Black Hawk zerwał linię energetyczną. "Brawura polskich pilotów jest znana od dawna"

- Niskie przeloty nad głowami obserwujących to nie jest najlepszy pomysł. Lepiej robić to zdroworozsądkowo i zapewnić obserwację z jakiejś odległości. Latanie bezpośrednio nad głowami ludzi jest bardzo niebezpieczne. Jest to sytuacja naganna i powinno zostać zbadane, dlaczego tak się stało, a osoby, które ponoszą za to odpowiedzialność, powinny zostać ukarane - tak były dowódca 21. Brygady Strzelców Podhalańskich w Rzeszowie gen. Tomasz Bąk skomentował incydent, który miał miejsce na pikniku wojskowym na Mazowszu.
Zobacz wideo

W niedzielę podczas pikniku wojskowego z okazji 103. rocznicy bitwy pod Sarnową Górą startujący śmigłowiec Black Hawk zawadził o linię energetyczną. Na imprezie był między innymi wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik. Sprawę bada policja, śledztwo wszczęła też prokuratura. Śledczy ustalili, że śmigłowiec pilotował pilot, który kilka lat temu spowodował śmiertelny wypadek.

Poproszony o komentarz w tej sprawie gen. Tomasz Bąk, odparł, że "trudno komentować coś, co chyba wymknęło się spod kontroli". Gość "Popołudnia Radia TOK FM" jednocześnie podkreślił, że "brawura polskich pilotów policyjnych i wojskowych jest znana od dawna". - Trzeba pamiętać, że bezpieczeństwo ludzi, zarówno na pokładzie maszyny, jak i na ziemi jest rzeczą nadrzędną. Jest to sytuacja naganna i powinno być zbadane, dlaczego tak się stało, a osoby, które ponoszą za to odpowiedzialność powinny zostać ukarane - ocenił były dowódca 21. Brygady Strzelców Podhalańskich w Rzeszowie.

To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj z oferty "taniej na zawsze". Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>

Wojskowy w rozmowie z Przemysławem Iwańczykiem wskazał na podstawowy błąd kierujących maszyną, którym było latanie tuż nad głowami uczestników pikniku. - Niskie przeloty nad głowami obserwujących to nie jest najlepszy pomysł. Lepiej robić to zdroworozsądkowo i zapewnić obserwację z jakiejś odległości. Latanie bezpośrednio nad głowami ludzi jest bardzo niebezpieczne - powtarzał gość TOK FM.

Moskwa znów na celowniku ukraińskich dronów. "Może to jest metoda"

Trzy największe moskiewskie lotniska zawiesiły we wtorek przyloty i odloty - poinformował we wtorek Reuters. Decyzja ta jest rezultatem serii ukraińskich ataków dronów w poniedziałek i wtorek, w tym na Moskwę. To już kolejny raz, gdy stolica Rosji znalazła się na celowniku ukraińskich dronów - podobne ataki miały już miejsce m.in. pod koniec lipca i na początku sierpnia.

Gen. Tomasz Bąk nie wykluczył, że Rosjanie mogą podjąć działania odwetowe. - Czują się poddenerwowani i mniej bezpieczni, bo okazuje się, że oprócz tego, że armia ukraińska zaczyna odnosić sukcesy na froncie w walce lądowej, to zaczyna coraz głębiej sięgać w ugrupowanie przeciwnika, również w sferę życia poza działalnością frontową. Jest to poważne zagrożenie dla Rosji i może wzbudzać konkretne działania - ocenił wojskowy.

Zdaniem dowódcy 21. Brygady Strzelców Podhalańskich w Rzeszowie za działaniem Ukraińców może kryć się konkretny plan. - Może to jest metoda, która ma doprowadzić do tego, aby społeczeństwo rosyjskie zaczęło się wreszcie negatywnie wypowiadać na temat wojny. Sama dezorganizacja sił wojskowych nie daje żadnych pozytywnych skutków - władza rosyjska cały czas dostarcza na front nowych żołnierzy i sprzęt. Natomiast utrudnianie życia ludności cywilnej spowoduje, że poparcie ze strony obywateli rosyjskich dla prowadzenia tej wojny będzie coraz mniejsze. To może dać również pozytywny widok na zakończenie tego konfliktu - skomentował gen. Tomasz Bąk w rozmowie w TOK FM.

TOK FM PREMIUM