Rozejm w Sudanie to tylko puste słowa. "Biją się między sobą i cywilom też nie odpuszczają"

Od miesiąca nie cichną strzały w Sudanie. 25 mln cywilów z tego 45-milionowego państwa potrzebuje pomocy. Ponad 840 tys. osób musiało opuścić swoje domy, a ponad 220 tys. uciekło do sąsiednich krajów. Sytuacja cywilów jest dramatyczna, bo choć od tygodnia trwa zawieszenie broni, to padają ofiarami kradzieży, zabójstw czy masowych gwałtów. O tym, co dzieje się w Sudanie opowiedział w TOK FM dziennikarz wojenny Wojciech Jagielski, związany z "Tygodnikiem Powszechnym".
Zobacz wideo

– Bombardowania i walki nie ustają i nie ma możliwości ucieczki z naszych domów - powiedział 35-letni mieszkaniec Chartumu Salah el-Din Othman, cytowany przez agencję Reutera. - Nawet jeśli opuścimy nasze domy, obawiamy się, że gangi splądrują wszystkie pomieszczenia. Żyjemy w koszmarze strachu i biedy – dodał.

Jak podaje PAP, ponad 840 tys. osób w Sudanie musiało opuścić swoje domy z powodu walk i niebezpieczeństw, jakie ze sobą niosą, a ponad 220 tys. uciekło do sąsiednich krajów. "Walki w Sudanie niszczą istnienia i zmuszają ludzi do uciekania ze swoich domów z niczym, jedynie w ubraniach, które mają na sobie" - przekazał w oświadczeniu przedstawiciel Światowego Programu Żywnościowego (WFP) Michael Dunford.

Trudną sytuację cywilów w Sudanie potwierdza Wojciech Jagielski z "Tygodnika Powszechnego". - Od miesiąca obserwujemy śmierć największej metropolii – mówił w programie "Światopodgląd". - I choć od tygodnia obowiązuje rozejm, to są to puste słowa (…). Niby dwie strony konfliktu mają nie strzelać do ludności cywilnej, ale same między sobą się biją i cywilom też nie odpuszczają – zauważył gość TOK FM.

Masowe gwałty

Wojciech Jagielski wspominał zbrodnie sprzed kilkunastu lat w prowincji Darfur, kiedy to wojsko wyżywało się na ludności cywilnej. - Dziś do takich samych rzeczy dochodzi w stolicy. Jeszcze nie wiemy, jak wielka jest to skala. Chartum jest całkowitym bezkrólewiem, ci z pospolitego ruszenia (paramilitarne Siły Szybkiego Wsparcia) chowają się po szpitalach i prywatnych domach, z których ostrzeliwują wojsko. Armia Sudanu, jeśli już jeździ po mieście, to czołgami. Strzela z samolotów, jeśli więc w stronę maszyny poleci rakieta – to w odwecie bombarduje budynek, z którego wystrzelono pocisk. Potem się okazuje, że zburzono szpital albo prywatny dom – informował dziennikarz wojenny i autor wielu książek o Afryce.

Gość TOK FM zauważył, że ludność cywilna mierzy się z kradzieżami i demoralizacją. – Obydwie strony, ale głównie pospolite ruszenie z Darfuru, grabią na potęgę, dokonują masowych gwałtów. (…) Teraz areną wojenną stał się Chartum. Prowincja sudańska pewnie się cieszy, bo do tej pory to ona cierpiała, a w największej metropolii było spokojnie. Teraz ta wymęczona prowincja może zacierać ręce i mówić, że przynajmniej stolica dowiedziała się, jak smakuje wojna – relacjonował Jagielski.

Jednocześnie dziennikarz zauważył, że Sudan był jedynym państwem w Afryce, w którym wykształciła się klasa średnia i elita intelektualna. – Powstało coś na kształt społeczeństwa obywatelskiego. (…) Sudańczycy wychodząc na ulicę, wymuszali na wojskowych ustępstwa – zauważył gość Agnieszki Lichnerowicz. – Szkoda, że Zachód zamiast poprzeć ulicę, uznał, że trzeba zadowolić generałów i watażków.

ONZ wystosowało w środę apel do społeczności międzynarodowej o 3 mld dolarów pomocy dla cywilów z Sudanu, którzy cierpią w wyniku konfliktu.

Konflikt trwa od 15 kwietnia 

Starcia w Sudanie pomiędzy armią rządową a paramilitarnymi Siłami Szybkiego Wsparcia (RSF) rozpoczęły się 15 kwietnia. Armia podlega wojskowemu rządowi Sudanu, na którego czele stoi generał Abdel Fattah Al-Burhan, natomiast Siły Szybkiego Wsparcia (RSF) - wiceprezydentowi, generałowi Mohammadowi Hamdanowi Dagalo. Politycy, którzy w 2021 roku wraz z żołnierzami i bojownikami przeprowadzili zamach stanu w kraju, nie zgadzają się, co do wizji przyszłości Sił Szybkiego Wsparcia.

Posłuchaj całej rozmowy Agnieszki Lichnerowicz z Wojciechem Jagielskim:

TOK FM PREMIUM