W szkołach zabraknie nauczycieli i dyrektorów. To świetna okazja żeby wrócić z lex Czarnek

Sytuacja wygląda poważnie: nauczyciele do 31.05 składają wypowiedzenia i odchodzą, choćby "donikąd". Dyrektorzy też rezygnują i nie chcą startować w konkursach. Czy w po wakacjach będzie miał kto uczyć nasze dzieci? To idealny moment, żeby wprowadzić lex Czarnek i wreszcie zacząć zarządzać szkołami "z góry".

Eksodus nauczycieli zaczął się za czasów minister Zawadzkiej. I trwa do dziś

Cześć nauczycieli odeszło ze szkół razem z gimnazjami. To wtedy pogarszające się warunki pracy, dzielenie etatów, potrzeba przejeżdżania na lekcje od szkoły do szkoły powodowało, że wielu belfrów postanowiło poszukać sobie innego zajęcia. Po reformie, która trwała od 2017 do 2019 zaczęła się pandemia. Wprowadzono nauczanie zdalne, które wymagało od nauczycieli dodatkowego wysiłku, często zaopatrzenia się w odpowiedni sprzęt, a zawsze - w nowe kompetencje. Brakowało rozwiązań systemowych i szkoleń.

Do tego wszystkiego od lat zmniejsza się prestiż zawodu nauczyciela, i obniża realna wartość pensji, a przygotowywana ustawa, karta nauczyciela i zmieniane prawo oświatowe, nie wróżą poprawy sytuacji pracowników dydaktycznych szkół.

W roku 2022 minimalne wynagrodzenie wynosi 3010 zł, a pensja nauczyciela stażysty, jak przypomina Polityka, tylko 2 949 zł brutto.

- Owoce wydaje też kiełkujące od czasu strajku w 2019 r. upokorzenie, pogłębiane szczególnie dotkliwie przez wypowiedzi i mniej lub bardziej skutecznie realizowane pomysły Przemysława Czarnka - można przeczytać na łamach Polityki.

Tygodnik zauważa nowy trend: nauczyciele odchodzą "donikąd". Decydują się na złożenie wypowiedzeń, które powinny wpłynąć do 31 maja, jeśli nauczyciel nie zamierza wracać do szkoły po wakacjach, nawet wtedy, gdy nie mają jeszcze nowego zajęcia.

Dyrektor szkoły: "zarobki mniejsze niż u nauczycieli, a odpowiedzialność ogromna"

Rzecznik prasowy gdańskiego ratusza poruszył w rozmowie z Wyborcza.pl problem konkursów, jakie miasto rozpisało szukając dyrektorów do 60 szkół.

- Do czterech nikt się nie zgłosił, więc będziemy je organizować ponownie. 20 z tych konkursów ogłosiliśmy przymusowo: 16 dyrektorów zdecydowało się przejść na emeryturę, chociaż mogliby dalej uczyć, a czterem skończyła się kadencja i nie zdecydowali się wystartować ponownie – wymienia inspektor, Patryk Rosiński.

Jednym z powodów odejść są dyrektorskie pensje.

- Zarabiamy często mniej niż nauczyciele, albo niewiele więcej: o 200, 300 zł na rękę. A odpowiedzialność jest ogromna – mówi Adam Perzyński, dyrektor SP nr 27 w Gdańsku.

Jednak, jak zaznacza Wyborcza.pl po zebraniu opinii od gdańskich dyrektorów, pensja nie jest największym problemem. Są nim próby w nowelizacji prawa oświatowego, nazywanego potocznie lex Czarnek, które odbiera szkołom autonomię, dyrektorom - swobodę podejmowania decyzji i zwiększa kontrolę nad szkołami sprawowaną przez kuratorów.

Dyrektorzy bez konkursu. Brak kadry w szkołach to dobra okazja, żeby wrócić z lex Czarnek

Nowelizacja prawa oświatowego funkcjonująca pod nazwą lex Czarnek, to jak powtarzają dyrektorzy, próba zwiększania roli kuratorów oświaty i przejęcia kontroli nad funkcjonowaniem szkół.

Zgodnie z projektem ustawy, to kuratorzy mieliby decydujący głos przy wyborze dyrektorów szkół, pełne prawo do odebrania stanowiska dyrektorowi, który nie zastosowałby się do wydawanych poleceń. Ich kompetencją byłoby także akceptowanie zajęć dodatkowych, które odbywają się w szkołach w całej Polsce.

- Ludziom nie chce się kopać z koniem. Próby wprowadzenia lex Czarnek wywołały w środowisku atmosferę strachu i niepewności. Dyrektorzy boją się, że warunki pracy będą coraz trudniejsze, i odchodzą – powiedział Wyborczej Marek Pleśniar, szef biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty (OSKKO).

Trudna sytuacja kadrowa jest okazją dla Ministerstwa Edukacji do odgrzania niektórych pomysłów z poprzedniej ustawy. Powróciły podczas prezentowania specustawy dotyczącej pomocy dla Ukraińców. Ma polegać na powoływaniu dyrektorów bez konieczności przeprowadzania konkursów.

Wyszliśmy naprzeciw oczekiwaniom samorządów i w związku z dużą ilością pracy dotyczącej przyjmowania uchodźców do szkół wprowadziliśmy w specustawie taką możliwość – zapowiadał Czarnek.

Marek Pleśniar z OSKKO przyznał, że pomysł nie został wyraźnie oprotestowany, bo stowarzyszenie przeoczyło ten zapis. Zauważa jednak, że kierunek zmian wyraźnie kojarzy się z lex Czarnek.

- Takie rozwiązania znamy już z projektu lex Czarnek. Teraz robią sobie furtkę do podobnych praktyk i korzystają z kryzysu, z zamieszania, egzaminów. Nie zauważyliśmy tego, nie zdążyliśmy oprotestować – wyjaśnia Pleśniar.

TOK FM PREMIUM