Tusk zapowiada marsz, a reszta narzeka. "Wybiegnie ten, który już jest w blokach startowych"

Zapowiedź Donalda Tuska, że 1 października odbędzie się "marsz miliona serc", nie wywołał zachwytu wśród liderów innych ugrupowań demokratycznej opozycji. A zdaniem dra Mirosława Oczkosia manifestacja to szansa dla przeciwników PiS-u. - Może pobudzić jeszcze bardziej i wynieść do wyborów partie opozycyjne. Nie wszyscy to rozumieją - mówił w TOK FM ekspert ds. wizerunku i marketingu politycznego.
Zobacz wideo

Szef PO Donald Tusk w środę zapowiedział zorganizowanie 1 października w Warszawie "marszu miliona serc", który "da już naprawdę pewność zwycięstwa". - Nie pozwolimy na to, żeby to zło panoszyło się nie tylko na szczytach władzy, ale też w naszym codziennym życiu - powiedział Tusk, wyraźnie nawiązując do sprawy pani Joanny z Krakowa. Kobieta, która po zażyciu tabletki poronnej źle się poczuła i trafiła do szpitala, przeszła intymną kontrolę policyjną. Na miejsce przyjechało aż sześcioro funkcjonariuszy, którzy - mimo protestów obecnego na miejscu lekarza - odebrali pacjentce telefon i laptopa. 

Inicjatywa Donalda Tuska nie wywołała widocznego entuzjazmu wśród liderów innych ugrupowań demokratycznej opozycji. Współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty zaapelował o  spotkanie w celu uzgodnienia szczegółów. Lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz uznał marsz za "dobry" pomysł, jednak kręci nosem na termin, który - według niego - powinien przypadać na pierwszy weekend września. A wiceprzewodniczący Polski 2050 Michał Kobosko, pytany na antenie Trójki, czy weźmie udział w zgromadzeniu, głośno zastanawiał się "o czym będzie ten marsz". Jak stwierdził, protestowanie w sprawie pani Joanny z Krakowa za 70 dni będzie "naciągnięciem rzeczywistości". - Nie wiemy, jakie tematy będą wiodące na ostatnim etapie kampanii wyborczej. Więc w tym kontekście, mogę się tylko zdziwić, że Donald Tusk nie zwołuje protestów teraz, jeżeli uważa, że ta sprawa tak bardzo ludzi dotyka - stwierdził.

"Tusk pokazał, jak gra się w polityce"

Z większym, niż liderzy Lewicy, PSL i Polski 2050 entuzjazmem do Marszu Miliona Serc podchodzi ekspert ds. wizerunku politycznego dr Mirosław Oczkoś. Jak ocenił gość "Pierwszego Śniadania w TOK-u", Donald Tusk znowu najlepiej pokazał, "jak się gra w polityce". - To on znowu był pierwszy, a ci pozostali mówią: "No nie kurde, tu mnie boli kolano", "O kurczę, na którym stadionie biegniemy?", "Nie, o tej porze to nie biegam", "A w ogóle to przepraszam, a po co będziemy tam biec?". A wybiegnie ten, który jest już w blokach startowych - komentował rozmówca Piotra Maślaka.

To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj z oferty "taniej na zawsze". Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>

"Kto ma to pokazywać heroizm pan Joanny jak nie lider opozycji?"

Oczkoś pochwalił Tuska za "wyczucie sytuacji". Jednocześnie opowiedział tym, którzy uważają, że Tusk organizuje "marsz miliona serc", by "wykorzystać tragedię pani Joanny". - Właśnie to są rzeczy, które należy pokazywać. Bo kto ma to pokazywać heroizm pan Joanny jak nie lider opozycji? - pytał gość TOK FM.

Zdaniem rozmówcy Piotra Maślaka manifestacja zapowiedziana przez lidera Platformy Obywatelskiej ma szanse, żeby być jeszcze większym sukcesem niż marsz, który odbył się 4 czerwca. A przypomnijmy, że czerwcowa demonstracja w Warszawie zgromadziła - jak przekazali organizatorzy - nawet pół miliona ludzi. Oprócz tego manifestacje odbywały się w wielu miejscach w Polsce.

- To może pobudzić jeszcze bardziej, a w zasadzie też podtrzymać i wynieść do wyborów partie opozycyjne. Nie wszyscy to rozumieją, w związku z tym warto się chwilę zastanowić, żeby znowu nie było chocholego tańca - z takim apelem do liderów pozostałych partii demokratycznej opozycji zwrócił się Mirosław Oczkoś.

TOK FM PREMIUM