Z inflacyjnego płaskowyżu będziemy schodzić wolno. Kiedy będzie tanio? Nie będzie
Wyjaśnijmy może na początek, o co chodzi z tym płaskowyżem. Płaskowyż to inflacja w Polsce. Dlaczego? Bo szczyt ma wysoki i szeroki, i podobno ostre zejście w dół. Choć z tym ostatnim akurat niekoniecznie. To znaczy: zejście w dół - owszem, ale ostre - niezupełnie.
Bo choć - jak Europa długa i szeroka - coraz więcej mamy doniesień o tym, że ceny hamują, to hamowanie odbywa się na razie zrywami z pauzami. A gdy tempo się już ustali, nie będzie to zjazd w tempie górskiej kolejki, ale raczej niespieszny spacer.
Na początek o konsumenckiej linii obrony
W starciu z producentami konsumenci biorą ostatnio górę. Wprawdzie nie na wszystkich liniach frontu, ale zawsze to jakiś początek. Ich portfele schudły tak mocno, że przestali kupować. Z danych o polskiej sprzedaży detalicznej wynika, że na listach sprawunków znajdują się artykuły absolutnie konieczne. Kupujemy mniej, żeby gospodarować bardziej racjonalnie i mniej marnować. I wymieniamy produkty klasy premium na takie z niższej półki.
Zaczęliśmy podróżować w poszukiwaniu okazji i tak już prawdopodobnie zostanie. A to dla wielu producentów oznacza chude lata albo zmianę strategii cenowej - wielkie promocje lub stałe obniżki. Rzecz w tym, jak wielkie i w jakim tempie wprowadzane. Można by stwierdzić - krótka ścieżka do spadku inflacji czyli hamowania cen. Ale to nie takie proste, bo po drugiej stronie inflacyjnego równania jest zawartość portfeli. W tym wysokość wynagrodzeń.
Pensje w Polsce rosną za szybko, by mocno hamować inflację, ale jednocześnie za wolno, by pieniądze nabierały mocy. Realna wartość wynagrodzeń spadła w ubiegłym miesiącu o blisko 3 punkty procentowe - o tyle wzrost dochodów był niższy niż wzrost cen.
Nominalnie średnia pensja w kwietniu - według danych statystycznych - wyniosła 7430 złotych brutto. Od początku roku najmocniej napędzały je premie, nagrody i wszelkie świadczenia wyrównawcze wypłacane przez pracodawców z powodu wysokiej inflacji.
Warto jednak zauważyć dwie sprawy. Po pierwsze - ta wielkość to wysokość pensji wypłacanych w firmach zatrudniających 10 i więcej pracowników. Nie ma więc wśród nich ani większości prywatnych biznesów (bo zatrudniają one przeważnie mniejszą załogę), ani budżetówki.
I po drugie - wspomniane premie wliczane do średniej znacząco ją podnoszą. Zwłaszcza jeśli są bardzo wysokie i wypłacane masowo, jak w tym roku w górnictwie czy energetyce. A to znaczy, że przeciętny pracownik zarabia w Polsce znacznie mniej niż wynika to z danych statystycznych (zapewne około jednej trzeciej mniej).
Było o pensjach. Teraz będzie o tym, co najważniejsze dla tempa hamowania inflacji. To rynek pracy i seria rekordowych liczb, które o nim opowiadają.
Po pierwsze - rekordowo niskie bezrobocie (czyli procent osób zarejestrowanych jako poszukujących zatrudnienia). Nie zaszkodziła mu nawet pandemia i gwałtowne zamrożenie gospodarki. Nie zaszkodziły też trwające spowolnienie gospodarcze, przez jakie przechodzi Polska i Europa po wypowiedzeniu jej przez Rosję wojny surowcowej prawie dwa lata temu.
