Baszir z Iranu w zamknięciu spędził 113 dni. Teraz chce od Polski zadośćuczynienia

Anna Gmiterek-Zabłocka
Stowarzyszenie Interwencji Prawnej pomaga Irańczykowi, który najpierw znalazł się na polsko-białoruskiej granicy, a potem trafił do strzeżonego ośrodka dla cudzoziemców. Jak słyszymy od prawniczki, spędził tam 113 dni i nawet nie został przesłuchany. Teraz chce zadośćuczynienia za to, jak potraktowało go państwo polskie.
Zobacz wideo

37-letni Baszir (imię zmienione) trafił do Polski z Iranu. Musiał uciekać, bo w swoim kraju został uznany za zdrajcę. Tak jak wielu migrantów - trafił na polsko-białoruską granicę, do lasów na Podlasiu. W okresie od stycznia do maja 2023 roku kilkanaście razy próbował złożyć na ręce polskich pograniczników wniosek o nadanie mu statusu uchodźcy. Bez rezultatu. Był zawracany i wyrzucany na Białoruś. 

Gdy przy jednej z prób dostania się do Polski wszedł na wybudowany na zlecenie obecnej władzy mur graniczny, spadł z wysokości kilku metrów i złamał rękę. Wtedy przyjęto od niego dokumenty o udzielenie ochrony międzynarodowej, a sąd zdecydował o umieszczeniu go w Strzeżonym Ośrodku dla Cudzoziemców w Kętrzynie. Tam spędził 113 dni. 

Teraz - wspólnie z prawniczkami ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej - walczy o zadośćuczynienie za to, jak potraktowało go państwo polskie. Chodzi o kwotę rzędu kilkudziesięciu tysięcy zł (dokładnej sumy stowarzyszenie nie podaje). 

- Pan, którego reprezentuję, przekraczając granicę spadł z muru na polsko-białoruskiej granicy i złamał rękę. W strzeżonym ośrodku nie zapewniono mu wsparcia w prostych codziennych czynnościach, potrzebował pomocy choćby przy umyciu się. Poza tym już w momencie przyjazdu do Polski był w złym stanie psychicznym, ponieważ w Iranie uznano go za zdrajcę, dlatego - na co zwracamy uwagę we wniosku o zadośćuczynienie - pobyt w ośrodku był dla niego wtórnie traumatyzujący - mówi radca prawny Zuzanna Kaciupska, współpracująca ze Stowarzyszeniem Interwencji Prawnej.

W jej opinii bulwersujący jest fakt, że sąd umieścił cudzoziemca w ośrodku w Kętrzynie, uzasadniając to m.in. potrzebą zebrania informacji w toku postępowania o udzielenie ochrony międzynarodowej. Problem w tym, że - jak słyszymy - przez 113 dni pobytu w ośrodku mężczyzna nawet raz nie został na tę okoliczność przesłuchany. - Nie przeprowadzono żadnych czynności z jego udziałem. Stąd nasz wniosek o zadośćuczynienie za niesłuszny pobyt w ośrodku dla cudzoziemców - wyjaśnia Kaciupska.

Powołuje się m.in. na Europejską Konwencję o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. Jej artykuł 5. mówi o prawie do wolności i bezpieczeństwa osobistego. Prawniczka zwraca uwagę, że gdy podejmowano decyzję o przedłużeniu pobytu w strzeżonym ośrodku, cudzoziemiec nawet nie był do sądu doprowadzany. Wszystko, jak mówi, odbywało się "z automatu".

Przez to - jak słyszymy - mężczyzna miał ograniczone możliwości kwestionowania tego, co mówiła w jego sprawie Straż Graniczna. We wniosku o zadośćuczynienie wskazano, że umieszczenie cudzoziemca w detencji było niezasadne, a jednocześnie przyczyniło się do znaczącego pogorszenia jego stanu psychofizycznego.

Teraz Baszir walczy o swoje prawa i zadośćuczynienie przed Sądem Okręgowym w Olsztynie. Wniosek został już złożony - sprawa czeka na wyznaczenie terminu pierwszej rozprawy. 

To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj z oferty "taniej na zawsze". Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>

Pobyt w ośrodku strzeżonym to dla wielu cudzoziemców trauma. Gdy uciekają przed przemocą czy wojną, najczęściej nie spodziewają się, że trafią do takiego miejsca. Rzecznik Praw Obywatelskich niejednokrotnie zwracał uwagę, że w okratowanych ośrodkach panują nieludzkie warunki, a wielu cudzoziemców - po pobycie tam - wpada w depresję.

Stąd protesty w ośrodkach, tak jak ostatnio w Przemyślu. Migranci - jak pisaliśmy na naszym portalu - domagali się godnego traktowania i respektowania wobec nich praw człowieka. Twierdzili, że część strażników w ośrodku zwraca się do nich po numerze (każdy cudzoziemiec ma w ośrodku swój numer) i używa wulgaryzmów. W ramach sprzeciwu prowadzili głodówkę.

Do strzeżonych ośrodków trafiają także dzieci czy kobiety w ciąży, choć nie pozwalają na to przepisy. - To jest niewyobrażalne cierpienie młodych osób, które nie powinny tam przebywać tak długo - mówił w TOK FM prawnik Tomasz Sieniow z Fundacji Instytut na Rzecz Państwa Prawa. U dzieci w takiej sytuacji pojawiają się stany depresyjne, lęki, myśli samobójcze. Większość z nich nie rozumie, dlaczego miesiącami przebywa w zamknięciu.

TOK FM PREMIUM