"To nie jest zwykła kolonia karna, to są tortury". Zarembiuk załamany po wyroku na Poczobuta

Andrzej Poczobut został skazany przez sąd w Grodnie na karę 8 lat więzienia. Został skazany na 8 lat kolonii karnej, po niespełna miesiącu pseudoprocesu. - Jak się dowiedziałem, to się popłakałem, bo bardzo dobrze znam Andrzeja. To nie jest zwykła kolonia karna, to się tylko tak nazywa. To są tortury - mówił na antenie TOK FM Aleś Zarembiuk, prezes Fundacji "Białoruski Dom".
Zobacz wideo

W środę po południu sąd w Grodnie wydał wyrok, w którym skazał na 8 lat więzienia Andrzeja Poczobuta, działacza polskiej mniejszości na Białorusi i dziennikarza. Proces rozpoczął się 16 stycznia i toczył się za zamkniętymi drzwiami. Poczobut był oskarżony z dwóch artykułów kodeksu karnego Białorusi o "wzniecanie nienawiści" oraz wzywanie do sankcji i działań na szkodę Białorusi. Groziła mu kara do 12 lat pozbawienia wolności.

Tuż po ogłoszeniu wyroku na antenie TOK FM skomentował go prezes Fundacji "Białoruski Dom" - Aleś Zarembiuk. -Spodziewałem się różnych wariantów, a nawet 12 lat więzienia dla pana Andrzeja, ale cały czas myślałem, że jednak uda się jakoś to wynegocjować.(...) Myślałem, że w zamian za brak nowych sankcji na Łukaszenkę uda się coś zrobić, ale niestety nie udało się - powiedział Zarembiuk.

Mikołaj Lizut, prowadzący "A teraz na poważnie" dopytywał, jak wygląda życie w białoruskiej kolonii karne. - Jak się dowiedziałem, to się popłakałem, bo bardzo dobrze znam Andrzeja. To nie jest zwykła kolonia karna, to się tylko tak nazywa. To są tortury. Ludzie, którzy stamtąd wychodzą opowiadają, co tam się dzieje. Mówią o barbarzyńskim zachowaniu administracji. To, że człowiek jest w kolonii karnej, nie znaczy, że nie będzie spędzał czasu w "karcerze" gdzie jest bardzo zimno, gdzie nie dają pić, jeść. Gdzie po prostu cały czas trzeba zajmować się sportem, żeby jakoś się czuć. Gdzie nie można spać, gdzie są zimne ściany, zimna ława - mówił Zarembiuk.

Dodawał, że sam krótko przebywał w takiej celi. - Mnie nie torturowano, ale więźniowie polityczni, którzy opuszczają tego typu budynki, instytucje, opowiadają o tym, że to są bardzo poważne tortury. Gorzej było chyba tylko za czasów Stalina lub za nazistów w Auschwitz i innych łagrach zagłady - przyznał. 

Jak przypomniał dziennikarz TOK FM, Andrzej Poczobut nie ma obywatelstwa polskiego, "bo nie chciał go mieć uważając, że będzie mu bardziej szkodzić, jak pomagać". Dlatego polska dyplomacja niewiele w jego sprawie może zrobić. Czy ten wyrok jest ostateczny, prawomocny? - Można złożyć skargę i spróbować jeszcze powalczyć jeszcze. Tylko my cały czas mówimy o państwie, w którym nie ma żadnego prawa, gdzie mecenasi, którzy bronili innych więźniów politycznych, dziennikarzy, działaczy, aktywistów, też poszli siedzieć do więzienia - odpowiadał Zarembiuk. 

Gość TOK FM podkreślał, że tak po prostu wygląda sytuacja na Białorusi. - To jest zgniły reżim, który musi stosować represje, torturować ludzi, bić kobiety, pozbawiać ludzi zdrowia, również zakazywać przekazywanie paczek lub pisania listów. Tam gwałci się absolutnie wszystkie prawa - wskazywał ekspert. 

Zarembiuk przyznawał też gorzko, że w sprawie Poczobuta "nie już nie można zrobić". -  To jest decyzja jednego człowieka, który w taki sposób podtrzymuje władzę. Wszystkie negocjacje, które mogły się odbyć, już się odbyły - ocenił rozmówca Mikołaja Lizuta.

Jak wskazał, Alaksandr Łukaszenka, prezydent Białorusi, chciał upokorzyć Poczobuta. - Żeby ten wreszcie napisał prośbę o ułaskawienie i być może wtedy by go ułaskawił, w zamian za to, że on nigdy nie wróciłby do Białorusi. A dla niego (Andrzeja - przyp.red.) to było nie do przyjęcia - mówił Zarembiuk i apelował, żeby cały czas nagłaśniać sprawę Andrzeja Poczobuta. - Trzeba o nim mówić, wspierać jego rodzinę i jego samego tam w więzieniu. Próbować przekazywać paczki, wysyłać listy. Wtedy administracja widzi, że ten człowiek jest bardzo ważny i stosunek niektórych urzędników, tych którzy nie stracili ludzkiej twarzy, może mu pomóc - podkreślił rozmówca TOK FM.

TOK FM PREMIUM