Po drugie - liczba pracujących. Po raz pierwszy w historii w polskiej gospodarce zatrudnionych jest ponad 17 milionów osób. Do tego rekordu rękę - czy raczej ręce - przyłożyli migranci zarobkowi i uchodźcy wojenni z Ukrainy. W sumie oficjalnie ubezpieczonych obcokrajowców jest już ponad milion, trzy czwarte z nich to Ukrainki i Ukraińcy. Większość pozostałych to Białorusini. I jedni, i drudzy łatwo odnajdują się w polskiej rzeczywistości. Także z powodu bliskości językowej strumień chętnych do pracy płynął do Polski szeroko - staliśmy się nawet europejskim rekordzistą. Ale ten szeroki strumień właśnie wysycha. Teraz pracodawcy muszą zadbać o to, co już mają. Ta troska w większości przypadków sprowadza się do podwyżek.
Misja niemożliwa
Średnio w Europie wielkość populacji w wieku produkcyjnym kurczy się rocznie o jeden procent. Starzeją się społeczeństwa, przybywa ludzi powyżej 65. roku życia, rodzi się coraz mniej dzieci. Dzisiaj każdy rocznik odchodzący z rynku pracy jest znacznie liczniejszy niż wchodzący. Co z tego wynika? Otóż znalezienie odpowiedniej liczby pracowników z roku na rok staje się misją coraz bardziej niemożliwą. Wprawdzie firmy mogłyby przenieść część wytwórczą do Azji, ale - po pierwsze - tam siła robocza także podrożała.
Po drugie - i ważniejsze - biznesowe postawienie na azjatyckiego konia stało się bardzo ryzykowne. Pozostaje więc poszukiwanie rąk do pracy na własnym podwórku. Metody przyciągnięcia świeżej krwi zapewne byłyby różnorodne, gdyby nie fakt, że w dobie galopujących cen koronny argument jest jeden. Wyższe pensje. Także dla "starej" części załogi, która zapewne domaga się tego samego. Wynagrodzenia więc rosną, goniąc ceny. Ceny rosną, bo mogą. Mogą, bo rosną wynagrodzenia. A horyzont końca inflacji się przesuwa i przesuwa…
Na koniec ekonomiczna szklana kula i próba odpowiedzi na pytanie: kiedy będzie taniej. Odpowiedź brzmi - nie będzie. Będzie tylko mniej drogo. Co do tego, kiedy będzie mniej drogo i stabilnie - zgody brak. Według ekonomistów "inflacja zejdzie do wielkości jednocyfrowej już w tym roku". W języku polskim to zdanie oznacza: do końca roku ceny będą rosnąć rocznie w tempie poniżej 10 procent. Hurra? Raczej nie. Bo uznawany za zdrowy poziom inflacji jest cztery razy niższy. Ale do tego, jak widać, droga długa. I raczej nie szeroka.
-
"Bujaj się Andrzej, robimy swoje". "Przetłumaczył" komentarz Kaczyńskiego na "paradę absurdu" Dudy
-
Ludzie uciekają, a oni strzelają z armat. Ekspert o "chorej logice" Rosji
-
Francja. Atak nożownika. Sześć osób rannych, w tym czworo dzieci. "To tchórzostwo"
-
Nowy Jork utonął w gęstym dymie. Obrazki niczym z apokaliptycznego filmu
-
Żołnierz Chrystusa ma różaniec z czaszką i symbolem białej rasy. "Potrzebne są 'ostrzejsze strzały', także do kobiet"
- "Kanibalizować" partie opozycyjne, czy nie? Symetryści bez ogródek o marszu 4 czerwca
- ETPC podjął decyzję w sprawie skargi ośmiu kobiet. Oskarżały Polskę o brak dostępu do aborcji
- Komisja Europejska rozpoczęła procedurę naruszeniową w sprawie "lex Tusk". Co dalej?
- Boże Ciało. Jaka będzie pogoda? Wyż Heinrich da się wielu Polakom we znaki
- "Andrzej Duda może odpowiadać przed Trybunałem Stanu". Pod pewnymi warunkami. Jakimi?