona poparcia. Wywołało to coraz większe protesty - mówił ekspert. 

Gość "Popołudnia Radia TOK FM" zwrócił uwagę, że choć głównym powodem protestów jest reforma emerytalna, w tej chwili schodzi ona na dalszy plan, bo coraz większą wściekłość protestujących zdaje się budzić pycha prezydenta. Jej wyrazem jest m.in. reakcja rzecznika rządu na propozycję mediacji wysuniętą ze strony jednego ze związkowców, sekretarza generalnego Francuskiej Demokratycznej Konfederacji Pracy Laurenta Bergera.

- Macron bodajże w poniedziałek mówił, że wyciąga ręka do związków zawodowych. We wtorek Laurent Berger odpowiedział, żeby w takim razie spotkać się w kilka osób i zadecydować, co dalej. Kilka godzin później rzecznik prasowy rządu powiedział, że nie ma opcji na żadne mediacje, co zostało określone jako gest Kozakiewicza w stronę protestujących - opisywał Kula w rozmowie z Filipem Kekuszem. 

Protesty we Francji. Będzie tylko gorzej?

Protesty we francuskich miastach stają się coraz bardziej brutalne. W Paryżu w ruch poszły petardy, palone były kosze na śmieci. Artur Kula przestrzegał, że dalsza eskalacja protestów może mieć fatalne skutki. - To, co się prawdopodobnie zaraz wydarzy, to będzie kontynuacja tych protestów i pozostaje mieć nadzieję, że agresja policyjna i w ogóle to całe napięcie trochę opadnie, ponieważ to idzie już w stronę możliwości jakichś śmierci, co byłoby po prostu przerażające. Na ulicach całej Francji kieruje się to w stronę bardzo radykalnych działań - podsumował gość TOK FM. 

TOK FM PREMIUM