"Zobaczymy, kto pierwszy mrugnie". Analityk o gazowym pokerze między Europą a Rosją
Rosyjski dziennik "Kommiersant" poinformował, że Gazprom bada różne możliwości zatrzymania dostaw gazu do "nieprzyjaznych Rosji państw Europy".
Zdaniem Roberta Tomaszewskiego, starszego analityka ds. energetycznych w Polityce Insight, "sytuacja jest jednak poważniejsza". - Parę godzin temu prezydent Władimir Putin podpisał dekret nakazujący od 1 kwietnia wszystkim zagranicznym koncernom z tzw. państw nieprzyjaznych, płacenie za gaz w rublach - mówił w TOK FM.
Jak dodał, prezydentowi Rosji chodzi głównie o to, "by wzmocnić rosyjską walutę i ośmieszyć Zachód, zmuszając do rozładowania sankcji, które zostały nałożone na rosyjski sektor finansowy".
Tyle, że - jak zastrzegł od razu - dekret jest "bardziej zniuansowany". - Rosjanie zostawili furtkę dla zachodnich koncernów. Jeśli utworzą konta walutowe w Gazprombanku i będą tam przelewały euro albo dolary, to ten będzie kupował ruble na rosyjskim rynku i płacił za ten gaz od europejskich koncernów właśnie w tej walucie - zwrócił uwagę gość Karoliny Lewickiej. - Jeśli jutro okaże się, że zachodnie koncerny pootwierały konta walutowe w Gazprombanku, to wówczas będzie to zwycięstwo Rosji; będzie mogła wtedy wzmocnić swoją walutę, pokazać, że Gazprombank nie będzie mógł zostać obłożony nowymi sankcjami Zachodu. To będzie zwycięstwo Władimira Putina - dodał.
Na razie Zachód deklaruje, że się temu nie podporządkuje, ale - jak zastrzegł ekspert Polityki Insight - "jest straszak w postaci zakręcenia kurka". - Sprawa wyjaśni się w ciągu kilkunastu najbliższych godzin, zobaczymy, kto pierwszy mrugnie w tym gazowym pokerze - zastrzegł.
Rosja skorzysta z gazowej broni?
Polski koncern zapowiedział, że nie będzie komentował dekretu. - Wydaje się, że raczej PGNiG się temu nie podporządkuje - ocenił Robert Tomaszewski.
Co pozostałymi krajami? Niemcy ogłosiły pogotowie gazowe - pierwszy stopień gotowości, na wypadek gdyby dostawy gazu do tego kraju zostały wstrzymane. Na scenariusz awaryjny szykuje się także Austria.
- Jeżeli Zachód utrzyma jednolity front w stosunku do Putina, wówczas dekret nie będzie miał wielkiego znaczenia. Zobaczymy, czy wówczas Rosja skorzysta z tej gazowej broni i odetnie nam dostawy gazu - podkreślił ekspert Polityki Insight.
"Cała Europa inwestuje jak może"
Rosyjskie dostawy pokrywały do tej pory 70 proc. zapotrzebowania Polski na ropę, ponad 40 proc. zapotrzebowania na gaz i 15 proc. zapotrzebowania na węgiel. Gość TOK FM zwrócił też uwagę, że Polska stara się jednak uniezależnić od rosyjskiego gazu.
- Baltic Pipe ma być gotowy już w październiku tego roku i to on ma największe znaczenie - 10 mld metrów sześciennych przepustowości, czyli mniej więcej tyle, ile rocznie sprowadzamy z Rosji tego surowca - zaznaczył. Przy czym, zastrzegł od razu, "będzie jednak problem polegający na tym, by ją w 100 proc. wypełnić norweskim gazem". - Nie tylko my będziemy się ustawiać w kolekcje, tutaj Niemcy będą znacząco zwiększać import tego surowca - dodał.
Do tego dochodzi także terminal LNG w Świnoujściu - od 2015 roku, rozbudowany do ponad 6 mld metrów sześciennych. - Nasza pierwsza linia obrony przeciwko Gazpromowi. Dalej: pływający terminal, który ma stanąć w 2026 roku przy porcie w Gdańsku. Musimy go kupić, musi zostać zbudowany. I jeden terminal pływający, który jest na Litwie, w Kłajpedzie - wyliczył gość Karoliny Lewickiej.
W ostatnich tygodniach udało się Polsce otworzyć nowe połączenie gazowe z Litwą - będziemy importować gaz także z tamtego kierunku.
- Problemem będzie jednak cena, bo skroplony gaz z morza jest bardzo drogi - konkurują o niego różne państwa azjatyckie, które płacą bardzo wysokie ceny za miliony metrów sześciennych gazu - zastrzegł gość TOK FM. Jak dodał, nie ma jednak od tego odwrotu: "cała Europa obecnie inwestuje jak może w terminale pływające do zakupu LGN". - Robią to Niemcy, Włosi, Łotysze, Francuzi. Zapotrzebowanie na tego typu jednostki będzie w najbliższych miesiącach i latach gigantyczne - skwitował.